Od "myszki agresorki" do "Kałuży w spódnicy". Gasiuk-Pihowicz oskarżona o kolejną zdradę

Katarzyna Zuchowicz
"Sprzedajna", "To się nazywa tupet", "Wstyd", "Zero lojalności" – pod wpisem Kamili Gasiuk-Pihowicz na Facebooku aż się gotuje z emocji. Ludzie piszą, że ich zawiodła. Wytykają, że wcześniej zdradziła Petru, a teraz dokonała zdrady nr 2. Taką metamorfozę w społecznym odbiorze przeszła posłanka. – Zrobiła dokładnie to samo, co kiedyś Joanna Kluzik Rostkowska z PJN. To katastrofa wizerunkowa dla kobiet – zauważa jeden z naszych rozmówców.
Kamila Gasiuk-Pihowicz przeszła z Nowoczesnej do klubu Koalicji Obywatelskiej. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Pod wpisem Gasiuk-Pihowicz o zmianie klubu jest 200 komentarzy. Zdecydowana większość w podobnym duchu. "Kobieto, zdradziłaś Petru, zdradziłaś Lubnauer, kiedy zdradzisz swoich wyborców? Twoja wiarygodność jest bardziej dziurawa niż ser szwajcarski...", "Pani jako Kałuża w spódnicy niszczy jedyną partię, na którą mógłbym głosować" – czytamy pierwsze.

Internauci piszą, że "odwaliła kawał chamstwa wobec kolegów", dobiła partię, a to, co zrobiła to "po prostu świństwo" i "obrzydliwe". "Po raz pierwszy się zawiodłem na Kamili" – ktoś pisze.


Rozmawiamy z Elżbietą Jakubiak, ponieważ ma podobne doświadczenie do Gasiuk-Pihowicz, choć w innym kontekście. W 2010 roku razem z Joanną Kluzik-Rostkowską została wykluczona z PiS. Założyła partię Polska Jest Najważniejsza, w której późniejsza szefowa MEN była prezesem – do chwili, gdy przeszła na stronę PO.


– Gasiuk-Pihowicz zrobiła dokładnie to samo, co Joanna Kluzik-Rostkowska z PJN. Dokładnie to samo, w niczym się nie różnią. To czysta kalkulacja osobista. Gasiuk-Pihowicz odniesie osobisty sukces. W takim sensie, że jeśli PO wygra wybory, zapewne przez cztery lata będzie miała pracę. Może zostanie Rzecznikiem Praw Obywatelskich albo dostanie inną funkcję. Tak jak Joanna została ministrem edukacji. Tyle, że potem straciła reputację i dziś jest nikomu bliżej nie znaną posłanką. Gasiuk-Pihowicz nie będzie w głównym nurcie partii, chyba że PO stanie się socjaldemokracją – ocenia.




Kamila Gasiuk-Pihowicz jest w polityce od trzech lat. Z nikomu nieznanej posłanki bardzo szybko stała się jedną z głównych twarzy Nowoczesnej, która nie bała się grzmieć z mównicy sejmowej, nawet wprost pod adresem Jarosława Kaczyńskiego. Non stop jej nazwisko było obecne w mediach, od początku było widać, że nie jest to typ posłanki, która będzie siedzieć cicho i po skończonej kadencji nikt nie będzie kojarzył jej nazwiska.

Nie raz widzieliśmy jak psuła nerwy politykom PiS. Biegała z plikiem poprawek do ustawy o Sądzie Najwyższym, podczas głośnych posiedzeń sejmowej Komisji Sprawiedliwości próbowała przekrzyczeć posła Piotrowicza, robiła wrażenie znajomością poprawek, ustawy, prawa w ogóle. Zawsze na pierwszej linii walki o sądy. Również na manifestacjach.

– Kaczyński z mównicy obraził kobietę. I mówi do niej: "Won!" Do posła Rzeczypospolitej! Którego wybrał suweren! – grzmiała w Sejmie, gdy prezes PiS właśnie takie słowo rzucił w jej stronę. Dla zwolenników PiS stała się "myszką agresorką", tak nazwała ją posłanka Pawłowicz, a hasło szybko podchwycił Paweł Kukiz.



– Ma potencjał, ale nigdy nie widziałam w niej polityka. Widać, że sprawnie posługuje się językiem i prawem, ale to nie są kompetencje polityka. To jest za mało. Trzeba mieć instynkt polityczny, wizję. Sama obecność w TV i elokwencja to za mało. Ona nie ma idei. Jedyną ideą jest anty-PiS – ocenia Elżbieta Jakubiak.

"Kobiety mają takie same prawa jak mężczyźni"
Dorota Warakomska, prezeska Kongresu Kobiet, uważa wręcz odwrotnie. I oburza się, gdy czytam jej niepochlebne komentarze. A także, gdy pytam, czy decyzja Gasiuk może mieć wpływ na pozycję kobiet w polityce w ogóle.

– Jak mężczyźni tak robią, to wszyscy uważają, że to jest normalne. Ale jak kobiety, to nagle jest wielkie zdziwienie, że jak to? Kobiety mają takie same prawa jak mężczyźni, by zmienić zdanie, przejść do innej partii i mieć własną koncepcję – mówi naTemat.

Sugeruje, by spojrzeć na pierwsze z brzegu nazwiska polityków. Na przykład Ryszard Czarnecki, dziś europoseł PiS, wcześniej związany z Samoobroną. Albo na Romana Giertycha, który przeszedł przez Młodzież Wszechpolską, Ligę Polskich Rodzin, a teraz bliżej mu do opozycji niż PiS.

– Ona jest gwiazdą, być może było jej ciasno. Uważam, że Kamila Gasiuk-Pihowicz jest świetną, pełnokrwistą polityczką. W PO brakuje wyrazistych kobiet. Jeśli patrzeć pozytywnie na to, co się stało, to na ma potencjał. Być może dzięki niej uruchomią się postępowe kobiety w PO. Uważam, że polska polityka potrzebuje takich kobiet jak Kamila Gasiuk-Pihowicz – mówi. Wymienia jej cechy: – Pewność siebie, wynikająca z przekonań, odwaga cywilna, niezwykła pracowitość, poświęcenie i wiedza.

"Denerwuje mnie jak słyszę: O, kobitki, pokłóciły się"


Zastanawia się tylko nad jednym. Co będzie dalej z innymi kobietami Nowoczesnej? Ile z nich zgodzi się z koncepcją Pihowicz? A także, czy była posłanka Nowoczesnej będzie teraz walczyć o prawa kobiet.

– Boję się, żeby nie było takiej sytuacji, że postępowe postulaty, które miała Nowoczesna, znikną teraz z przestrzeni sejmowej, bo nie będzie miał ich kto reprezentować. Pytanie, czy to był jeden z powodów, dla których Gasiuk-Pihowicz przeszła do PO. Mam nadzieję, że nie. Że będzie walczyć o sprawy, które są dla nas ważne – mówi.