Modele BMW z lat 90-tych trafiły już do muzeum samochodów BMW w Monachium. Dotykać można, ale tylko w białych rękawiczkach. To, co w Niemczech uznawane jest za godny szacunku zabytek, w Polsce wciąż w najlepsze jeździ pod drogach.
– Śmiało, można wejść na podest i dotykać – zachęca przewodnik po muzeum BMW Welt. Wskazując na ciemnozielone kombi z 1995 roku wręcza białe firmowe rękawiczki. Jak na eksponat muzealny, auto jakieś takie pospolite. Do jednej z sal muzeum BMW wprowadzano już auta z lat 90-tych. W Monachium traktowane są z szacunkiem, jako kultowe, niepowtarzalne, przeznaczone dla szpanerów i miłośników marki. W Polsce to przeciętne samochody, zapełniające komisy samochodowe w kategorii: auta do 10-15 tys. złotych.
Definicja klasyki
Słysząc to, niemiecki muzealnik łapie się za głowę: – To niemożliwe! Proszę mi znaleźć taką e-trzydziestkę. Zapłacę 10 tys. euro w gotówce – zarzeka się pracownik muzeum pokazując na biały kabriolet. Na portalu Allegro znajduje się 125 ofert sprzedaży modelu e30 z lat 1982-1989, ponad 800 ofert bmw e36 produkowanego do 1999 roku, i ponad 3 tys. sztuk modelu e46 z przełomu wieków. Wśród nich bez trudu odnajdujemy komplet samochodów eksponowanych przez BMW-Welt.
Muzeum BMW Welt odwiedziło w ubiegłym roku 5 mln turystów. Obok najstarszych samochodów z niemieckiej fabryki znajduje się tam centrum pokazowe najnowszych aut. Płacąc 9 euro za wstęp niektórzy polscy turyści mogą poczuć się rozczarowani. W kilku salach zobaczą samochody, które „za darmo” można obejrzeć na polskich drogach.
– Auto z charakterem, dla indywidualisty. Właściciel naprawił wszystko na tip top, mam rachunki na 3,5 tys. euro – zachwala sprzedawca BMW 320 z 1978 roku, w tle rozwalony płot i dziurawa droga jednej ze wsi koło Jeleniej Góry. Dokładnie takie sam „rekin” stoi na wystawie, jako powód do dumy producenta z Monachium. Muzealnicy zachwalają jasnobrązowy, klasyczny lakier, chromowane dodatki. „Proszę nie otwierać” – ostrzega karteczka za szybą.
„Auto w ciągłej eksploatacji” – to dopisek zadowolonego sprzedawcy czerwonego coupe z 2000 roku. Auto z przebiegiem 159 tys. km kosztuje 14 tys. zł. W Monachium to najmłodszy z muzealnych okazów – serii 3.
– To nie są żadne specjalne modele, ale zwykłe auta użytkowe. To jeszcze nie youngtimery, ale znalazły się tu, bo chcemy pokazać kontynuację stylu. Proszę zwrócić uwagę na charakterystyczne podcięcie tylnej szyby. To znak rozpoznawczy marki – mówi przewodnik przesuwając rękawiczką po karoserii.
Tę samą klasykę reklamuje sprzedawca z Otomoto. Za 2900 zł oferuje przywiezione z Niemiec BMW E30 Touring w kolorze daytona fiolet. – Wsiadać i jeździć. Mechanicznie bez zastrzeżeń. Silnik jak nowy, pali na dotyk, Do zrobienia blacharka, szpachla i lakier, progi całe, mały przebieg – zachwala sprzedawca. Dodaje, że samochód jeszcze długo posłuży nowemu nabywcy.
Polska samochodowym skansenem
Lata 90-te to dla Niemców już prehistoria. Od tego czasu wypuszczono już 6 generacji najpopularniejszego BMW 3. – Dziś klient jeździ autem 4-5 lat przesiada się do nowego modelu. Używane samochody to problem, a nie biznes – mówi pracownik BMW. Dodaje, iż wie, że auta z Niemiec mają swoje drugie, a nawet trzecie życie w biedniejszych krajach – Europy Wschodniej.
Według danych Centralnej Ewidencji Pojazdów średni wiek samochodu w Polsce to 16 lat. Ponad 10 letnie auta zajmują pierwsza pozycję wśród tych importowanych z zachodu. Rocznie sprowadzamy około 600 tys. aut, głównie niemieckich, bo uznaje się je za dobrze wykonane. Królem importu są Volkswageny passaty i golfy. Tych ostatnich sprowadza się rocznie 30 tys. sztuk. To czterokrotnie więcej niż wyniosła rekordowa w ubiegłym roku sprzedaż nowych aut tego modelu w Polsce.
Przypadek BMW być może zapowiada nowe zjawisko. Gdy używane auto z Niemiec przejeździ u nas kolejne 100-200 tys. kilometrów, zrobi się tak stare, że z powodzeniem i zyskiem będzie można je odsprzedać dawnym właścicielom, jako klasyczny zabytek.