Za "Big Maca" 3 złote więcej, a cheeseburger o 1,5 zł droższy. Tak zarabia się w lotniskowych McDonald'sach
Wiecie, dlaczego fast foody są tak popularne? Bo niezależnie do jakiego w Polsce wejdziecie, zawsze jedzenie będzie tak samo smakować i tyle samo kosztować. Ale czy na pewno? Jest pewien wyjątek. Chodzi o restauracje McDonald's na lotniskach. Ceny za te same produkty są tam zdecydowanie wyższe niż w "normalnych" lokalach. Płać i płacz, podróżniku.
– Kiedyś już naciąłem się na to, że jest tam drożej. Tłumaczyłem to sobie tym, że już po prostu przeszedłem kontrolę i odprawę i za barierkami wszystko jest droższe. Dlatego ostatnio wpadłem przed odlotem do lotniskowego McDonald'sa, ale nawet przed kontrolą bezpieczeństwa. Jakież było moje zaskoczenie, gdy i tam wszystko okazało się droższe. Nie mieli nawet popularnych promocji "2 for u". Sam pracownik przyznał mimochodem, że to przegięcie, ale tak już jest – mówi Bartek, który często wylatuje z kraju.
To nie jednostkowy przypadek. Przegrzebałem internetowe fora i oto, co znalazłem.
Jednym z wymienianych w komentarzach lokali McDonald's jest restauracja na lotnisku im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Postanowiliśmy sprawdzić jakie są tam ceny. 20 minut jazdy i byliśmy na lotnisku. Pierwsze, co rzuciło się w oczy, to ogromne tłumy w lokalu, które od samych "drzwi" nie pozwalały wejść do środka. Szybka kontrola menu i już znaliśmy ceny. Za klasycznego "Big Maca" w zestawie zapłacimy tutaj 20,3 zł, za cheeseburgera – 5,5 zł, za małe frytki 7,7 zł, a za zestaw na śniadanie Kajzerka Jajko i Pieczarki zapłacimy 17,5 zł.
Fot. Adam Nowiński naTemat.pl
– Nie pamiętam dokładnie cen, ale jestem pewny, że tu jest taniej, niż na przykład w Niemczech, czy w Holandii. Tam takie jedzenie w fast foodach jest właśnie zdecydowanie droższe – mówi Piotr. – I w Belgii jest też tak samo – dodaje Olga.
Oboje po przylocie poszli coś zjeść, bo nie jedli nic na lotnisku zagranicą ani w samolocie. "Za drogo" – przyznają. Wybór padł na znanego im McDonalda.
– Może nie jest najzdrowiej, ale jest pewnie, bo ich jedzenie jest takie samo wszędzie, no i jest szybko. Zaraz po posiłku idziemy na pociąg i do domu – do Radomia – mówi Olga.
Pary nie zniechęciły ceny lotniskowe. Ale żeby mieć porównanie, czy jest tam drogo, trzeba było pojechać do innej restauracji tej sieci. Sprawdziliśmy ceny w McDonaldzie w podziemiach dworca centralnego w Warszawie. Tam rzeczywiście było taniej i to całkiem sporo. Za "Big Maca" w zestawie zapłacimy tutaj 16,9 zł (3,4 zł mniej), za cheeseburgera – 4 zł (1,5 zł mniej), za małe frytki 5,7 zł (2 zł mniej), a za zestaw na śniadanie Kajzerka Jajko i Pieczarki zapłacimy 14,4 zł (3,1 zł mniej). To tak mniej więcej od 20 do 25 proc. różnicy w cenie.
Dlaczego taka różnica cen?
Odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta, bo McDonald's to tak naprawdę sieć firm – franczyzobiorców, które odprowadzają amerykańskiemu gigantowi procent od zysków.
– Nasza sieć to w 80 proc. lokale franczyzowe (wśród nich są lokale McDonald’s na lotnisku im. Chopina). Mają więc prywatnych właścicieli, którzy określają ceny a także decydują o udziale w konkretnych działaniach promocyjnych – odpowiedział naTemat Dominik Szulowski z McDonald's Polska.
W przypadku McDonalda na terenie lotniska Chopina jest to spółka HDS Polska, która również wypowiedziała się na ten temat dla "Onetu". Firma tłumaczyła się, że za wysokie ceny odpowiadają wysokie "koszty operacyjne na lotnisku, zarówno ze względów jakościowych jak i bezpieczeństwa".
Ale co to tak naprawdę znaczy i o jakie koszty chodzi? Zapytaliśmy o to Marcina Walków z "Business Insider Polska". Okazuje się, że takie różnice w cenach dotyczą wszystkich lokali, na wszystkich lotniskach.
– Lotniska nawet 40-60 proc. swoich przychodów czerpią z usług pozalotniczych, czyli m.in. wynajmowania powierzchni w terminalu restauracjom i sklepom – tłumaczy Walków. – Zakupy w nich są w większości przypadków droższe niż w centrum miasta. Decyduje o tym przede wszystkim lokalizacja, wysokie opłaty za wynajem powierzchni handlowej, konieczność spełnienia rygorystycznych wymogów bezpieczeństwa, ograniczone możliwości magazynowania i mniejsza konkurencja na specyficznym rynku, jakim jest lotnisko – mówi nasz rozmówca.
Walków zwraca uwagę na to, że pasażerowie też mają ograniczone możliwości, żeby za bramki bezpieczeństwa zabrać ze sobą jedzenie i napoje, a spędzają w terminalu często kilka godzin. Sprzedawcy mogą podnieść ceny, ponieważ wiedzą, że klienci nie pójdą do konkurencji, bo tej często po prostu tu nie ma.