Paryż doczekał się kolejnej rewolucji. Miastem po raz pierwszy rządzi kobieta. A jak to bywa w przypadku pań pełniących ważne stanowiska w stolicy elegancji, pod lupę od razu wzięto jej styl. O politycznym starciu Anne Hidalgo z Nathalie Kosciusko-Morizet mówiło się, że to „pojedynek sprzątaczki z gwiazdą”. Ale nawet jeśli Hidalgo nie wyssała paryskiego szyku wraz z mlekiem przodków (pochodzi z ubogiej rodziny hiszpańskich emigrantów), jej garderobie nie można nic zarzucić.
„Bon chic, bon genre” tym terminem określa się w Paryżu stylowych przedstawicieli klasy wyższej: dobrze wyedukowanych, o odpowiednich znajomościach w kręgach arystokratycznych i majątkach przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Taka jest Nathalie Kosciusko-Morizet. Jej obecność na politycznych salonach nikogo nie dziwi – biznes lub polityka to najczęstsze zajęcia członków jej rodziny. Ale to Hidalgo wygrała wybory i to na nią zwrócone są teraz oczy Paryża.
Bo do władzy dochodzą bobo
Wraz z jej pojawieniem się coraz częściej mówi się o „Bobo” – ludziach, którzy swoim stylem życia łączą dwa terminy: Bo-urgeois i Bo-hemian. Powszechnie uważa się, że termin ten po raz pierwszy zastosował w swojej książce „Bobos in Paradise: The New Upper Class and How They Got There” David Brooks, odnosząc się do następców yuppie, choć już w opublikowanej w 1918 roku powieści "Tarr" Wyndhama Lewisa pojawiają się "bourgeois bohemians". Zdaniem Brooksa, pod koniec lat 70. wyłoniła się nowa klasa wyższa rozdarta między burżuazyjne wartości kapitalistycznego świata i etos hippisowskiej kontrkultury, z której się wywodzą jej przedstawiciele.
Elegancja to szacunek wobec innych
W Paryżu wykonywać swoją pracę dobrze – zwłaszcza, gdy dotyczy ona urzędów publicznych – to wykonywać ją ze stylem, a nawet... wykonywać ją i wyglądać stylowo. Może dlatego francuski „Vogue” to tak naprawdę paryski „Vogue”. Wychodzący nad Sekwaną magazyn jest jedyną edycją pisma, która ma w nazwie miasto, a nie kraj.
Zapomnijmy więc o porównywaniu Hidalgo do sprzątaczki, bo jeśli już w ogóle należy utożsamiać ją z jakimś zawodem przypisywanym niższej klasie, niech będzie to krawcowa. – Moja mama szyła sukienki i zawsze bardzo dbała, byśmy z siostrą były perfekcyjnie ubrane. Nauczyłam się od niej, że elegancja jest formą szacunku wobec innych – mówiła w lutym na łamach „Vogue” pani mer. W kultowym piśmie pojawiła się, by wspierać paryskich kreatorów mody. Obiecywała też, że Paryski Tydzień Mody stanie się wydarzeniem bardziej dostępnym dla szerokiej publiczności i otwartym na młodych twórców mody.
Hidalgo ma także przyjaciół wśród związanych z branżą mody elit Paryża. Wspomnieć należy zwłaszcza długoletniego partnera Yvesa Sainta Laurenta, Pierre'a Bergé, który wypowiada się o niej w samych superlatywach: – Ufam kompletnie w jej zarządzanie miastem, w tym jego przemysłami kreatywnymi i branżą mody. Znam ją od lat i jest dla mnie kimś bliskim.
– Anne Hidalgo jest bardzo spokojną, zdeterminowaną, a przy tym czarującą kobietą. Jej styl to klasyka, ale z hiszpańskimi akcentami kolorystycznymi jak czerwień, róż czyt niebieski, którymi podkreśla swoje pochodzenie. Jestem zaszczycona, że mam możliwość ją ubierać – dodała projektantka Agnès Troublé.
Klasyka i ckliwe akcenty
Jak udaje się Anne Hidalgo unikać tzw. modowych wpadek? Stawia na klasykę: dopasowane, ciemne spodnie, cieliste buty, szytą na miarę marynarkę, a do niej szal lub apaszkę. Jej wielką ozdobą są piękne, lśniące włosy.
Pani polityk nie ulega pokusie, żeby za pomocą stroju zwracać na siebie uwagę, choć docenia znaczenie mocnych dodatków. To, że jest socjalistką nie przeszkadza jej w noszeniu ubrań ze znanych (i drogich jak Sonia Rykiel czy Lanvin) domów mody – tak długo jak długo to francuskie metki, jest to wręcz wskazane.
Choć zdarzało się, że przesadziła i zamiast paryskiego stylu zaprezentowała się w stroju krzyczącym swoją „francuskością”, na przykład w bluzce z mapą Paryża. Gdy wytknął jej to jeden z dziennikarzy, odparła, że gdyby istniały sukienki z wieżą Eiffela (a znane są jej plany rewitalizacji okolic symbolu miasta) też by je nosiła. Prawie od razu zgłosiły się do niej dwie francuskie projektantki Sandra Maestrini oraz Amaia Arana i rzeczona sukienka nie dość, że powstała, to Hidalgo pojawiła się w niej na sesji dla „Women's Wear Daily”.
Krytykę swoich stylizacji ucina krótko: jestem politykiem wybranym przez wyborców, a nie modelką. Lubię stonowaną elegancję, a nie błyskotki.
Styl Anne Hidalgo jest we Francji odbierany bardzo pozytywnie przez prasę. Mówi się o "dyskretnej elegancji", którą mer Paryża stosuje w swojej garderobie. Nierzadko używa czarnego lub granatowego w połączeniu z bielą, czyli zestawienia, którego nie sposób zakwestionować i które jest nieprzemijalne. Nie ma tu miejsca na ryzyko czy specjalna oryginalność. Najczęściej zakłada do pracy spodnie, używa perfum Diora.
W jednym z wywiadów, Anne Hidalgo pytana o to, jak w trzech słowach mogłaby siebie określić odpowiada "élégante, libre, avant-gardiste", a wiec "elegancka, niezależna, awangardowa". Nie utożsamia się ze stylem, który tu we Francji określa się jako "bling-bling", czyli rzucający się w oczy, z cekinami, kokardkami etc.
Wspomina też ulubionych kreatorów mody : Agnès B, Apostrophe, Carven czy Sakina M'Sa. Kocha Paryż za jego piękno i za to, że przyciąga świat "haute couture". Obiecuje, ze sprowadzi do Paryża jeszcze więcej młodych kreatorskich talentów.