Z nocnej wyprawy po knajpach odbierze cię prywatny psychoterapeuta - opłata niewygórowana, około 1,80 zł za kilometr. Jeszcze nie tak dawno psychoterapeuta był kierowcą np. Przewozu Osób, ale skończył z tym, prawdopodobnie odkrył w sobie moc uzdrawiania. Dziwnym trafem objawienie niektórych kierowców zbiegło się w czasie ze zmianą przepisów, która zakazuje przewożenia osób kierowcom bez licencji taksówkarza - chyba, że ich samochody zmieszczą więcej niż 7 pasażerów. - Część będzie teraz psychologami, część zrobiła kursy na ochroniarzy, a część przesiadła się do busów. Dla mnie to bez sensu zupełnie, w Warszawie zrobienie licencji taksówkarza kosztuje około 250 złotych, do tego oczywiście trzeba dokupić koguta, taksometr itp. W najlepszym wypadku, w sumie to wydatek ponad tysiąca złotych, ale egzamin naprawdę nie jest trudny - mówi naTemat były już kierowca Przewozu Osób.
Pierwsi na pomysł uzdrawiania ducha swoich klientów wpadli Krakowianie. Jak wynika z informacji Gazety Wyborczej Europejskie Towarzystwo Psychoterapeutyczne (założone przez dwóch członków zarządu ERCE - firmy, która z byłych taksówkarzy robi mobilnych psychoterapeutów) razem z byłymi kierowcami Maxi Driver stwierdzili, że zamieniając ich samochody w „lokowozy, czyli mobilne gabinety psychoterapeutyczne” skutecznie obejdą przepisy ustawy o transporcie drogowym.
Dziennikarze Gazety Wyborczej dotarli do wiceprezesa ERCE, Łukasza Mazura. Zachwala on ofertę, podkreślając, że wszyscy kierowcy mają kwalifikacje do prowadzenia terapii. Uczestniczyli w szkoleniu zorganizowanym przez ETP i zdali egzamin. - Klient może (w samochodzie) porozmawiać z holistycznym psychoterapeutą, pomilczeć lub skorzystać z innych narzędzi: aromaterapii, terapii przez drganie czy przeciążenie oraz wielu współczesnych metod stosowanych w psychoterapii. Terapia może być indywidualna lub grupowa. Jedynym ograniczeniem jest liczba miejsc w mobilnym gabinecie - tłumaczy w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Zdaniem Mazura byli kierowcy poznali podstawowe techniki psychoterapeutyczne, takie jak aktywne słuchanie, czy akceptacja klienta. Firma podkreśla, że nie tworzy usług przewozowych, choć rozumie, że niektórzy klienci mogą to tak traktować. Troska z jaką do swoich klientów podchodzą przewoźnicy mogłaby nawet wzruszać, gdyby nie jeden fakt. Nie trzeba przyznawać i mówić głośno, że omija się przepisy, kiedy na pierwszy rzut oka widać, o co chodzi.
Auta z kratką i bankowozy
Do końca 2010 roku przedsiębiorcy mogli odpisywać sobie od podatku VAT za auta z tzw. kratką - w zamyśle ustawodawcy chodziło o to, żeby umożliwić prowadzącym działalność gospodarczą pełny odpis podatku VAT, gdy potrzebuje dostawczego samochodu. Pomysłowość Polaków nie zna granic - powstawały więc dostawcze seicento, a nawet sportowe, 2-drzwiowe samochody, które dzięki zamontowaniu słynnej kratki stawały się „ciężarówkami”.
Od stycznia 2011 roku zaostrzono przepisy, ustalając górną kwotę, jaką można odliczyć od zakupionego samochodu. Są przepisy, jest obejście - powstały nawet firmy, które specjalizują się w przerabianiu firmowego wozu na bankowóz. W samochodzie montuje się… sejf. Zabezpieczony, z certyfikatem. Dzięki takiej modyfikacji nie dość, że przedsiębiorca może odliczyć pełny VAT od zakupionego samochodu, to jeszcze zrobi to samo w paliwem i częściami zamiennymi.
Alkohol za blisko szkoły
rola płotu w walce z biurokracją
W 2010 roku w Szczecinie zbudowano Orliki, nieopodal działającego od 10 lat sklepu monopolowego. Sklep prowadzony przez pana Jana Skwierawskiego był jednak o 10 metrów za blisko boiska, by móc sprzedawać tam alkohol. – Nagle okazało się, że nie mogę sprzedawać wina i wódki, ponieważ 90 metrów dalej jest Orlik. Wcześniej też było boisko i nikt nie robił problemów. Utrata koncesji oznaczałaby dla mnie bankructwo. Nasi radni ustalili sobie durne przepisy, że wymagane jest najmniej 100 metrów od sklepu do wejścia na boisko. Nigdy nie spotkałem się, by dzieci chciały kupić u mnie mocniejsze trunki. Piwo owszem, zdarzało się. Ale nie wino czy wódkę - mówił portalowi Moje Miasto Szczecin Skwierawski.
Po dwukrotnej odmowie udzielenia koncesji, właściciel sklepu doznał olśnienia i... wybudował przed wejściem do sklepu labirynt. Kupił drewniane płotki, mocno przykręcił je do podłoża i tym samym wydłużył drogę do sklepu o kilkanaście metrów. - Komisja przyszła do mnie ze specjalnym kółkiem do mierzenia odległości i za wszelką cenę dalej chcieli się do mnie przyczepić. Prowadzili je przy samych krawężnikach. Wyszła im odległość 101 metrów. Wcześniej sam kupiłem taki przyrząd i wielokrotnie mierzyłem, by wszystko było ok - dodał w rozmowie z portalem Moje Miasto Szczecin.
Viagra, światło, papierosy i psiaki
Przepisy są po to, żeby je łamać. Z tego założenia wychodzi wielu pomysłowych Dobromirów. Przez wiele lat w Polsce przepisywano duże ilości Viagry... kombatantom i inwalidom wojennym. Okazało się, że popularne niebieskie tabletki dla tych grup były darmowe, nie wiadomo jednak, ilu z zasłużonych rzeczywiście korzystało z leków.
Unia Europejska zabroniła produkowania energochłonnych żarówek 100 watowych, nie przeszkodziło to jednak w dalszej ich produkcji i sprzedaży. Żarówki stały się urządzeniami grzewczymi, bądź tzw. żarówkami specjalnego stosowania, które są używane na przykład w warsztatach samochodowych.
Kolejnym zakazem, który udało się ominąć jest zakaz palenia w miejscach publicznych. Na początku właściciele niektórych knajp tworzyli tzw. kluby wielbicieli tytoniu, z czasem okazało się, że jeżeli właściciel lokalu spełni wymogi ustawy, może stworzyć u siebie salę dla palących.
Najbardziej nieetycznym wydaje się jednak ostatni przykład. Na podstawie przepisów ustawy o ochronie zwierząt, psów i kotów nie można sprzedawać poza hodowlą, ani rozmnażać nierasowych zwierząt w celach handlowych. Zwierzętami nie można handlować na giełdach, targowiskach, ani tym bardziej w internecie. Psów i kotów bez rodowodów nie można nawet sprzedać za symboliczną złotówkę. Zgodnie z przepisami w takich przypadkach możliwa jest jedynie adopcja.
Przepisy nie zniechęciły jednak niektórych właścicieli do wystawiania na przykład na aukcjach internetowych obroży swojego psa za kilkaset złotych. Nabywca, zupełnie gratis otrzymywał psa.
Prawo w Polsce jest skomplikowane, szczególnie dla przedsiębiorców i z tego powodu wielu z nich decyduje się na omijanie przepisów. Drwiny z prawa mogą być uzasadnione w momencie, w którym prawo w oczywisty sposób, bezsensownie ogranicza, czy uniemożliwia prowadzenie działalności, im więcej przepisów, tym więcej firm, które przepisy będą obchodzić. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że w niektórych przypadkach wygląda to jak przerost formy nad treścią i zwykłą ludzką podłość, jak w przypadku handlu zwierzętami.
A Wy znacie jakieś przykłady robienia przepisów w trąbę?