Nazwano go "sędzią na telefon". Warszawski sędzia chce gigantycznej grzywny dla Morawieckiego

Rafał Badowski
Warszawski sędzia Wojciech Łączewski chce ukarania Mateusza Morawieckiego maksymalną przewidzianą prawem grzywną, która wynosi blisko 43 tys. zł. Sędzia właśnie składa do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego skargę na bezczynność premiera. Szef rządu nie znalazł od lipca czasu, by odpowiedzieć na jego pismo.
Wojciech Łączewski to warszawski sędzia, który domaga się grzywny dla Mateusza Morawieckiego. fot. Grzegorz Bukała/Agencja Gazeta
Do skargi sędziego Łączewskiego dotarł portal Onet. Dotyczy ona słów, jakie latem powiedziała rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska. Mówiła wtedy, jaki jest cel wprowadzanych przez PiS reform sądownictwa. Padły słowa: "chcemy, aby już nigdy więcej nie było sędziów na telefon, żeby nie było sędziego Łączewskiego i innych, którzy mają pewne karty, których nie powinien mieć sędzia orzekający, wydający sprawiedliwe wyroki".

Kilka dni później Łączewski napisał do premiera żądając wyjaśnień. Zapytał, czy słowa rzeczniczki rządu to stanowisko Rady Ministrów czy "należy ją traktować jako eksces Joanny Kopcińskiej" – tak można przeczytać w kopii pisma sędziego z lipca, do której dotarł Onet.


Łączewski chciał też wiedzieć, czy Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik podejmowali działania przeciw niemu, które miałyby na celu wyeliminowanie go z zawodu sędziego.

Mijały kolejne miesiące, a Morawiecki nie zajmował stanowiska w sprawie. Łączewski wysłał pod koniec października ponaglenie, na które do dziś nie dostał odpowiedzi. I dlatego teraz domaga się kary.

O Łączewskim zrobiło się głośno kilka lat temu, kiedy skazał w marcu 2015 r. Mariusza Kamińskiego na trzy lata więzienia za prowokację wobec Andrzeja Leppera w tzw. aferze gruntowej. W listopadzie ułaskawił go Andrzej Duda tuż przed zaprzysiężeniem rządu Beaty Szydło. Stało się to jeszcze przed prawomocnym wyrokiem.

źródło: Onet