Duda spotka się z "Tropikalnym Trumpem". To on mówił, że "wolałby, żeby jego syn-gej umarł"
Co roku do szwajcarskiego Davos zjeżdżają głowy państw i prezesi wielkich firm, żeby razem dyskutować o biznesie. Polskę reprezentować będzie Andrzej Duda, który oprócz rozmów biznesowych spotka się także z nowym prezydentem Brazylii – Jairem Bolsonaro. Brazylijski polityk zyskał miano "Tropikalnego Trumpa" – nie ze względu na wygląd, a podobne kontrowersje, które wywołuje.
O Jairze Bolsonaro pisała już na łamach portalu naTemat.pl Katarzyna Zuchowicz. Przybliżyła jego sylwetkę jeszcze w momencie kampanii prezydenckiej. Jako kandydat wielokrotnie nawiązywał do polityki prowadzonej przez Donalda Trumpa. Mało tego, po wyborze Trumpa na prezydenta zapowiedział, że Brazylia też pójdzie tą drogą.
Ale poparcie skrajnej prawicy i chęć wprowadzenia dyktatury (tak mówią przeciwnicy Bolsonaro) to nie jedyny zarzut pod adresem nowego prezydenta Brazylii. "Tropikalny Trump" chwalił dyktaturę wojskową, w czasie której stracono setki ludzi, a tysiące trafiło do więzień, uderzał w mniejszości, środowiska LGBT, czarnoskórych, kobiety.
"Mówił, że jego dzieci nie mogłyby być gejami, bo są zbyt dobrze wykształcone. Nie byłby w stanie kochać syna homoseksualisty, wolałby, żeby zginął w wypadku. Gdyby zobaczył dwóch całujących się homoseksualistów, uderzyłby ich" – pisała o nim dziennikarka naTemat.
To jednak nie wszystko. Bolsonaro krytykowany jest za sposób, w jaki odnosi się i traktuje kobiety. Uważa je za ignorantki. Nie dałby pracowniczce takiej samej pensji co mężczyźnie, bo kobiety zachodzą w ciążę. Największy szok wywołał kilka lat temu, gdy publicznie powiedział do lewicowej kongresmenki Marii do Rosario, że by jej nie zgwałcił, bo jest za brzydka.
Stąd wiele akcji w mediach społecznościowych przeprowadzanych jeszcze podczas kampanii wyborczej, które miały nie dopuścić, żeby Bolsonaro został prezydentem Brazylii. Jedną z najbardziej znanych była #NotHim (nie on – red.).
Ostatecznie "Tropikalny Trump" pokonał w drugiej turze wyborów swojego kontrkandydata Fernando Haddada. Jednym z pierwszych, którzy złożyli mu gratulacje, był nota bene Donald Trump.