Od "Roweru Błażeja" po aferę w sieci. Blogerka z Los Angeles, którą oskarża się o wielkie oszustwo, jest Polką

Katarzyna Michalik
Blogerka podróżnicza Aggie Lal, znana szerzej jako Travel On Her Shoes, przez fanów została oskarżona o oszustwo. Chodzi tu o kurs, podczas którego uczyła ludzi, jak zostać influencerami, a z którego klienci – mówiąc delikatnie – nie byli zbyt zadowoleni. O co chodzi w aferze, związanej z tą mieszkającą w Los Angeles dziewczyną, której prawdziwe imię to Agnieszka?
Aggie Lal aka Travel In Her Shoes, tak naprawdę nazywa się Agnieszka i pochodzi z Polski Fot. Instagram/ travel_inhershoes
Oszustwo czy bezpodstawne oskarżenie?
13 grudnia o aferze wokół Aggie Lal pisała Patrycja Wszeborowska z InnPoland. Przypomnijmy, że blogerka podróżnicza miała zorganizować 12-tygodniowy kurs dla influencerów. Jego koszt wynosił 500 dolarów, a zapisało się na niego aż 500 osób. Część z nich poczuła się jednak oszukana - ich zdaniem dziewczyna nie pomagała kursantom tak, jak się do tego zobowiązała.

Aggie Lal to tak naprawdę mieszkająca w Los Angeles Polka, Agnieszka Lal. Swoją przygodę z mediami rozpoczynała w Polskim Radiu. Jako nastolatka występowała również w popularnym niegdyś programie telewizyjnym"Rower Błażeja". Blogerka studiowała na trzech kontynentach, a do dziś zwiedziła ponad pięćdziesiąt krajów na całym świecie. Pasję do podróżowania przekuła w biznes.
Kto nie marzyłby o takich podróżach? Agnieszka miała zdradzić, jak stać się influenceremFot. Instagram/ travel_inhershoes
Dziś dziewczyna pracuje w branży filmowej w Hollywood i prowadzi podróżniczego bloga Travel In Her Shoes. Jej profil na Instagramie śledzi niemal 900 tysięcy osób, a wiele przepięknych zdjęć zawdzięcza swojemu partnerowi Michaelowi Moretti, który profesjonalnie zajmuje się fotografią i reżyserią.


Co ciekawe, gdy wiele polskich mediów po raz pierwszy opisywało sylwetkę Agnieszki w czerwcu 2018 roku, dziewczyna mogła wówczas pochwalić się "zaledwie" 60 tysiącami obserwujących. Wzrost o ponad 800 tysięcy jest tyleż niespotykany, co imponujący. Nic dziwnego, że kilkaset osób chciało się od niej uczyć.

Blogerka do zarzutów o oszustwo odniosła się oczywiście na swoim Instagramie. Lal przeprosiła wszystkich uczestników, którzy czuli się nieusatysfakcjonowani kursem, a nieopublikowanie czterech z 66 filmów tłumaczyła brakiem Wi-Fi. Zapewniła również, że rozmawiała z każdym z klientów, oferując im zwrot pieniędzy.
Blogerka przeprosiła za zaistniałą sytuację i zaproponowała zwrot pieniędzy. Czy to pomoże jej zatrzeć złe wrażenie?Fot. Screenshot Instagram/ travel_inhershoes
"Dowiedziałam się, że niektórzy kursanci byli rozczarowani. Złamało mi to serce, bo ten kurs był moim "dzieckiem", nad którym pracowałam od czerwca (...). Byłam zaszczycona, że tyle wspaniałych ludzi wzięło w nim udział i naprawdę okropnie czuję się z tym, że zawiodłam moje 'plemię'. Moją intencją było inspirowanie społeczności, którą kocham i nigdy nie chciałam, abyście poczuli się wykorzystani".

Słowa wsparcia od wiernych fanów
Po stronie podróżniczki opowiedziała się popularna polska blogerka Elajza, znana jako Fashionelka, podkreślając jak straszny jest fakt, że fani jednego dnia mogą kochać, a innego oskarżać o kradzież.

"Przerażające. Internetowy lincz jest jak zaraza. 99,9% ludzi ta sytuacja w ogóle nie dotyczy, a wypowiadają się jakby to ich dotyczyło. Teraz już nikogo nie obchodzi jak sprawa się zakończy, chcą dalej taplać się w tym jadzie. Aga dużo siły dla Ciebie!".

Wypowiedź została przez wiele osób skrytykowana, a jej samej zarzucono hipokryzję. Fani twierdzili bowiem, że Travel In Her Shoes ewidentnie kupowała obserwatorów (ich liczba wzrastała w zaskakującym tempie), natomiast Fashionelka słynie z krytykowania takich osób i nie pochwala nieuczciwego budowania grupy odbiorców.
Część obserwatorów nie przyjmuje tłumaczenia o braku Wi-Fi. Ogromna ilość osób jednak trzyma stronę AgnieszkiFot. Instagram/ travel_inhershoes
O nieuczciwych praktykach na Instagramie w sierpniu opowiadał mi szczegółowo Warszawiak z Warszawy.

Przyznajmy, pod postem Agnieszki pojawiło się również wiele wsparcia i głosów zachwalających kurs. Wygląda więc na to, że Polce udało się zbudować grupę wiernych fanów, którzy potrafią stanąć za nią murem. Prawda, jak to zwykle bywa, zapewne leży gdzieś pośrodku. Niestety, dziewczynie długo nie uda się odciąć od skojarzeń z finansowym oszustwem.