Krzysiek Gierak to fotograf i podróżnik, który żyje i pracuje w Lizbonie. To miasto okazało się być dla niego ukochanym domem i jednocześnie domem jego ukochanej. Prowadzi portal infolizbona.pl i pracuje jako przewodnik dla turystów. Pomaga też zaplanować wyjazd, zorganizować nocleg i dostarcza istotnych informacji dla turystów. Zgodził się odpowiedzieć mi na kilka pytań i z serca opowiedział o swoim ulubionym mieście.
Czy Lizbona to miasto, którego można doświadczyć podczas jednej, weekendowej wizyty? Ile czasu najlepiej zarezerwować sobie na odwiedziny?
Lizbona to małe miasto, dzięki czemu jest bardzo przyjemne do zwiedzania i na odwiedziny, jeśli ktoś ma tylko kilka dni. Z drugiej strony, nie znaczy to, że w Lizbonie nie ma co robić, gdy ktoś przyjedzie na tydzień lub dwa.
Ci, którzy nie mają dużo czasu, ale zależy im na zobaczeniu najważniejszych zabytków, będą usatysfakcjonowani, gdyż w jeden weekend uda im się zobaczyć najbardziej polecane przez przewodniki zabytki, takie jak Klasztor Hieronimitów, wieża Belem, oceanarium lub katedra Se.
Osoby, którym bardziej zależy na poznawaniu klimatu miasta, również nie będą zawiedzione. Przez kilka dni można poczuć rytm miasta, podpatrzeć jego mieszkańców, poznać ten urok i atmosferę, z których słynie Lizbona.
Optymalnym rozwiązaniem jest na Lizbonę zarezerwować sobie 5-7 dni i w tym czasie spokojnie smakować to miasto, odkrywać je bez zbędnego pośpiechu. Można znaleźć czas na najważniejsze i mniej ważne zabytki, atrakcje i miejsca, a także po prostu cieszyć się miastem. Zgubić się w mieście, eksplorować tutejszą kuchnię, próbować doskonałych win, poznawać mieszkańców i odkrywać magiczne miejsca, w których czas jakby się zatrzymał.
Nieturystyczne "must see"?
Ciężko odpowiedzieć na to pytania, bo jeśli nazwę coś "must see", to z opcji nieturystycznej może się stać turystyczna. Jest kilka rzeczy, o których nie zawsze piszą przewodniki, a które zdecydowanie warto zrobić, zobaczyć i doświadczyć przed wyjazdem z Lizbony.
Na pewno warto odwiedzić spalony kościół św. Dominika, który mimo że znajduje się w centrum Lizbony, to nie zawsze jest odwiedzany przez turystów, a którego sama fasada nie zachęca, by wejść do środka. To, co jest w środku może być bardzo zaskakujące.
Polecam również zgubić się w uliczkach Alfamy - mimo że jest ona opisywana w każdym przewodniku, często ludzie chodzą tymi samymi, utartymi szlakami, którymi podążają tysiące innych turystów. Warto pozwolić się sobie po prostu zgubić w jej uliczkach, nie bać się wejść w zaułek lub odrapane przejście między budynkami. Dzięki temu możemy zobaczyć tę bardziej autentyczną Lizbonę.
Uśmiechnijmy się do mieszkańców, powiedzmy 'bom dia", co znaczy dzień dobry po portugalsku, ale przede wszystkim nie spieszmy się tam. Pośpiech nie jest wskazany w Portugalii.
W Lizbonie koniecznie też trzeba wybrać się na drugą stronę rzeki Tag, by jechać na złociste plaże Costa da Caparica i samemu zobaczyć piękne, portugalskie plaże.
Sprawdźmy, czy w trakcie naszej wizyty nie odbywa się jakiś mecz - nieprzypadkowo przecież Portugalia słynie również z piłki nożnej. To bez dwóch zdań narodowy sport tego kraju. Warto wybrać się na stadion lub do jakiegoś małego lokalnego baru, by wspólnie z Portugalczykami pokibicować i zobaczyć, jak ważny jest dla nich ten sport.
Czy masz swoje ukochane miejsca, do których często wracasz?
Jednym z moich ulubionych miejsc jest kolorowa ulica Bica, po której powoli wspina się żółta winda Elevador da Bica. Jedna rada: wszyscy zatrzymują się i oglądają tę ulicę z góry, ja polecam jednak zejść w dół, usiąść sobie przy kawie lub kieliszku zielonego wina w jednym z barów i po prostu oglądać życie ulicy.
Na zachody słońca polecam dwa punkty widokowe: Miradouro da Senhora do Monte lub Miradouro de Santa Catarina, mimo że są często zatłoczone wieczorami, to jednak bardziej mieszkańcami, niż turystami. Lubię również Bairro Alto, ale za dnia - gdy ta dzielnica, centrum życia nocnego w Lizbonie, powoli budzi się ze snu, a uliczki, które są w nocy pełne ludzi, świecą pustkami.
Zdecydowanie jednak moim ulubionym miejscem w centrum Lizbony jest Largo do Carmo - malutki plac w dzielnicy Chiado, gdzie zawsze z przyjemnością siadam na kawę.
Co jest, według Ciebie, najbardziej czarującego w tym mieście?
Atmosfera i klimat. Lizbona słynie ze swojego uroku, na który składa się wiele rzeczy, może z pozoru mało istotnych, ale gdy zbierzemy je razem, to powstaje z nich niepowtarzalna mozaika. Jest to m.in. wielka historia, bo to właśnie z dzielnicy Belem leżącej w Lizbonie przed wiekami wyruszały wyprawy słynnych marynarzy i odkrywców. Słońce i piękne światło, (raj dla fotografów) dzięki któremu Lizbona, w zależności od pory dnia i pogody, potrafi wyglądać zupełnie inaczej.
Czasami, kiedy promienie słoneczne zalewają całą Lizbonę, odbijają się od jasnej architektury i białej kostki brukowej, można na własnej skórze zrozumieć, czemu stolica Portugalii jest czasem nazywana "białym miastem''.
Lizbona to również czarująca architektura, i to nie tylko ta piękna, opisywana w przewodnikach, perły stylu manuelińskiego, cudowne są też te proste, często walące się lub opuszczone budynki z duszą.
Nie ma sensu się rozpisywać o tyglu smaków, w którym mieszają się wpływy z byłych portugalskich kolonii z tradycjami kuchni portugalskiej, gdyż o tym można przeczytać w każdym przewodniku.
Powiedzieć muszę o ludziach. Bo to właśnie ludzie, mieszkańcy Lizbony, tworzą klimat tego miasta - Portugalczycy to naprawdę bardzo ciepły i otwarty naród, oni wiedzą, jak cieszyć się życiem, są szalenie pomocni. Piszę tak nie tylko dlatego, że muszę tak mówić, gdyż moja wybranka serca jest właśnie z Portugalii, ale dlatego, że tak myślę i sam miałem możliwość tego doświadczyć, i wciąż doświadczam każdego dnia.
To właśnie mieszkańcy tworzą klimat tego miasta, gdy nie zważając na tłumy turystów przechodzących tuż obok. Uśmiechnięci, prowadzą swoje normalne życie i jeśli tylko mogą starają się być pomocni, uważni i otwarci.
Myśląc o Lizbonie czasami mam wrażenie, że jest to miasto, które cały czas samo ze sobą prowadzi dialog, często burzliwy, gdyż na jednym kroku Lizbona nas zachwyca, widzimy wspaniałą architekturę, nowoczesne budynki i rozwiązania techniczne, ciekawe atrakcje turystyczne... Żeby zaraz za rogiem zobaczyć mieszkańców piorących ręcznie w pralniach publicznych. Możemy trafić tutaj na opuszczone kwartały budynków, kolorowe ruiny z oknami zabitymi deskami.
Specyficzne, rasowe piękno Lizbony potrzebuje tych kilku blizn i zmarszczek, które dodają charakteru. To miasto potrafi zaskoczyć, nawet kogoś, kto zna je dość dobrze, lub odwiedza po raz n-ty. Właśnie to, moim zdaniem jest najpiękniejsze w stolicy Portugalii.
Gdzie najlepiej posłuchać fado?
Portugalia słynie z fado, a w szczególności Lizbona. Czym jest fado? Fado to melancholijna pieśń, bardzo emocjonalna, czasami jest nazywana portugalskim bluesem. Najczęściej wykonywana jest przez jednego wokalistę, który śpiewa zawsze w języku portugalskim, przy akompaniamencie dwóch gitar: klasycznej i gitary portugalskiej.
Fado najlepiej posłuchać na Alfamie, czyli najstarszej dzielnicy Lizbony, gdzie w labiryncie uliczek zlokalizowanych jest mnóstwo lokali, w których każdego wieczora można posłuchać koncertów na żywo.
Znajdziemy tam zarówno słynne lokale, które goszczą najbardziej znanych artystów śpiewających fado, jak i małe, rodzinne lokale, w których często śpiewają całe pokolenia. Są także tutaj miejsca, do których przychodzą mieszkańcy, by za kieliszek wina zaśpiewać jedną lub dwie pieśni. Dajmy się sobie zagubić na Alfamie, wejdźmy do lokalu, gdzie grane jest fado, jeśli nam się spodoba, to zostańmy, jeśli nie, to idźmy dalej - bez trudu znajdziemy inne miejsce.
Moja rada: najlepiej fado jest posłuchać trochę później, niż idzie większość turystów - wybierzmy się na fado około godziny 22.00, gdyż wtedy atmosfera jest już znacznie luźniejsza, jest mniej osób. Często w lokalach, w których jest obowiązek konsumpcji za określoną kwotę, możemy już usiąść sobie tylko na kieliszek wina i raczyć się fado - czasem słodkim, a czasem cierpkim, jak wino.
Jak się poruszać po Lizbonie?
Zdecydowanie na piechotę - centrum Lizbony wcale nie jest duże. Należy jednak pamiętać o położeniu Lizbony na wzgórzach, dzięki czemu często wędrówka po mieście to na przemienne wchodzenie i schodzenie, czy to schodami, czy brukowanymi uliczkami.
To bardzo ważne, żeby mieć na sobie wygodne buty i pod ręką butelkę wody, choć akurat z jej zakupem nigdy nie będziemy mieli problemów. Łatwo jest się tutaj zgubić i należy to koniecznie zrobić, bo to właśnie dzięki temu możemy odkryć coś zupełnie wyjątkowego.
W razie, gdybyśmy nie mogli się po takich wędrówkach odnaleźć, nie należy panikować, gdyż mieszkańcy zawsze dokładnie nam wytłumaczą, jak dojść w miejsce, którego szukamy. Dobrym sposobem jest po prostu zejść do rzeki Tag, tam już znajdziemy przystanki komunikacji miejskiej, autobusów, metra lub tramwajów obsługujących większą część miasta.
W Lizbonie działa pięć linii tramwajowych, w tym słynna linia 28, które przecina centrum i swoim kursem przecina miejsca ukazujące różne twarze miasta: kosmopolityczną dzielnicę Chiado, turystyczną Baixę, czy trochę zapomnianą Alfamę.
Warto zatem zakupić bilet 24h za 6 euro i zwiedzać Lizboną wykorzystując do tego tramwaj 28, który często przejeżdżą obok najważniejszych atrakcji turystycznych. Jeśli nas coś zaciekawi, to po prostu wysiądźmy, a potem spokojnie pojedziemy do kolejnego miejsca, bo tramwaje kursują dość regularnie.
Zwiedzanie Lizbony samochodem to nie jest najlepszy pomysł. Cztery kółka można wykorzystać do zwiedzania okolic miasta i wybrać się na wycieczkę, żeby poznać np. bajkową Sintrę.
Gdzie najlepiej zjeść? Masz jakiegoś zaprzyjaźnionego restauratora, który podaje najlepsze bacalhau?
Jedzenie to temat rzeka, jeśli chodzi o Lizbonę i Portugalię. Gdzie najlepiej zjeść? Odpowiedź jest prosta i banalna, powtarzana w każdym przewodniku: tam, gdzie jadają lokalsi, czyli mieszkańcy Lizbony. Co, o ile w niektórych miejscach może być niewykonywalne, gdyż mieszkańcy nie jadają w centrum, o tyle w Lizbonie jest jak najbardziej do zrobienia.
Wejdźmy w boczne uliczki lub boczne uliczki bocznych, najlepiej w porze lunchu lub kolacji, a jeśli trafimy na pełen lokal ludzi, to właśnie tam zjedzmy. Gwarantuję, że jedzenie będzie smakowało i nie będzie potrzeby doszczętnego opróżnienia kieszeni. To ważne, żeby pamiętać, że w wielu miejscach (szczególnie właśnie tych autentycznych) nie będzie możliwości płacenia zagraniczną kartą płatniczą.
Nie zwracajmy uwagi również na wystrój, gdyż on nie jest ważny dla Portugalczyków, pamiętajmy, że do restauracji idziemy zjeść, a nie popatrzeć na ściany. Taka zasada tyczy się oczywiście, tych prostych lokali, w których stołują się mieszkańcy Lizbony. To nie znaczy, że w Lizbonie nie znajdziemy również dobrych, ekskluzywnych restauracji.
Znajdziemy je bez trudu, na przykład w dzielnicach Chiado, lub w okolicy mostu 25 Kwietnia. Tutaj królują nie tylko ryby i owoce morza przyrządzane na wiele finezyjnych sposobów, ale również nowoczesna kuchnia portugalska, gdzie tradycje mieszają się ze współczesnymi wpływami europejskimi i kulinarnymi eksperymentami.
Portugalia słynie oczywiście z ryb, a tą najpopularniejszą jest dorsz, czyli po portugalsku bacalhau, w Portugalii przyrządzany na 365 sposób. Zanim jednak pójdziemy do restauracji, wybierzmy się do sklepu, by zobaczyć, jak wyglądają i jak pachną solone, suszone płaty dorsza, które później będą gościć na naszych talerzach.
Spróbujmy koniecznie bacalhau à brás, najpopularniejszego sposobu na przyrządzenie suszonego dorsza. To danie, w którym gotowany dorsz jest wymieszany z cienko pokrojonymi ziemniakami, jajkiem, oliwkami oraz posypany kolendrą. Zwykle nie wygląda zbyt apetycznie, ale smakuje bosko.
Nie obawiajmy się również spróbować owoców morza, najlepiej w restauracji Ramiro, która nieprzypadkowo jest wychwalana przez wszystkich, a gdzie warto czekać w kolejce na stolik nawet godzinę lub dłużej. Na zakończenie dnia, po tradycyjnym dorszu, należy spróbować porto w którejś z tutejszych winiarni.
Czy masz jakąś złotą radę dla turystów i podróżników? Czy być może należy na coś uważać, czegoś uniknąć?
Zostawmy zegarek w domu. Podczas zwiedzania Lizbony nie ma co się spieszyć, biegać po mieście, aby zobaczyć jeszcze to i tamto. Zwiedzajmy powoli, poznawajmy, smakujmy, kosztujmy tego miasta. Jesteśmy też przecież na wakacjach, zatem dajmy sobie trochę odpocząć.
Bardzo popularne w Lizbonie jest wynajmowanie mieszkań, apartamentów, przez samych mieszkańców, więc jeśli szukamy lokum, to oprócz hoteli sprawdźmy też takie możliwości. Warto pamiętać, że w każdą niedzielę między godziną 10.00, a 14.00 jest darmowy wstęp do większości zabytków i atrakcji.
A czy trzeba na coś uważać? Zdecydowanie na to, aby nie zakochać się w Lizbonie, bo może to być miłość na lata. No i być może na kieszonkowców w tramwaju 28, jeżeli tramwaj jest pełny jak puszka sardynek. Najlepiej będzie po prostu pojechać następnym, niespiesznie.
Jak się nie zakochać w Lizbonie?
Trudne pytanie, ale jak to mówią - miłości się nie wybiera. Przed wyjazdem musielibyśmy założyć, że Lizbona to takie samo miasto jak Paryż lub Londyn. Zachwycające, ale nie do zwiedzania w tydzień. To w końcu też stolica europejska. Trochę jednak jakby zapomniana. Musielibyśmy się nastawić na sterylność, odnowione kamienice i najmodniejsze sklepy na każdym kroku.
Da się nie zakochać w Lizbonie mając inne oczekiwania, niż miałem na przykład ja. Warto jednak sprawdzić, czy ten balkon Europy, nas w sobie rozkocha, czy będzie to związek bez happy endu. To miasto z ogromnym charakterem, obok którego nie da się przejść zupełnie obojętnie.
Zgadzam się! Więcej informacji o Lizbonie można znaleźć na stronie Krzyśka www.infolizbona.pl. Polecieć można tam, np. w czerwcu, z Warszawy za ok. 1000 zł