Nowy prezes PGE Marek Woszczyk ma już „złoty spadochron” – potwierdza spółka. Wysoki kontrakt menedżerski to jej zdaniem wcale nie obchodzenie tzw. ustawy kominowej, ale „profesjonalizacja” zarządzania. Ile dokładnie zarabia były urzędnik, a dziś prezes PGE? „Tajemnica handlowa”.
Marek Woszczyk już zawarł z PGE Polska Grupa Energetyczna umowę o świadczenie usług w zakresie zarządzania – wyjaśnia biuro prasowe spółki. Jednak jego wynagrodzenie to tajemnica handlowa. W ubiegłym tygodniu ujawniliśmy, że odejście byłego prezesa Krzysztofa Kiliana i jego współpracowników wiąże się wypłatą 6,9 mln zł odprawy. Jednej z najwyższych, jakie w ostatnich latach będą wypłacone w spółkach Skarbu Państwa.
Zarazem nowy prezes spółki Marek Woszczyk, wcześniej urzędnik Urzędu Regulacji Energetyki, założył działalność gospodarczą i szykuje się do podpisania lukratywnego kontraktu menedżerskiego. Znacznie wyższego, niż pozwala na to, tak zwana „ustawa kominowa” ograniczająca zarobki prezesów państwowych firm do ok. 23 tys. zł. miesięcznie.
PGE pisze: Zawieranie tego typu kontraktów menadżerskich jest standardem w działalności przedsiębiorstw tej skali. Od 2010 roku członkowie zarządu PGE Polska Grupa Energetyczna zawierają takie umowy, a ich warunki ustalane są przez Radę Nadzorczą spółki.
PGE deklaruje, że w ten sposób nie omija się ustawy kominowej, to wynik profesjonalizacji zarządzania. Według standardów „Programu profesjonalizacji nadzoru" przygotowanego przez Ministerstwo Skarbu Państwa „całkowita maksymalna wysokość wynagrodzeń powinna być tak ukształtowana, aby znacząco nie odbiegała od średniej dla członków zarządów podmiotów danej branży”. Poziom porównywalności ustalanych wynagrodzeń stanowi plus, minus 10 proc., w stosunku do średniej wynagrodzeń wyliczonej w branży – twierdzi dalej PGE.
Tak się składa, że prezesi energetycznych spółek sami sobie wyznaczają poziom płac. Dariusz Lubera i trzy inne osoby z zarządu Tauronu zarobili w ubiegłym roku 7,4 mln zł. Ta prawie ”prywatna firma” notowana na giełdzie (30 proc. akcji ma Skarb Państwa, a 10 proc. KGHM) składa się z dawnych państwowych elektrowni, kopalni i dziś jest warta mniej niż podczas debiutu w 2010 roku.