Gmina Wyznaniowa Żydowska w Gdańsku zabroniła nobliście, pisarzowi Günterowi Grassowi, wstępu do ich synagogi za wiersz "Co musi zostać powiedziane", krytykujący Izrael. Grass od kilku dni po raz kolejny jest pod obstrzałem z różnych stron, tak jak wtedy, gdy przyznał, że był ochotnikiem niemieckich sił zbrojnych podczas II wojny światowej.
Tydzień temu "Süddeutsche Zeitung" opublikowało wiersz Grassa pod tytułem "Was gesagt werden muss". Pisarz tym utworem chce przerwać milczenie w sprawie hipokryzji Zachodu, który piętnując Iran za jego rzekome próby stworzenia bomby atomowej, sam wzmacnia potencjał nuklearny Izraela (Niemcy dostarczyli im łódź podwodną zdolną wystrzeliwać rakiety). Wielu uznało ten utwór antysemickim, chociaż noblista wyraźnie pisze w nim o kraju, a nie narodzie żydowskim. Szef izraelskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych uznał, że obecność Grassa w Izraelu jest niepożądana, oraz zażądał, aby Akademia Szwedzka, która przyznaje Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury, cofnęła wyróżnienie pisarza, jakie przyznano mu w 1999 roku. Akademia Nobla zabierać nie zamierza, ale sprzeciw wyrazili gdańscy Żydzi.
– To nie jest zakaz, my po prostu nie widzimy potrzeby goszczenia Güntera Grassa – tłumaczy nam Michał Samet, działacz żydowski, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Gdańsku.
Frag. wiersza "Co musi zostać powiedziane"
Tłum. Tomasz Ososiński
Chodzi o rzekome prawo do uprzedzającego uderzenia,
które mogłoby unicestwić
ujarzmiony przez zarozumialca
i regularnie zmuszany do owacji naród irański,
dlatego że na jego terenie
prawdopodobnie powstaje bomba atomowa. CZYTAJ WIĘCEJ
Noblista wyraźnie zaznacza w wierszu, że ewentualna wojna zagroziłaby "ujarzmionej przez zarozumialca" ludności cywilnej Iranu, ale nie pisze nic o tym, że Żydzi "są przeciwko" Irańczykom. Jego utwór jest wyraźnie skierowany krytycznie w stronę państwa Izrael, a nie jego ludności, czy diasporze. Skąd więc decyzja o uznaniu go persona non grata w gminie żydowskiej?: – Nie rozpatrujemy tego politycznie. Według nas jego wypowiedź była nieprawdziwa, bardzo krzywdząca i skierowana przeciwko narodowi Izraela. Każde państwo ma prawo do obrony, a Izrael nigdy nie wystąpił jako agresor. Tak to odebraliśmy, dlatego ważne są konsekwencje – mówi Samet.
– O czym mamy z nim rozmawiać i na jaki temat? Nie zabraniamy mu wstępu, ale nie chcemy go gościć, jest tyle innych pięknych miejsc w Gdańsku, które może odwiedzić, jeśli przyjedzie. Gmina ma swoje statutowe obowiązki, czy my nie będziemy obchodzili szabatu, jak przyjedzie Grass? – dodaje przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Gdańsku.
Na marginesie Samet pyta: – Wypowiedź Grassa buduje pokój? Nie. Wprowadza dużo emocji, dlatego była niepotrzebna.
Na koniec działacz żydowski opowiedział nam w nawiązaniu do sprawy dowcip:
Frag. wiersza "Co musi zostać powiedziane"
Tłum. Tomasz Ososiński
Dlaczego do tej pory milczałem?
Bo sądziłem, że moje pochodzenie,
związane z nigdy nie dającą się usunąć skazą,
zabrania mi wypowiedzieć tę oczywistą prawdę
wobec państwa Izrael, wobec którego mam
i będę miał dług wdzięczności. CZYTAJ WIĘCEJ
– Przyjechał Żyd na dworzec w Berlinie z dwoma walizkami, rozgląda się i pyta pierwszego przechodnia: – Co pan sądzi o Żydach? – Są wspaniałym narodem, genialnymi ludźmi – odpowiada zapytany. Żyd podszedł więc do drugiej osoby: – Co pan sądzi o Izraelu? – To wspaniałe państwo, piękne krajobrazy – odparł przechodzień. Zrezygnowany Żyd zaczepia kolejnego, który odpowiada: – Państwo Izrael powinno zniknąć z powierzchni Ziemi, a Żydów nienawidzę. Żyd uśmiechnął się i odparł mu: – Może mi pan popilnować walizek?
"Nie sądzę, że ten wiersz zrzuci go z pomnika"
Bartosz Wieliński, były korespondent "Gazety Wyborczej" w Niemczech, a obecnie komentator tego dziennika, mówi nam o pozycji Grassa u naszych zachodnich sąsiadów: – Jest to postać sztandarowa Niemiec. Brał udział w dyskusji o przeszłości kraju, stosunkach z Polską, uchodzi za niemieckie sumienie. Napomina Niemców i pokazuje im kierunek. Jest postacią pomnikową i nie sądzę, że ten wiersz go zrzuci z cokołu.
Czy jednak zachowanie gdańskich Żydów, gdy rozpatrujemy sam wiersz "Co musi zostać powiedziane", jest odpowiednie, czy dziwne? – To jest szalone zachowanie. Chociaż nie zgadzam się z tym wierszem i uważam, że Grass strzelił kulą w płot, to jednak odbieram to tak, że przewodniczący gdańskiej gminy żydowskiej, chciał się załapać na fali nagonki na Grassa i wpisać w przekaz medialny. Ale przekroczono tu granicę absurdu. Skala krytyki prowadzona przez żydowskie środowiska w Niemczech i władze Izraela, jest także przesadzona – tłumaczy Wieliński.
Na koniec dziennikarz "Gazety" opowiada: – Wydawało się, że wizerunek Grassa ucierpi poważnie na tej aferze, ale uratowali go krytycy, szczególnie politycy, którzy wyciągnęli zbyt potężne działa. Bo można powiedzieć wiele o Grassie, ale nie można mu przypisywać antysemityzmu i uderzać jak maczugą epizodem z wojny.
Pisarz pogranicza kultur
Grass przyszedł na świat w stolicy Kaszub (która nazywała się wtedy Freie Stadt Danzig) z matki Kaszubki i ojca Niemca. Wychował się w dzielnicy Langfuhr, czyli dzisiejszym Wrzeszczu, a mieszkał przy Lelewela 13 (wtedy Labesweg 13).
Znany jest w Polsce i na świecie z powieści "Blaszany bębenek", która razem z "Kotem i myszą" oraz "Psimi latami", jest trylogią, której akcja jest umiejscowiona w Gdańsku. Między innymi za te dzieła nadano mu tytuł Honorowego Obywatela Miasta Gdańska, oraz doktorat honoris causa Uniwersytetu Gdańskiego.
Pierwszy wstrząs biografii
Gunter Grass latem 2006 roku powiedział gazecie Frankfurter Allgemeine Zeitung, że nie został wcielony siłą do wojska, ale sam do niego przystąpił, by uciec od rodziców. Do Waffen-SS (paramilitarnej bojówki partii nazistowskiej NSDAP) przypisano go jednak bez jego woli. Oburzenie w Polsce sięgnęło wtedy zenitu, i choć część próbowała tłumaczyć pisarza, spora grupa żądała pozbawienia go tytułu honorowego obywatela stolicy Pomorza.
W 2007 roku spędził jednak 80., urodziny właśnie w Gdańsku. Był wtedy m.in. gościem gdańskiej synagogi. W tym roku wypadają jego 85. urodziny. Czy spędzi je w Gdańsku?