Trzy lata temu Ilona Klejnowska była kandydatką PiS w wyborach, należała do tzw. Aniołków Kaczyńskiego. Po odejściu z biura prasowego partii została blogerką modową. Teraz stała się projektantką i 2 maja pokaże swoją kolekcję ubrań. W rozmowie z naTemat opowiada o pracach nad nią, efektach i dalszych planach.
Uff… tak to już wkrótce. 2 maja w Cudzie nad Wisłą w Warszawie zamierzam pokazać światu to nad czym pracuję od dłuższego czasu. Nie chcę szumnie nazywać tego wydarzenia pokazem, pozostańmy przy określeniu „prezentacja kolekcji”. Jeśli chodzi o stroje to postawiłam na prostotę , która według mnie zawsze znajdzie swoich wiernych odbiorców, zwłaszcza wśród tandety jaką jesteśmy zasypywani.
Tak więc na początek to będą T-shirty, topy, sukienki, spódnice i dodatki, czyli chusty i szale. To pierwsza propozycja marki Klejnowska. Nie powiedziałam jednak ostatniego słowa.
Jestem przekonana, że będą kolejne projekty, bo to nie jest tak, że wypuszcza się kolekcję i siada z założonymi rękoma. Zaraz po pokazie 2 maja zajmę się przygotowywaniem kolejnych rzeczy. Nie wszystko udało się zrobić od razu, bo ograniczał mnie czas i fundusze. Mam mnóstwo projektów, wszystko jest rozrysowane, czaka na realizacje. Na ten moment chcę pokazać siedem modeli. Liczę, że wszystko będzie się rozwijało i energia do dalszego działania mnie nie opuści.
Jaki jest motyw przewodni tej kolekcji?
Jej nieformalna nazwa to “Warsaw Dust”, bo pył, kurz kojarzy mi się z Warszawą. I to tak dosłownie no i w przenośni. To w tym mieście zaczęłam pracę, kolejne studia, poznałam przyjaciół, zostałam tutaj. Na pewno gdzieś ten kurz miasta, pierwsze szlify w różnych dziedzinach życia doprowadziły mnie, moje emocje, osobowość do miejsca w którym jestem teraz.
Pięć unikatowych kolorów, które stworzyłam specjalnie dla tej kolekcji, kojarzą mi się z Warszawą, jej „szarością” – i tu zaznaczam, ze nie chodzi o nic negatywnego – miejskim kurzem, który „osiada na ludziach”, kiedy oni poszukują siebie i szlifują swoją osobowość, charakter, umiejętności.
Tak było ze mną. Przyjechałam do tego miasta jeszcze delikatna, inna a dziś… po zderzeniu z „kurzem” jestem na pewno innym człowiekiem. Tak trochę z pewnym przesłaniem podchodzę do kreowania mody, jak i innych form sztuki. Uważam jednak, że działania oparte na takich podstawach są zawsze mocniejsze i silniejsze. Taka też jest moja moda.
Wszystkie te ubrania są ręcznie przeze mnie farbowane - pięcioma kolorami, które uzyskałam poprzez eksperymenty z mieszaniem barw. Mogę zdradzić, że każdy z tych kolorów zawiera właśnie „szarość”. Poza kolorem elementem wspólnym kolekcji jest surowość – surowe, trochę nieokrzesane wykończenia. To wszystko idealnie wpisuje się w styl miejski. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie!
Co przygotowałaś dla kobiet, a co dla mężczyzn?
Kobiety znajdą dla siebie sukienki, spódnice ale też koszulki, topy. Na sesji w studio była też moja dobra znajoma- młoda mama, która wspaniale prezentowała się z brzuszkiem w sukienkach podkreślających sylwetkę. Zresztą będą mogli to zobaczyć na moim blogu i stronie sklepu. Dla mężczyzn mam też topy i koszulki. Walorem jest ta paleta kolorów- każdy może dopasować do siebie swój kolor. Są też rzeczy unisex jak chusty i szale. Ciężko mi określić kto wygląda w nich lepiej.
Stroje, które zaprojektowałaś podkreślają kobiecość czy ją zakrywają?
To ubrania z dwóch rodzajów dzianiny: jedne są z bawełny, a drugie z domieszką elastanu. Zatem część ubrań nie jest dopasowana, przez co nie podkreśla aż tak kobiecej sylwetki. Ale np. spódnice i sukienki podkreślają kształty kobiet, bo elastan to dzianina, która przylega do ciała. Uważam, że w luźnym topie można czuć się równie kobieco jak w obcisłej sukience. Postanowiłam jednak dać wybór kobietom między luzem a czymś bardziej obcisłym.
Jak poradziłaś sobie z kwestiami technicznymi?
Ojjj… to była długa droga. Kiedy zakładałam bloga wiedziałam, że to pójdzie dalej. Bo znam siebie i wiem, że nie potrafię osiąść na laurach. Wiedziałam, że chcę iść dalej, połączyć moje pasje. Niespokojne duchy tak maja, trzeba mieć ujście swoich emocji i ja je znalazłam - moda.
Zapisałam się do szkoły szycia, tam nieco nauczyłam się fachu, kupiłam maszynę i zaczęłam szyć prototypy. Zrobienie czegoś, co mnie satysfakcjonowało to była duża rzecz, bo rysunek to jedno, a drugie to wykonanie. Dlatego wielokrotnie poprawiałam to, co uszyłam.
Później zaczęłam współpracę ze szwalnią w Łodzi. Jak wiadomo polskie szwalnie cieszą się ogromnym zaufaniem zachodnich projektantów, szyje u nas na przykład Marc Jacobs. Dla mnie było to ważna żeby to były typowo polskie produkty, od projektu do wykonania.
Ile wersji musiało powstać, zanim zdecydowałaś się coś wysłać do produkcji?
Chyba im trudniejszy był projekt, tym łatwiej mi to szło. Koszulka męska miała cztery wersje, bo nie pasowało mi na przykład to, jak są odwijane rękawy i inne takie detale, którymi nie chcę zamęczać czytelników. Sukienka miała tylko dwie wersje.
Dużo uwagi wymagało też farbowanie, bo inaczej reaguje reagują każda dzianina. Strasznie zależało mi na perfekcji farbowania. To sprawia, że każdy egzemplarz jest unikatowy. Nie ma dwóch takich samych kolorów. Cieszę się, że każdy kto kupi ubranie z mojej kolekcji będzie miał jedyny w swoim rodzaju egzemplarz, bo wzory się nie powtarzają.
Najtrudniejsze były początki?
Tak, bo musiałam się przygotować technicznie. Zaczynałam szyć ubrania dla lalek, bo nie chciałam marnować materiału. Na początku sprawiało to mi duże trudności, ale za bardzo byłam nakręcona żeby się poddać. Oczywiście później były momenty, że ten zapał trochę gasł, po kolejnych potknięciach. No ale teraz ostatnia prosta. Za kilka dni prezentacja, więc pojawi się strach i obawy przed tym jak wszystko zostanie odebrane.
To mają być ubrania dla ludzi - szczupłych i tych jak to mawiają „przy kości”, tych bardzo chudych i tych, którzy mają nieco więcej w biodrach czy brzuchu. Dlatego na samą prezentację kolekcji zaprosiłam nie modelki a kobiety takie jak ja. Wśród moich znajomych i przyjaciółek, które zobaczyć będzie można na wybiegu 2 maja są kobiety z normalnymi problemami, z sylwetką pewnie wg. nich mogłaby być lepsza.
Ale najważniejsze jest to, że moje ciuchy zaprezentują kobiety ambitne, odważne, które nie wstydzą się wyjść na wybieg, tak jak nie boją się nowych życiowych wyzwań. I właśnie chciałabym aby takie kobiety nosiły moje ciuchy.
Kiedy dostałaś pierwsze partie ze szwalni rozczarowałaś się? Pewnie wyglądały zupełnie inaczej niż prototypy?
Bardzo różniły się od prototypów, a jeszcze bardziej od pierwszych szkiców i pomysłów. Musiałam walczyć, ścierały się moje pomysły i pomysły pań, które od lat pracują w szwalni, mają doświadczenie i wiedzą, że coś się nie uda. Bywało, że mówiły: “Ale nie może pani tak tego zrobić”, ja upierałam się przy swoim, a później kombinowałam jak do tego podejść. Trzeba być bardzo pokornym, bo często na końcu okazywało się, że to jednak panie ze szwalni miały rację.
Nie boisz się tego, że rzucą się na ciebie blogerki modowe, tego jak twoja kolekcja zostanie odebrana?
Chciałabym, żeby się na mnie rzuciły. (śmiech) Byłam niedawno na Warsaw Fashion Weekend, gdzie zorganizowano śniadanie blogerów. Wcześnie nie znałam wiele blogerek, wiadomo, była trochę z zewnątrz. No i okazało się, że te dziewczyny są świetne. Będę zaszczycona, jeśli opiszą mój ciuch. To naprawdę świetne dziewczyny, wkładają w prowadzenie blogów wiele pracy, mają wiele do powiedzenia i znają się na modzie.
Niektórzy mówią, że blogi modowe się kończą, a ja uważam, że jest wręcz przeciwnie. Jest kilka blogerek, które podziwiam i którym wyślę coś z mojej kolekcji, żeby mogły to ocenić.
Zaprosiłaś na premierę wielkie nazwiska? A może kogoś z PiS? Ostatnio na premierze sztuki doradcy Donalda Tuska było pół rządu.
Zaproszę znajomych z Prawa i Sprawiedliwości! Pewnie! I bardzo się ucieszę jeśli ktoś przyjdzie. Co do wielkich nazwisk, to raczej zależy mi na tym, żeby to nie nazwiska, ale ubrania przyciągnęły uwagę i skłoniły ludzi do dania szansy kolejnej młodej projektantce. Ten rynek w Polsce staje się coraz bardziej obiecujący!
Gdzie będzie można kupić ubrania twojego projektu?
W internecie. W dniu pokazu ruszy strona internetowa mojego sklepu i tam w bardzo prosty sposób każdy będzie mógł zakupić to co mu się spodoba.
Jakie będą ceny tych ubrań?
To będą rzeczy i dla studentów i dla ludzi, którzy są dobrze sytuowani, czyli od nieco ponad 100 zł do nieco ponad 200. Wydaje mi się, że to nie za dużo.
Co będziesz robiła za miesiąc, co dalej?
Zawsze przy takim pytaniu przypominają mi się słowa Grace Kelly, która spytana kiedyś “Kim jest Grace Kelly?” odpowiedziała, że jeszcze nie wie i żeby spytać ją za 20 lat. I ze mną jest tak samo. Za 20-30 lat będę mogła powiedzieć kim jestem.
Chodzi mi najbliższe plany.
Będę dalej robić swoje! Mam kolejne projekty, muszę zacząć je szyć, muszę powalczyć z igłą, która wczoraj mi się wygięła, kupić nową maszynę. Wszystko się rozwija, chcę robić swoje, przyjmować co Bóg da i działać. Mam dużo pomysłów na nowe projekty marki Klejnowska.