Sejm zajmie się dziś projektem Ruchu Palikota nazywanym "prawem do ostatniej koszuli". Nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego ma zapobiec egzekucjom komorniczym, przez które ludzie lądowali dosłownie na bruku. Czy taki zapis to ukłon w stronę nieroztropnych przedsiębiorców? A może krok w kierunku zwykłej ludzkiej przyzwoitości?
Projekt Palikota zakłada, że niektóre rzeczy podlegające dziś egzekucji komorniczej, nie mogłyby już jej podlegać w przyszłości. Do katalogu z listą tych rzeczy miałaby zostać dopisana tzw. minimalna norma mieszkaniowa. Oznacza to, że każdy dłużnik miałby prawo do zachowania lub zakupu małego lokalu, zapewniającego mu minimalną egzystencję. W przypadku rodziny, miałaby wynosić 10 m kw. na osobę oraz 20 m kw. dla pojedynczej osoby.
- Wystarczy zmienić jeden przepis, by komornicy nie mogli tego jedynego mieszkania zlicytować albo, aby musieli dłużnikowi zostawić kwotę, która pozwoli na zaspokojenie na wolnym rynku minimalnych potrzeb mieszkaniowych - twierdzi Piotr Ikonowicz z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. Takie rozwiązanie, miałoby ratować przed bezdomnością właścicieli bankrutujących firm. Piotr Ikonowicz nazywa takie rozwiązanie elementarnym prawem wdowiego grosza, czy też prawem do "ostatniej koszuli". Według niego, nie można pozwolić, aby nawet najbardziej zadłużony człowiek stawał się bezdomnym. Takie rozwiązanie ma również zachęcić społeczeństwo do odważniejszego podejmowania ryzyka, jakim jest prowadzenie działalności gospodarczej.
- Chodzi o to, aby nie licytować całego majątku dłużników - mówi Piotr Cieszewski z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Jak mówi, zdarzały się przypadki, że dług liczył kilka tysięcy, a brano się za licytowanie mieszkania, czyli podstawy egzystencji. - Licytacja za długi to nie jest normalna procedura eksmisyjna, gdy człowiek ma prawo do lokalu socjalnego. Tu rządzą bezduszne zasady, w wyniku których człowiek zostaje bez dachu nad głową - mówi Ciszewski. Człowiek, który z dnia na dzień staje się bezdomny, traci jakąkolwiek możliwość wydostania się ze swoich finansowych problemów.
Konstytucja RP art.75 ust.1
Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności, wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania.
Obecny mechanizm może służyć do przejmowania mieszkań. - Gdy są to mieszkania własnościowe, bardzo często narzucane są bardzo wysokie opłaty. To metoda nowych kamieniczników, którzy wpędzają ludzi w długi, a później przejmują ich mieszkania - twierdzi Ciszewski.
Członkowie Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów popierają inicjatywę Ruchu Palikota. Według nich, przypadki wpędzania dłużników w bezdomność nie są wyjątkami. Wręcz, przeciwnie, zdarzają się coraz częściej.
Ciszewski nie wierzy w wejście w życie prawa "ostatniej koszuli". Brakuje realnej woli politycznej aby rozwiązać ten problem. - Jeśli chodzi o jakiekolwiek kwestie społeczne to spotykamy się z murem. - Jest koalicja sił politycznych działających przeciwko lokatorom - dodaje.
Sytuacja lokatorów w Polsce wygląda coraz gorzej. Kolejne regulacje zmierzają do tego, aby łatwiej było ludzi wyrzucać, eksmitować do hoteli robotniczych. Samorządy tłumaczą się brakiem mieszkań, czynsze rosną.
- Rozwiązanie, które daje 10 metrów kwadratowych dla członka rodziny i 20 dla pojedynczej osoby to krok w dobrym kierunku. Konieczne są prawdziwe zmiany systemowe prowadzące do realnej ochrony lokatorów - uważa Ciszewski. W Konstytucji zapisane jest, że państwo powinno dążyć do zapewnienia ludziom dachu nad głową. Dzisiaj ten zapis pozostaje fikcją.
- Istnieje bardzo dużo innych możliwości egzekucji komorniczych. Chodzi o pozostawienie człowiekowi absolutnego minimum - mówi Ciszewski.
Dla niektórych jest już za późno
Piotr Ikonowicz, który od lat walczy o prawa lokatorów przytacza w rozmowie z nami wiele przypadków ludzi tracących swoje domy przez licytacje komornicze. Bywały przypadki, kiedy człowiek został posłany na bruk nawet bez zaciągnięcia jakiegokolwiek kredytu. Tak sytuacja dotyczyła dwóch zwaśnionych braci. Jeden z nich mieszkał z ojcem. Po śmierci ojca nie miał jednak pieniędzy, aby spłacić należny zachowek. To popchnęło brata, aby dom poddać egzekucji komorniczej. Dom został zlicytowany za zachowek a człowiek trafił na ulicę.
Taka historia może się przydarzyć każdemu z nas
Jedną z osób, które cudem uniknęły eksmisji na bruk jest pani Iwona z Warszawy. Jej historia to klasyczny przekład upadku ze szczytu na samo dno.
Pani Iwona była kobietą biznesu. Prowadziła prężnie rozwijająca się firmę consultingową. Byli klienci, pieniądze i sukcesy. Także w jej życiu osobistym wszystko układało się jak należy. Było tak dobrze, że wzięła kredyt na dwupoziomowe mieszkanie w podwarszawskim Piasecznie.
Niespodziewanie zachorował jej mąż. Jego leczenie pochłaniało coraz większe ilości pieniędzy. Wszystko co zarabiała, przeznaczała na leki. Mimo wszystko, udawało jej się spłacać zobowiązania. Życie było trudniejsze, ale do zniesienia.
Długotrwałe leczenie nie przyniosło rezultatu, mąż pani Iwony zmarł. Została sama nie tylko w życiu, ale także z firmą i zobowiązaniami. Zawsze wyznawała zasadę, że należy zachować spokój i nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. To pozwoli na pokonanie wszelkich przeszkód. Myliła się.
Jeszcze za życia męża i dobrego działania jej firmy otworzyła kredyt w rachunku bieżącym. Wynosił dosyć dużo jak ówczesne realia (początek 2002 roku) bo 16 tys. złotych. Jak mówi pani Iwona, regularnie "w zębach" przynosiła wszystkie pieniądze wraz z odsetkami. Znów jednak stało się coś, co było niezależne od niej.
Bank zmienił właściciela, zmieniła się też jego polityka. Z dnia na dzień dostała pismo, z którego wynikało że ma "zbyt małe obroty na rachunku bieżącym". Zażądano ode mnie spłaty wszystkich należności. - Zarabiałam wówczas całkiem nieźle. Pomimo to, na moją pensję wszedł komornik i pobierał całą moją pensję nie zostawiając mi ani grosza wolnego od zajęć komorniczych - wspomina pani Iwona. To właśnie komornik stał się jej największą życiową bolączką. - Traktował mnie jak dojną krowę - wspomina.
Komornik bez przerwy straszył panią Iwonę, coraz mniej cierpliwości mieli jej pozostali wierzyciele. Byli zdziwieni, że tak mało spłaca. Doszło do licytacji jej mieszkania na pokrycie należności wobec banku.
Pani Iwona wiedziała, że niedługo odbędzie się aukcja jej mieszkania. Mimo to, w żadnej gazecie nie znalazła ogłoszeń zamieszczonych przez komornika. Również na jego stronie nie pojawiły się informację o licytacji jej mieszkania. W dzień aukcji nie pojawiła się ani jedna osoba.
Postępowanie komornika było nieuczciwe. Cena mieszkania wystawiona pierwotnie była zadowalająca dla pani Iwony. Sama chciała je za tyle sprzedać. Jednak w przypadku licytacji komorniczej, każda kolejna cena musi być znacznie obniżona. Pani Iwona bała się, że straci wszystko. - Gdyby doszło do drugiej licytacji, mieszkanie zostałoby sprzedane za nie więcej niż połowę realnej wartości- mówi.
Po raz kolejny pani Iwona postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i nie dopuścić do utraty dorobku. Za namową przyjaciół i prawników, nawiązała kontakt ze wszystkimi swoimi wierzycielami. Z każdym z nich udało się podpisać ugodę. Komornik został wycofany.
Spłacanie długów zajęło dwa lata. Od dramatycznie historii minęło już kilka lat. - Nikogo nie winię, jeżeli już to siebie samą. Każdy człowiek odpowiada sam za swoje czyny. Mogłam wybrać spokojną pracę, nie podejmować ryzyka - mówi pani Iwona. Jednak jako przyczyny swoich kłopotów wskazuje niekorzystne przepisy, które nie chronią przedsiębiorców.
Zmiany proponowane przez Ruch Palikota są według niej niezbędne. Te dwadzieścia metrów byłaby dla mnie szansą na odbicie się, na wyjście z długów. Najważniejszy jest dach nad głową. Wyrzuciłam z pamięci całą swoją historię, ale wiem, że mogła się skończyć inaczej. Wówczas te dwadzieścia metrów mogłoby uratować mi życie - podsumowuje pani Iwona.
- Ruch Palikota patrzy jedynie na prawa dłużników, zapominając o prawach wierzycieli - odpowiada komornik Roman Romanowski. - Trzeba być świadomym i odpowiedzialnym za swoje czyny - ocenia. Według Romanowskiego, w cywilizowanej Europie Zachodniej nie ma tego typu przepisów, które chroniłyby lokatorów przed egzekucją komorniczą. - Państwo powinno karać dłużnika, a nie wierzyciela. Ktoś stracił pieniądze i nie może ich odzyskać bo państwo mu to uniemożliwia. To nienormalna sytuacja - mówi komornik. Według niego, gdyby "ostatnia koszula" miała wejść w życie, trzeba by wybudować całe osiedla dla dłużników.
PO CO MI TAKA POLICJA ? WSZYSTKO ZROBIĘ SAMA