Sensacyjne doniesienia ws. śmierci Igora Stachowiaka."Fakt" twierdzi, że lekarz tuszował sprawę. On mówi, że to kłamstwa

Rafał Badowski
Mijają dwa lata od śmierci Igora Stachowiak na komisariacie we Wrocławiu. "Fakt" dotarł do szczegółów śledztwa. Według zeznań jednego z policjantów, szef podstacji pogotowia we Wrocławiu, które przyjechało do konającego Stachowiaka, miał przyznać się do tuszowania sprawy. Lekarz całkowicie zaprzecza, wyjaśniając, że to prowokacja i niczym niepoparte pomówienia.
Lekarz miał tuszować tortury Igora Stachowiaka, donosi "Fakt". Sam zainteresowany twierdzi jednak, że to pomówienia i prowokacja. fot. Tomasz Pietrzyk/Agencja Gazeta
Gdy karetka przyjechała do Igora Stachowiaka, ten nie oddychał. Natychmiast rozpoczęto reanimację. W protokole zgonu zapisano "Inne określone skutki działania czynników zewnętrznych, ostra niewydolność oddechowa, ostra niewydolność oddechowo-krążeniowa, brak możliwości ustalenia wyjściowej przyczyny zgonu".

Ślad przyznania się przez lekarza do tuszowania tortur ma widnieć w prokuratorskich aktach, do których dotarł tabloid. Do odkrycia doszło przypadkowo. Lekarz został zatrzymany przez drogówkę. Miał być tym oburzony. "Powiedział między innymi, że on pomaga nam tuszować sprawę Igora, który zmarł na komisariacie, a my go zatrzymujemy" – napisał w notatniku sierżant. Kilka miesięcy później lekarz i policjanci zostali przesłuchani. Sierżant powtórzył to, co napisał. Doktor miał wyprzeć się swoich rzekomych słów.


Lekarz nie zaprzecza, że był na miejscu i sprawdzał dokumentację medyczną, jaka została sporządzona przy tej interwencji. Przyznaje się również, że doszło do wspomnianej kontroli drogowej, ale wedle jego wersji miała ona wyglądać zupełnie inaczej.

Wyjaśnia, że radiowóz wjechał za nim na teren jego zakładu pracy i funkcjonariusze rozpoczęli niczym nieuzasadnioną kontrolę, która miała znamiona prowokacji. W jego opinii, nie było żadnej podstawy do zatrzymania, a tym bardziej do jakiejkolwiek rozmowy o Igorze Stachowiaku, więc takie słowa po prostu nie mogły paść.

Kontrola była rutynowa, sprawdzono wyposażenie pojazdu oraz działanie świateł. Lekarz twierdzi, że policjanci się nie przedstawili, ani nie podali przyczyny interwencji. I powołuje się na dwóch świadków, którzy byli obecni obok.

Igor Stachowiak zmarł we wrocławskim komisariacie latem 2016 roku po torturowaniu go paralizatorem w toalecie. Stanowiska stracili wtedy komendant wojewódzki policji Arkadiusz Golanowski, jego zastępca Piotr Niziołek, komendant miejski Dariusz Kokonarczyk i Arkadiusz Małecki, który był komendantem miejskim w dniu śmierci Igora Stachowiaka.

źródło: "Fakt"