"Nie wygrałem w konkursie na Geja Roku". Nauczyciel Roku wyjaśnia, dlaczego zaprosił na scenę partnera
Polskę obiegła informacja, że Przemek Staroń, który odebrał nagrodę Nauczyciela Roku, zaprosił na scenę swojego partnera. Miał to być z jego strony swoisty coming out. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Przemek – jak wyjaśnia w rozmowie z naTemat – coming outu dokonał dawno temu i nie rozumie, czym ekscytują się media.
Gdy zadzwoniłeś z prośbą o drobne poprawki w artykule o nagrodzie dla Ciebie, wspomniałeś, że być może po raz pierwszy Nauczyciel Roku zaprosił swoich bliskich na scenę. To było świadome?
Nie, spontaniczne. Nie jestem typem, który robi coś pokazowo. Wiele bliskich mi osób przyjechało na tę galę, mama, tato, partner, siostra, szwagier, przyjaciele… czyli wspólnota reprezentująca najbliższych mi ludzi. To, że zostałem Nauczycielem Roku, także traktuję jako nagrodę nie dla siebie, ale dla całej wspólnoty, którą tworzymy z uczniami, seniorami i wieloma innymi osobami.
Ilu ludzi pojechało z Tobą odebrać nagrodę?
Stało ze mną na scenie około 20 osób. Z moich najbliższych nie mogli przyjechać tylko mój brat i bratowa ze względu na obowiązki zawodowe.
Spodziewałeś się, że media aż tak bardzo będą ekscytować się, że na scenę zaprosiłeś swojego partnera i podziękowałeś mu za wsparcie?
Dziwi mnie, że tym się w ogóle można ekscytować.
Ale znasz Polskę, wciąż jesteśmy konserwatywnym krajem. Nauczyciel roku gejem. Naprawdę nie pomyślałeś, jak bardzo może być to sensacyjny news?
Coming outu dokonałem już parę lat temu, mówiłem kiedyś nawet w Radiu Gdańsk, że spędzę z partnerem Walentynki, a gdy było trzeba, wspominałem o tym na konferencjach. Jakoś media w ogóle się tym nie interesowały.
Ale teraz jesteś na świeczniku, zostałeś Nauczycielem Roku.
No tak, społeczeństwo clickbaitów. A ja po prostu zaprosiłem rodziców, partnera, siostrę, szwagra, przyjaciół - najbliższe osoby, które kocham - na scenę, żeby pokazać, że to jest nagroda dla społeczności ludzi, którym bliskie są wartości dobra, prawdy, miłości. Ja staram się kochać ludzi i zaszczepiać to innym. Myślę, że to jest istotne w ramach mojego tytułu.
W szkole wiedzą o twojej orientacji?
Jasne, że tak. Ale oceniany jestem tylko przez pryzmat tego, jakim jestem nauczycielem. A jestem bardzo dobry w tym, co robię. Nigdy moja orientacja nie miała dla nikogo żadnego znaczenia.
Dla rodziców uczniów też nie?
Oczywiście, że nie. Rodzice, uczniowie, dyrektorzy, nauczyciele oceniają mnie wyłącznie przez pryzmat kompetencji. Czuję niesmak, że osoby pozornie myślące liberalnie ekscytują się moją orientacją niczym środowiska prawicowe, które wydają się być bardziej podatne na taki przekaz. A naprawdę w normalnym świecie to nie ma znaczenia. Jesteśmy wszyscy równi w człowieczeństwie (uśmiech).