Morawiecki obiecał im 3 tys. zł. Szefowa Kół Gospodyń Wiejskich: "Jestem zaskoczona jak to się odbyło"

Katarzyna Zuchowicz
Najpierw było 500+, potem 300+, teraz jest 3000 zł. Tyle, zgodnie z najnowszą obietnicą premiera Morawieckiego, miałaby otrzymać kolejna grupa społeczna, którą dostrzegł polski rząd. To Koła Gospodyń Wiejskich, których w Polsce są tysiące. Dla wielu to zawrotna i niewyobrażalnie ogromna kwota. Dla innych kiełbasa wyborcza. – Jestem zaskoczona tym, jak się to odbyło – mówi naTemat Bernadetta Niemczyk, przewodnicząca Krajowej Rady Kół Gospodyń Wiejskich.
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział program wsparcia dla Kół Gospodyń Wiejskich. Fot. Screen/Twitter/Prawo i Sprawiedliwość
Najważniejsza ze wszystkich Gospodyń Wiejskich w kraju nie została zaproszona na spotkanie z premierem Morawieckim, choć wiadomo było, że premier przyjeżdża na Podkarpacie by m.in. wziąć udział w Pierwszym Ogólnopolskim Święcie "Wdzięczni Polskiej Wsi" i spotka się z przedstawicielkami kół z całego kraju.




"Stałe wsparcie dla naszych pań"
Premier rzucił bardzo konkretnymi zapowiedziami pomocy, wymienił m.in. doradztwo prawne, zwolnienia od podatku dochodowego, możliwość uproszczonej księgowości do 100 tys. zł, łatwiejszą rejestrację. I najważniejsze – 3 tys. zł wsparcia, a nawet więcej, dla każdego koła w Polsce.



Nikt do niej nie zadzwonił
Bernadetta Niemczyk o wszystkim dowiedziała się z mediów. Czuła, że coś się szykuje,
bo od tygodnia otrzymywała mnóstwo telefonów od koleżanek z całej Polski.
Mówiły, że dzwonią do nich z urzędów wojewódzkich i każą szybko podać dane kół, które
w tym roku obchodzą 100. rocznicę istnienia, pytały o co chodzi. Do niej nikt z urzędów
nie dzwonił.

A po wizycie Mateusza Morawieckiego na Podkarpaciu telefony rozdzwoniły się znowu.
Tym razem z pretensjami, że podała ich dane. – Ale to nie byłam ja. Nigdy
nie udostępniłabym żadnych danych bez zgody koleżanek. O niczym nie wiedziałam.
W swoim regionie również mam 100-letnie koła, ale mnie nikt o nie nie pytał. Nie byłam


– My, jako koła, naprawdę potrzebujemy tych pieniędzy. Każda kwota się przyda. Dla mojego koła kwota 1000 zł już jest bardzo duża, mamy duże problemy, szukamy sponsorów. To byłaby świetna sprawa, gdyby się udało. Ale trzeba usiąść przy stole i ustalić, jak miałoby się to odbywać. Kobiety w kopertach miałyby otrzymać te pieniądze? Przecież większość KGW nie ma konta bankowego – zastanawia się Bernadetta Niemczyk.

"Uczymy młodych, że podtrzymać tradycje"
W całej Polsce są tysiące takich kół. Działa w nich około 750 tysięcy kobiet (według relacji mediów premier mówił o 20 tys. ). Niektóre działają jak kiedyś – przy kółkach rolniczych. Inne – stworzyły własne stowarzyszenia, by łatwiej było im pozyskiwać środki. Pieniądze zawsze są problemem. Dlatego wielu już cieszy się na wsparcie rządu, choć jednocześnie jest świadomość, że to przedwyborcze obietnice. – Obiecanki cacanki. Poczekamy, zobaczymy. Gdyby zdarzył się taki cud, to bardzo chętnie skorzystamy – mówi nam jedna z gospodyń.

Potrzeby są przeróżne. – Za dwa lata obchodzimy 40-lecie i nie mamy środków. Co byśmy zrobiły za te pieniądze? Trzeba odnowić stroje, bo od 40 lat są te same. Buty, chusty, fartuchy – wszystko jest stare. W tym roku przyznano nam 1500 zł. A wie pani ile kosztuje odtworzenie jednej nowej katanki? 1500 zł – mówi naTemat Bronisława Augustynek, przewodnicząca KGW z Rudna w Małopolsce.

W jej kole działa 14 kobiet. Śpiewają dawne pieśni, biorą udział w konkursach, jeżdżą po festynach, gotują regionalne dania, których młodzi nie znają, robią kwiaty z bibuły i inne dekoracje. – Uczymy młodych, żeby też to znali, żeby podtrzymać tradycje – mówi.

"To nie jest tylko tak, że siedzą i robią swetry"
Na finanse narzekają wszędzie. Kobiety mówią o degustacjach regionalnych potraw, które szykują na festyny, pikniki. Uwielbiają to, ale nikt nie myśli o tym, jak to wygląda od kuchni. Produkty, gaz, prąd – wszystko kosztuje. Do tego dochodzą koszty transportu. Czasem z powodu kosztów rezygnują z niektórych konkursów, bo np. nie stać ich, by dojechać. Na ogół to emerytki.

Jak pozyskują środki? Biorą udział w konkursach, festynach, dożynkach, piszą projekty do urzędów marszałkowskich, utrzymują się ze składek i darowizn. Te, które założyły stowarzyszenia starają się też o fundusze unijne.

Stowarzyszenie Haliny Romańskiej ze Skoczowa skupia 7 kół, otrzymało już ponad 170 tys. z funduszy unijnych, działa prężnie. Prowadzi świetlice, jest kółko bilardowe dla młodzieży, strzelnica pneumatyczna, sportowa, nagłośnienie zewnętrzne, wewnętrzne: – To nie jest tylko tak, że panie siedzą i robią swetry. Angażujemy młodych. Na co byśmy przeznaczyli 3 tys. zł od premiera? Na doposażenie świetlicy.


Potrzeby są ogromne, nikt nie kwestionuje, że koła stoją na straży tradycji. Coraz trudniej do współpracy zachęcić młodych.

Pytam, jak przewodnicząca Krajowej Rady Kół Gospodyń Wiejskich wyobrażałaby sobie
stworzenie takiego programu jak ten, który ogłosił premier: – Spotykamy się w Warszawie
z Prezydium Rady Krajowej lub Radą Krajową Kół Gospodyń Wiejskich, siadamy przy stole,
ustalamy szczegóły również na temat innych form wsparcia, podpisujemy porozumienie.
Tego zabrakło.
Tak się zaczęło

"Towarzystwo Gospodyń” – taką nazwę przyjęła pierwsza organizacja kobieca, która powstała w marcu 1866 r. w Piasecznie. Dopiero pół wieku później, tj. w 1918 r. organizacje kobiet wiejskich w Polsce przyjęły wspólną nazwę: „Koło Gospodyń Wiejskich”. W trudnym czasie, kiedy dopiero zaczęła się kształtować samorządność, kobiety stawiały sobie do realizacji bardzo ambitne zadania". Czytaj więcej

Dwa lata temu w Pałacu Prezydenckim rozpoczęto inaugurację obchodów 150- lecia powstania Kół Gospodyń Wiejskich. - Pani Prezydentowa objęła patronat nad naszym jubileuszem. Do dziś jestem zachwycona, jak to się odbyło. Spotkanie było w bardzo miłej atmosferze i przyniosło nam wiele satysfakcji i do dziś wspominamy chwile spędzone w Pałacu Prezydenckim z Panią Prezydentową - wspomina.