Macierzyństwo motywuje do działania. Magdalena Łyczko: „nie zawsze mamy odwagę przyznać się do chwili słabości
IdeaBank wspiera Dumnych Przedsiębiorców
29 kwietnia 2014, 08:48·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 29 kwietnia 2014, 08:48
Magdalena Łyczko po trzynastu latach zdecydowała zamienić etat w korporacji na własny biznes. Narodziny córki Poli zmotywowały ją do działania. Najpierw pisała bloga, dziś jest właścicielką i wydawcą portalu zaradna-mama.pl, dedykowanego młodym matkom i osobom planującym dzieci. - Każda z nas jest zaradna, ale nie zawsze mamy odwagę przyznać się do chwili słabości - mówi.
Reklama.
Zaradna Mama powstała w 2011 roku - najpierw jako blog, na którym Magdalena Łyczko opisywała słodko - gorzkie przygody świeżo upieczonej matki. Nieco później blog zamienił się w portal internetowy dla kobiet, które mają zdrowe podejście do wychowywania dzieci. Młode matki znajdą na nim praktyczne rady, inspiracje, ciekawe wywiady i artykuły. – Czytam Zaradną Mamę, by gubiąc się czasami w swojej nieporadności, znaleźć potwierdzenie, że nie muszę być mamą idealną by być dobrą mamą – deklaruje na stronie zaradna-mama.pl aktorka Monika Morozowska.
Pamięta Pani moment, w którym zdecydowała, że rezygnuje z pracy i przechodzi na swoje?
To był impuls, chęć poczucia niezależności.
Musiało Panią coś mocno zdenerwować...
Hmmm, może to zabrzmi nieskromnie, ale jestem szalenie pracowita i nie lubię przegrywać. Kiedy ktoś stale podnosi mi poprzeczkę i robi to w nieskończoność, a ja cały czas spełniam te oczekiwania i nie dostaję w zamian absolutnie nic, to jest frustrujące. Nie ma sensu. Każdy, kto biegnie do mety, chce być pierwszy i poczuć szarfę na piersi. Problem pojawia się, kiedy ktoś cały czas pogania, a mety nie widać. Jeszcze gorzej gdy po urlopie macierzyńskim wracasz do pracy, a twoja pensja kurczy się, albo okazuje się, że poród wpłynął na rozmiar mózgu, w związku z tym niespodzianka – degradacja albo zwolnienie. To jest cios, przecież jesteśmy tymi samymi kobietami, ba potrafimy jeszcze lepiej zorganizować nasz czas. To mnie denerwuje nieustająco!!!
Początek jest trudny, bo człowiekiem targa milion wątpliwości. Mam dziecko, zobowiązania, więc zaczyna się kalkulacja: a ile to będzie? a czy sobie poradzimy? I tak w kółko. To nie była łatwa decyzja, nigdy nie jest.
Skąd pomysł na Zaradną Mamę?
Powstał wraz z narodzinami córki. Najpierw prowadziłam bloga, bo chciałam podzielić się tym, że macierzyństwo nie zawsze jest piękne i kolorowe jak w reklamach produktów dziecięcych. Że mama nie zawsze jest uśmiechnięta, z pięknym make upem i fryzurą. To przykre, ale prawdziwe: często bywa, że przez pierwsze pół roku w ogóle nie śpi i największym marzeniem jest nieprzerwany sen. Pamiętam, że po porodzie w ogóle nie byłam na to wszystko przygotowana. W luźniej rozmowie zapytałam swoją mamę: dlaczego mi nie powiedziałaś że początki są takie trudne? A ona odpowiedziała coś, co zwaliło mnie z nóg: „bo pewnie nigdy nie zdecydowałabyś się na dziecko”. I wtedy stwierdziłam: ooooo nie! To ja będę robić zupełnie inaczej. Będę mówić, jak macierzyństwo wygląda naprawdę. Że to naprawdę boli, że depresja to nie koniec świata, że jest się niewyspaną i w pewnym sensie niewolnicą... która musi wstać, karmić, przewijać. BYĆ. Że na początku myśli się: O Boże! Ja nigdy nie wyjdę z tych pieluch, nigdy nie schudnę, a do pracy to już zupełnie się nie nadaję. A potem poziom hormonów opada i wszystko wraca do normy. Z każdym dniem jest lepiej. Codziennie myślisz, że miłość do dziecka osiągnęła zenit, budzisz, patrzysz na mały cud i okazuje się, że kochasz jeszcze bardziej niż wczoraj. Zmieniają się priorytety i zaczynasz bez żalu rezygnować z rzeczy, bez których wcześniej nie potrafiłaś żyć. Mimo trudnych początków, macierzyństwo to najpiękniejszy rozdział w życiu kobiety. Ale o tym wciąż za mało się mówi. Między kobietami nie ma solidarności, nie przekazujemy dalej tej wiedzy żeby sobie pomóc. Chciałabym, żeby to się zmieniło.
Jak wyglądały początki? Zrezygnowała Pani z pracy i co dalej?
Na początku Zaradną Mamę traktowałam wyłącznie jako hobby. Byłam pochłonięta stałą pracą, która lubiłam, a blog był fajną odskocznią. Ale nie myślałam o nim jako o biznesie. Dopiero kiedy rozstałam się z korporacją stwierdziłam: zaraz, po co mam szukać następnej? Rozstając się z korporacją, nie rzucam przecież dziennikarstwa. Mam Zaradną Mamę, która świetnie się rozwija i wreszcie mogę poświęcić jej tyle uwagi, ile bym chciała. Lubię kreować i obserwować jak projekt ewoluuje, wyciągać wnioski i znów działać... Marzyłam o dwóch rzeczach: własnym biznesie i aktywnej pomocy dzieciom, które z różnych powodów mają gorszy start w życiu. Przez dwa lata z rzędu organizowałam pokazy charytatywne z udziałem gwiazd na Warsaw Fashion Street pod szyldem Zaradnej Mamy i to była duża rzecz. Obecnie współpracuję z fundacją Między Niebem a Ziemią, której podopiecznymi są dzieci nieuleczalnie chore i niepełnosprawne. Ich matki, najczęściej samotne, to dopiero są zaradne mamy! Po pierwszym pokazie pomyślałam: jak powiedziałaś „A”... musisz dojechać do końca alfabetu. W tym roku też będzie pokaz.
W zasadzie czym się wyróżnia Zaradna Mama? Portali o tematyce dziecięcej jest przecież sporo...
Sporo ale rynek jest ogromny. Internet jest najszybciej rozwijającym się medium i cały czas jest dużo przestrzeni na nowe projekty. Po prostu pokazujemy macierzyństwo z innej perspektywy. Mamy ogromną satysfakcję gdy publikujemy newsa jako pierwsi, a po kilku dniach temat pojawia się w największych portalach informacyjnych w Polsce, a potem w telewizji. Poza tym Zaradna Mama wciąż się rozwija, więc co będzie za rok… zobaczymy. Hasło zaradnej mamy to „Inspirująca strona kobiet”, wierzę że tak jest. Pomysłów mamy bardzo dużo. Kolejnymi marzeniami są: autorska audycja radiowa lub cykl w śniadaniówce.
Sama pisze Pani teksty do portalu?
Też, ale gdybym miała to robić tylko i wyłącznie sama, nie dałabym rady. Mam grupę świetnych współpracowników, w większości są to również mamy.
Był lekki stres? Zrezygnować z dobrze płatnej pracy i stworzyć własny biznes to nie jest łatwa decyzja..
Jasne że był stres, zawsze jest. Każda zmiana to ryzyko, więc to normalne, że pojawia się niepokój. Ale biznes można porównać do macierzyństwa – tu też każdy dzień przynosi coś nowego. W biznesie mnóstwa rzeczy nie da się do końca przewidzieć. Oczywiście, bezpiecznie jest mieć stałą pracę i świadomość, że pod koniec miesiąca pensja wpłynie na konto. Teraz nie mam gwarancji, że klient zapłaci na czas. Ale jest masa pozytywnych aspektów tego, że jestem sama sobie szefem. Nie muszę pisać dla swojego przełożonego raportów ani robić czterech prezentacji w tygodniu tylko po to, żeby udowodnić, że coś zrobiłam. Wiem, ile pracuję i jaka jest oglądalność Zaradnej Mamy. To jest miara sukcesu.
A oglądalność rośnie?
Rośnie i to jest najfajniejsze. Widać jak wygląda ruch na stronie, kiedy zmieniamy treści, nasza praca zawsze się przekłada na oglądalność to motywuje do działania.
Własny biznes się opłacił?
Pewnie że tak, nie mam żadnych wątpliwości. Myślę, że będzie jeszcze lepiej - i już z każdym miesiącem jest coraz lepiej finansowo. Naprawdę mam ogromną satysfakcję, że się na to zdobyłam. Najwięcej radości daje mi praca przy własnym projekcie. To w ogóle inne życie. Do tej pory zawsze wszystko było w biegu, a teraz naprawdę nic nie muszę, bo sama sobie jestem kapitanem i to ja decyduję o tym, jak długo pracuję i jak intensywnie, a co najważniejsze mam więcej czasu dla Poli.
Jest rzesza osób, które wahają się nad stworzeniem własnego biznesu. Da im Pani jakąś dobrą radę?
Nie czuję się upoważniona by radzić innym... myślę, że najważniejsze to umieć odpowiedzieć na pytanie. Co chcę robić w życiu? A potem zacząć działać.