Internet daje partiom niezwykłą możliwość taniego dotarcia do wyborców. Ale jeśli nie wystarcza im talentu na stworzenie klipów czy grafik, które będą się rozprzestrzeniały po sieci same, można ten proces wspomóc. Pieniędzmi. Tak robi część komitetów, ale jeszcze żaden nie stworzył w tej kampanii viralu.
Internet to znacznie tańsza ścieżka dotarcia do wyborców niż kosztowne opłacane spoty telewizyjne albo billboardy wieszane na ulicach. Ale za to znacznie bardziej wymagająca, bo żeby materiał stał się masowy, musi zachęcić internautów do przesłania go dalej. Polskie partie mają problem z tworzeniem virali.
Dlatego po prostu płacą za to, żeby ich posty docierały do użytkowników mediów społecznościowych. Facebook pozwala na promowanie fanpage’y, ale i poszczególnych postów. Jeśli wyda się na to 10 tys. dolarów (czyli nieco ponad 30 tys. zł) można dotrzeć do co najmniej połowy z dorosłych użytkowników serwisu, którzy mieszkają w Polsce. W poprzedniej kampanii PO razem wydała na walkę o głosy 9,6 mln zł, a PiS 10,4 mln zł. PiS promuje m.in. ostatnie malowanie PiSanek.
Także Platforma Obywatelska opłaca w tej kampanii wyborczej posty na Facebooku, by docierały do większej liczby użytkowników. Wykupuje też reklamy na YouTube – spoty partii są wyświetlane równolegle w telewizji i w sieci. Podobnie robi PiS – przed 10 kwietnia w ten sposób promowano spot zapraszający na obchody czwartej rocznicy katastrofy smoleńskiej.
Niedawno Ministerstwo Kultury zaczęło promować serwis poświęcony odzyskanym dziełom kultury. W klipie występuje minister Bogdan Zdrojewski, kandydat PO z Wrocławia.
Ruchu na Facebooku nie opłacają SLD i Twój Ruch. Ta druga partia pewnie dlatego, że jej profile na Facebooku i na Twitterze są dość popularne. Poza tym spoty kandydatów często są przekazywane dalej, choć raczej ze względu na niski poziom. Promuje się za to Stronnictwo Demokratyczne, które należy do koalicji Europa Plus.
Chociaż Polska Razem ma pomysł na swoją kampanię, która jest w dużej mierze nastawiona na internet, wspiera zasięg swoich postów pieniędzmi. Także poszczególni kandydaci, jak Adam Bielan, wykorzystują płatne posty.
Jeśli ktoś chce dowiedzieć się czegoś ze stron internetowych komitetów, będzie miał problem. W tej konkurencji najlepiej wypada Europa Plus-Twój Ruch.
PiS swoją stronę dopiero przygotowuje i na razie wykorzystuje stronę partii.
Z podobnego założenia wyszła chyba Platforma, której strona to raczej wypełnienie formalności niż reklama. Podobnie jest z Solidarną Polską.
Oddzielnej strony na wybory nie przygotowały ani SLD, ani Kongres Nowej Prawicy, który korzysta z wiernej rzeszy fanów zgromadzonych wokół lidera na jego blogu czy Facebooku. Sztab prowadzi tylko bloga. PSL zrobił stronę w starym stylu, ale za to można na niej znaleźć sporo informacji.