Duda pogroził PiS – zawetuje ustawę? Spokojnie, to może być "ustawka"

Jarosław Karpiński
Andrzej Duda dał sygnał, że zawetuje nową ordynację do Parlamentu Europejskiego. Ale na euforię za wcześnie. Niewykluczone, że to sprytnie zaplanowany "spektakl niezależności".
Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie m.in. dzięki elektoratowi Pawła Kukiza, który poparł go w II turze Fot: Paweł Kukiz/Facebook
Prezydent się skłania





Wielu ekspertów, w tym Biuro Legislacyjne Senatu alarmowało, że zmiany uchwalone przez parlament oznaczają, iż realny próg wyborczy w wyborach do PE będzie podniesiony do poziomu od 11 do nawet 20 procent. W praktyce eliminuje to mniejsze ugrupowania, a na dodatek może być sprzeczne z prawem Unii Europejskiej.

Zdaniem Katarzyny Lubnauer, szefowej Nowoczesnej decyzja w sprawie weta już zapadła i może to mieć związek z ułożeniem się liderów w ramach obozu władzy. Przypomnijmy, że Jarosław Kaczyński na 70 urodzinach Antoniego Macierewicza mówił, że "Antoni jeszcze bardzo wiele dla Polski zdziała". Pojawiły się nieoficjalnie informacje, że mógłby kandydować do Europarlamentu, albo wyjechać na placówkę dyplomatyczną. Zniknęło za to zagrożenie, że - po wyrzuceniu z rządu - nadal rozważa budowę czegoś na prawo od PiS.

Konsolidacja obozu władzy


Niewiele się tutaj zresztą zmieniło. Na znaczną przewagę PiS nad podzieloną opozycją wskazuje także ostatni sondaż - wprawdzie do sejmików wojewódzkich - ale przeprowadzony na dużej próbie i pokazujący preferencje wyborców w poszczególnych okręgach.

Dr Marek Migalski, politolog i były europoseł PiS, analizuje zapowiedzi Dudy w sprawie weta na dwa sposoby. – Interpretacja, że doszło do porozumienia między PiS a prezydentem, i że dzisiaj odgrywany jest tylko spektakl niezależności Dudy, żeby pomóc mu przed wyborami 2020 roku, jest logiczna i jest to możliwe – wskazuje politolog.

– Ale jest też sprzeczna koncepcja, że nie ma żadnej umowy między Kaczyńskim a Dudą i że jest to samodzielna akcja prezydenta po to by zabezpieczyć sobie możliwość współpracy z mniejszymi ugrupowaniami, szczególnie z Kukizem. Prezydent może tak kalkulować na wypadek gdyby okazało się, że obietnice Kaczyńskiego, iż PiS poprze Dudę w wyborach 2020 roku okazały się nieprawdziwe – tłumaczy dr Migalski.

Ukłon w stronę Kukiza i PSL
Ekspert zwraca uwagę na kalendarz wyborczy. – Najpierw w 2019 są wybory parlamentarne, w których Duda jest potrzebny PiS, a dopiero później są wybory prezydenckie, w których PiS potrzebne jest Dudzie. To że dzisiaj Kaczyński zapewnia o poparciu dla niego ze strony partii jest zrozumiałe z punktu widzenia interesów PiS, ale ta sytuacja może się zmienić po wyborach parlamentarnych – zauważa politolog.

Dlatego, jego zdaniem, prezydent może przygotowywać się na taką okoliczność. – Gdyby PiS wycofał poparcie dla niego, Duda musiałby się prezentować jako kandydat obywatelski. Mógłby wtedy liczyć na mniejsze ugrupowania przede wszystkim na Kukiz '15, który zebrałby mu podpisy. Weto do ordynacji do PE może w przyszłości pomóc Dudzie prezentować się jako kandydat ponadpartyjny – ocenia.

Także według dr Krzysztofa Mazura, prezesa Klubu Jagiellońskiego prezydent Duda doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jego reelekcja zależy od dwóch wypadkowych: że PiS nie wystawi przeciwko niemu kontrkandydata, co da mu przepustkę do drugiej tury oraz że w drugiej turze pozyska głosy wyborców spoza elektoratu PiS-u. 

– Cała jego prezydentura jest balansowaniem pomiędzy tymi dwoma warunkami brzegowymi. Z jednej strony nie może iść na konfrontację z rządem "dobrej zmiany”, a z drugiej strony wie, że jeśli będzie wyłącznie "notariuszem rządu" to "niepisowscy" wyborcy, którzy zagłosowali na niego przeciwko Komorowskiemu, odsuną się od niego – podkreśla.



Chodzi o 2 mln wyborców
– Badania exit polls pokazały, że w drugiej turze Andrzeja Dudę poparli także wyborcy Kukiza, PSL oraz  lewicy, czyli elektorat tych partii, które są dyskryminowane przez nową ordynację. Dlatego głosy osób, które podpisały się pod apelem do prezydenta w sprawie veta - mam tutaj na myśli przede wszystkim Pawła Kukiza i Władysława Kosiniaka-Kamysza - powinny być dla prezydenta istotne – ocenia.

– Ma on zatem nie tylko merytoryczne argumenty, które podnosiliśmy, żeby zawetować tę ordynację, ale także polityczne – podkreśla prezes Klubu Jagiellońskiego.