
Paryż doczekał się kolejnej rewolucji. Miastem po raz pierwszy rządzi kobieta. A jak to bywa w przypadku pań pełniących ważne stanowiska w stolicy elegancji, pod lupę od razu wzięto jej styl. O politycznym starciu Anne Hidalgo z Nathalie Kosciusko-Morizet mówiło się, że to „pojedynek sprzątaczki z gwiazdą”. Ale nawet jeśli Hidalgo nie wyssała paryskiego szyku wraz z mlekiem przodków (pochodzi z ubogiej rodziny hiszpańskich emigrantów), jej garderobie nie można nic zarzucić.
Elegancja to szacunek wobec innych
Pani polityk nie ulega pokusie, żeby za pomocą stroju zwracać na siebie uwagę, choć docenia znaczenie mocnych dodatków. To, że jest socjalistką nie przeszkadza jej w noszeniu ubrań ze znanych (i drogich jak Sonia Rykiel czy Lanvin) domów mody – tak długo jak długo to francuskie metki, jest to wręcz wskazane.
Krytykę swoich stylizacji ucina krótko: jestem politykiem wybranym przez wyborców, a nie modelką. Lubię stonowaną elegancję, a nie błyskotki.
Styl Anne Hidalgo jest we Francji odbierany bardzo pozytywnie przez prasę. Mówi się o "dyskretnej elegancji", którą mer Paryża stosuje w swojej garderobie. Nierzadko używa czarnego lub granatowego w połączeniu z bielą, czyli zestawienia, którego nie sposób zakwestionować i które jest nieprzemijalne. Nie ma tu miejsca na ryzyko czy specjalna oryginalność. Najczęściej zakłada do pracy spodnie, używa perfum Diora.
W jednym z wywiadów, Anne Hidalgo pytana o to, jak w trzech słowach mogłaby siebie określić odpowiada "élégante, libre, avant-gardiste", a wiec "elegancka, niezależna, awangardowa". Nie utożsamia się ze stylem, który tu we Francji określa się jako "bling-bling", czyli rzucający się w oczy, z cekinami, kokardkami etc.
Wspomina też ulubionych kreatorów mody : Agnès B, Apostrophe, Carven czy Sakina M'Sa. Kocha Paryż za jego piękno i za to, że przyciąga świat "haute couture". Obiecuje, ze sprowadzi do Paryża jeszcze więcej młodych kreatorskich talentów.

