Sąsiad chce zniszczyć restaurację z Warszawy za pomocą... rosyjskiego techno. Właściciele są bezradni

Bartosz Godziński
Mieszkańcowi warszawskiego Żoliborza przeszkadza gwar dobiegający z sąsiadującej restauracji. W ramach protestu puszcza głośno muzykę elektroniczną, która przeszkadza klientom. Wydawać by się mogło, że wszystko przemawia na korzyść sąsiada, ale sprawa ma jednak drugie dno. Pomimo tego że restauracja działa od dłuższego czasu, to konflikt wybuchł wiosną. Niedługo po tym jak sąsiadujący z lokalem dom został wystawiony na sprzedaż.
Zielona, spokojna okolica na Żoliborzu zakłócana jest przez głośną muzykę. Sąsiad (dom w głębi) puszczą ją, bo przeszkadza mu gwar z restauracji (pierwszy plan) Fot. naTemat
Kiedy polsatnews.pl napisał o tej sprawie pierwszy, niemal wszyscy stanęli murem za sąsiadem i krytykowali restaurację. Każdy rozumiał motywację mężczyzny, który chciał mieć święty spokój w zielonej, cichej części Warszawy. Pozory jednak potrafią mylić - wybrałem się więc w to urokliwe miejsce, by sprawdzić czy faktycznie można tam posłuchać rosyjskiego techno (a konkretnie hard bassów).
Komentarze pod artykułem na polsatnews.pl
Restauracja nagle zaczęła wadzić
Od niedawna klienci są katowani muzyką, którą niewprawiony słuchacz określiłby mianem łupanki. To nie wszystko - dodatkowo sąsiad emituje komunikat tłumaczący, dlaczego to robi.

"Nie jesteśmy fanami rosyjskiego techno, ta muzyka jest naszą reakcją na całkowity brak szacunku dla nas i naszego spokoju. Wiemy, że miło jest posiedzieć w cichym żoliborskim ogrodzie, ale nam to zostało odebrane. Jak wy byście się czuli, gdyby w waszym ogrodzie otwarto restaurację działającą od rana do wieczora przez siedem dni w tygodniu".

Poniżej prezentujemy nagranie, który otrzymaliśmy od właścicieli restauracji. Zostało zarejestrowane w niedzielę, 3 czerwca o 16:20 w ogródku. Wyraźnie słychać jak głośna muzyka może przeszkadzać w zjedzeniu posiłku.
Film nagrany z ogródka restauracji YouTube
Miejsce odwiedziłem we wtorek po południu i byłem zaskoczony z dwóch powodów. Po pierwsze nie słyszałem żadnej muzyki, a po drugie na terenie ogródka kameralnej restauracji już siedziało wielu gości, którzy nie byli zbyt głośni. Okazało się, że hard bassy puszczane są tam głównie w weekendy.


Istotnym faktem jest to, że restauracja działa w tym miejscu nie od wczoraj, ale... od ponad 4 lat. Nie jest więc nową firmą, która ni stąd, ni zowąd zakłóciła spokój mieszkańców. – Konflikt zaczął się w kwietniu, gdy po zimie znów otworzyliśmy ogródek. I nagle pojawiły się różne formy wielogodzinnego dręczenia. Kosiarka, która stała tyłem do naszego ogrodzenia, wylewanie substancji o bardzo nieprzyjemnym zapachu, a ostatnio ta muzyka – wylicza w rozmowie z naTemat współwłaścicielka Magda Nowak. Sąsiad próbuje uniemożliwić im prowadzenie działalności w każdy możliwy sposób, choć sam wcześniej często u nich gościł.
Magda Nowak
Współwłaścicielak restauracji

"Wiemy, że możemy być uciążliwi, więc postawiliśmy dźwiękoszczelne ogrodzenie wzorem fachowców, którzy stawiali podobne ściany w ogródkach nad Wisłą. Nie puszczamy, muzyki, respektujemy też ciszę nocną i działamy tylko do 22:00. Raz rzeczywiście przydarzyła się nam wpadka, kiedy to pod naszą niewiedzą zorganizowano wieczór panieński, ale od tamtej pory już nie ma u nas takich imprez. W ogóle ograniczyliśmy przyjmowali większych grup, które głośnym śmiechem irytują sąsiadów".

Restauracja ma stałe grono zwolenników, które trzymają za nią kciuki.
Screen z Facebooka
Przez wojnę z sąsiadem lokal zbiera niskie oceny na Facebooku. Część osób robi to dla żartu, bo usłyszała o sprawie w internecie.
Screen z Facebooka
Dom wystawiony na sprzedaż, właściciel nie odpowiada
Dzwoniłem do drzwi sąsiada trzy razy i choć słyszałem, że ktoś się krząta w środku, nikt mi ich nie otworzył. Znalazłem jednak na stronie z ogłoszeniami ofertę sprzedaży domu. Został wystawiony za 6,6 mln złotych, a w opisie jest podane: "Wokół cała sieć cenionych żoliborskich restauracji i barów". Zdaniem właścicieli restauracji, sąsiad ma problemy ze sprzedażą nieruchomości, właśnie ze względu na gwar z ogródka. I – jak twierdzą – dlatego też postanowił zniszczyć ich działalność wszelkimi sposobami: muzykę puszcza z balkonu, bo dźwiękoszczelny płot najwyraźniej ją zagłuszał.

Wygląda na to, że nikt tak łatwo nie ustąpi i cały konflikt przeniesie się do sądu. – Wzywamy policję notorycznie, podobnie jak sąsiedzi z okolicy. Wydaje im się, że głośna muzyka pochodzi od nas. Funkcjonariusze są więc bardzo zaskoczeni, gdy przyjeżdżają na miejsce. Jeśli nic się nie zmieni, sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Nawet prowadzący sprawę stwierdził, że niegodności ze strony sąsiada są gorsze od tych, które my generujemy – zapowiada współwłaścicielka.



Obawy gastronomików są uzasadnione. Podobny konflikt miał miejsce w 2014 roku w Podkowie Leśnej. Sąsiadowi przeszkadzały hałasujące dzieciaki, które rodzice zabierali do klubokawiarni. Odpalał więc agregat lub puszczał na okrągło płytę Franka Kimono. Właściciele lokalu zostali zmuszeni do zamknięcia działalności.