"Pijana Wiśnia" w Warszawie. Ukraińcy stworzyli bar, który z miejsca stał się hitem

Katarzyna Michalik
Nowy Świat w Warszawie dotychczas proponował przede wszystkim restauracje i bary typowo turystyczne – drogie i najczęściej pozbawione klimatu. A przecież to jedna z piękniejszych warszawskich ulic! Ostatnio, wprost ze Lwowa, przywędrował tu koncept "Pijana wiśnia". Czy ukraiński bar ma szansę ożywić Nowy Świat?
"Pijana wiśnia" powstała na Ukrainie. Od pewnego czasu jest również w Warszawie i podbija serca Polaków pyszną wiśniówką Fot. naTemat.pl
Powiew świeżości na Nowym Świecie
Kebaby, sieciówkowe kawiarnie i – w dużej mierze – zbieranina przypadkowych restauracji z kuchniami z całego świata. Dotychczas Nowy Świat, mimo całej swojej urody, ofertą gastronomiczną i rozrywkową szczególnie nie zachęcał, a ten ukraiński bar ma sporą szansę to zmienić.

O miejscu po raz pierwszy dowiedziałam się od przyjaciółki, która odwiedziła je w Kijowie w wakacje 2018 roku. Zachwycała się wtedy przyjazną atmosferą, pysznym smakiem wiśniówki i fajnym sposobem jej podania. Szczęśliwy traf chciał, że kilka miesięcy później ten sam lokal został otwarty w Warszawie.


Miejsce zwraca uwagę już z zewnątrz. Przed wejściem, mimo zimy, znajdziemy stoliki i ogrzewacze, przy których można przystanąć. W rozgrzaniu się pomoże również mini "barek", gdzie kupimy grzaną wiśniówkę, po wypiciu której żaden mróz nam nie będzie straszny. A to dopiero początek.
Szocik wisniówki jest "nieco" większy niż te, do których przywykliśmy w pijalniach wódki. Alkoholu nie pijemy "na raz", a delektujemy się nimFot. naTemat.pl
Ukraińska wiśniówka – sposób podania
"Pijana wiśnia", jak sama nazwa wskazuje, to bar serwujący wiśniówkę. Tylko i wyłącznie. Może być mała albo duża, na ciepło albo na zimno – ale zawsze jest to wiśniówka. Warto zaznaczyć, że nie ma za wiele wspólnego z trunkiem, który znajdziemy na sklepowych półkach – sztucznym w smaku i gwarantującym sporego kaca następnego dnia.

Jest słodka i pyszna, a jeszcze ciekawszy jest sposób jej serwowania. To nie klasyczny szot w pijalni wódki, ale ciekawe doświadczenie, które wyróżnia lokal na tle innych okolicznych pubów czy koktajl barów.


Zamawiając kieliszek przy ladzie, barmani nalewają do pełna tak, że alkohol niemal wylewa się ze szkła. Następnie klient proszony jest o nachylenie się nad kieliszkiem i upicie – bez użycia rąk! – jak największego łyka wiśniówki. Kiedy to zrobi, barmani dorzucają do drinka owoce wiśni w zalewie. Mała rzecz, a od razu chce się tam być.

Obsługa w większości pochodzi z Ukrainy, co sprawia, że będąc w centrum Warszawy możemy poczuć się jak we lwowskim barze, co dodaje całości dodatkowego klimatu.

Tutaj odnajduje się każdy
Knajpa nie ma miejsc siedzących – tutaj się stoi, rozmawia, pije i śmieje. Drzwi się nie zamykają, do środka wciąż wchodzą nowi klienci zahipnotyzowani czerwonym wnętrzem "Pijanej wiśni". Dodam, że to klienci w każdym wieku – spotkamy tu studentów, grupy 30-latków, ale i osoby pod 70-tkę! Wygląda na to, że wiśniówka łączy pokolenia.

Jak zdradził mi menedżer warszawskiego baru, w podobnych knajpach na Ukrainie znakomitą większość klientów stanowią właśnie Polacy. Nic więc dziwnego, że koncept sprawdził się również w naszym kraju.

– Oryginalny sposób picia wiśniówki na Ukrainie stał się już niemal tradycją. Warszawski lokal jest bardzo popularny, mam nadzieję, że i tu stanie się to taką tradycją – dodaje.


Wnioskując po ogromnej ilości gości, atrakcyjnym wnętrzu i świetnej atmosferze wszystko wskazuje na to, że jest to wysoce prawdopodobne. Jeśli ukraińska wiśniówka wam zasmakuje, na miejscu możecie tez kupić ją "na wynos" – w butelkach i buteleczkach w każdym rozmiarze.

To miejsce ma szanse odczarować Nowy Świat, który dotychczas przez mieszkańców Warszawy często był pomijany ze względu na jego turystyczną ofertę. Wreszcie pojawił się tam bar, który wzbudza ciekawość, a wychodzi się z niego z uśmiechem na twarzy. I to nie tylko za sprawą samej wiśniówki.