"Otwarty nóż w jednej kieszeni, gaz pieprzowy w drugiej". Kobiety opowiadają, jak wracają nocą do domu

Ola Gersz
Nocne wyjścia często stresują. Ba, wręcz przerażają. Ciągle słyszymy w mediach o atakach, gwałtach czy zaginięciach, trudno więc się nie bać. Ale jak się obronić? Kobiety dobrze to wiedzą i mają wiele przydatnych "protipów".
Powrót nocą do domu czasem mrozi krew w żyłach Fot. Marta Błażejowska / Agencja Gazeta
Gaz pieprzowy, scyzoryk, naładowany telefon? Jak wrócę do domu? O której? Którędy? Z kim?

W przypadku kobiet każde nocne wyjście wiąże się z obmyśleniem strategii.

Niestety nie mogą one pozwolić sobie na beztroskę, muszą stale być czujne. Ataki na tle seksualnym są codziennością, a ich ofiarą może paść każda kobieta (atakowani są też mężczyźni, ale znacznie rzadziej), obojętnie jak jest ubrana.

Niedawno kobiety opowiadały naTemat najbardziej absurdalne i przerażające historie z komunikacji miejskiej. Wiele z nich radziło, co robić, aby zminimalizować ryzyko spotkania z natrętem czy zboczeńcem. Teraz pytamy dziewczyny o to, jak przygotowują się na powrót nocą do domu.


Jak zauważyła jedna z rozmówczyń, "bardzo to przykre, że mamy rozmowę o tym, »jak się nie dać«, ale taka jest rzeczywistość". Trafiła w sedno. Kobiety naprawdę nie powinny już obmyślać strategii, jak wrócić bezpiecznie do domu. Ale jednak wciąż muszą.

Oto wskazówki (tzw. protipy) kobiet, jak bronić się przed ewentualnym atakiem.

Uber wygrywa
Kluczowe jest oczywiście to, jak wracamy. Kiedy nie możemy wrócić samochodem (własnym lub z kimś), najpopularniejsza jest oczywiście komunikacja miejska.

Ale słynne nocne autobusy są też oczywiście najbardziej ryzykowne – zwłaszcza, kiedy wraca się samemu, a nie z przyjaciółmi. Nie dość, że można natknąć się na niebezpieczne typy, to jeszcze trzeba przejść z przystanku do domu, a to największa zmora wielu kobiet.

Jaka jest alternatywa?

Asia: "Wracam taksówką/Uberem. I szybciej, i bezpieczniej, i pod same drzwi".

Agnieszka: "Jak wracam późno wieczorem, to zawsze Uber".

Daria: "Często korzystam z taxi. Jak jestem z bliską mi osobą, facetem, to proszę o odprowadzenie. Aczkolwiek kumple też gwałcą, mój, wieloletni, próbował już za pomocą pigułki gwałtu".

Jeśli wybieramy autobus (nie wszystkich stać na Ubera, szczególnie jeśli wychodzi się często albo pracuje na nocną zmianę), też warto mieć na uwadze kilka rzeczy.

Ada: "W autobusie siadam na samym przodzie, możliwie blisko kierowcy".

Natalia: "Mam taki smutny protip, który w większości grafik «co robisz, żeby uniknąć napaści» się nie pojawia: w autobusie nocnym/wieczornym siadam zawsze obok miejsca zajętego już przez dziewczynę. W ten sposób ani do mnie, ani do niej nie dosiądzie się żaden oblech".

Nie przez podwórka
Istotne jest też, żeby dobrze zaplanować podróż z przystanku do domu.

Po pierwsza – trasa.

Daria: "Chodzę jasnymi i głównymi ulicami, nie zakładam kaptura".

Emilia: "Wybieram zawsze główne ulice, nie przez podwórka".

Ula: "Daję znać mojemu rodzeństwu, z którym mieszkam, kiedy wysiadam z autobusu – oczywiście, kiedy wiem, że jeszcze nie śpią. Mówię im też, którędy będę szła. Dzięki temu wiedzą, że powinnam być w domu za kilka minut, a kiedy nie będzie mnie na czas, powinni zacząć się niepokoić".

Marysia: "Podrzucam taki tip, korzystam z niego co prawda tylko, kiedy jadę gdzieś na stopa, ale może się przydać – udostępniam przyjaciółkom moją obecną lokalizację na Google Maps".

SOs w telefonie
Trasa trasą, ale co dalej? Co robią kobiety, żeby nie tylko uniknąć ataku, ale też, aby się obronić?

Ania: "Wracając po zmroku, kiedy widzę, że idzie za mną mężczyzna, zatrzymuję się i pozwalam mu przejść obok siebie, aby iść za nim".

Wiktoria: "Kiedy wiem, że idzie za mną facet, na chwilę staję i udaję, że coś sprawdzam na telefonie. Kiedy mnie wyminie, czuje się o wiele spokojniejsza. Zresztą nie tylko ja. Kiedy zdarza mi się iść za samotnymi dziewczynami, te zawsze zaniepokojone odwracają się i patrzą kim jestem. Kiedy widzą, że jestem dziewczyną, oddychają z ulgą i spokojnie idą dalej".

Kluczowy jest tez oczywiście telefon.

Magda: "Zawsze mam telefon w pogotowiu".

Oliwia: "W iPhonach można ustawić kontakty SOS, które dostają Twój sygnał i lokalizację, a telefon dzwoni pod numery i zaczyna wydawać dźwięk alarmowe".

Daria: "Aktywny przycisk alarmowy – mam zapisane numery do trzech najbliższych osób. Nigdy nie słucham tez muzyki".

Emilia: "Brak słuchawek na uszach i trzymanie palców na przyciskach alarmowego sos w komórce".

Rozmowa? Niekoniecznie
Jest jeszcze kwestia rozmowy przez telefon (albo udawania, że się rozmawia – szczególnie, kiedy wszyscy członkowie rodziny lub przyjaciele już śpią). Tutaj opinie są podzielone.

Ala: "Często do kogoś dzwonię, chyba że jest późno w nocy – wtedy udaję rozmowę".

Sonia: "Kiedy idę z przystanku, a ktoś za mną idzie lub w pobliżu jest grupa mężczyzn, albo do kogoś dzwonię, albo udaję, że rozmawiam. Myślę sobie, że może wtedy nikt mnie nie zaatakuje, bo będzie miał świadka przez telefon i pomyśli, że za dużo zachodu".

Jednak wiele dziewczyn odradza taką strategię.

Klaudia: "Ponoć rozmawianie przez telefon/udawanie nie jest wcale takie dobre, bo oznacza że jesteśmy mniej skupione na otoczeniu, co robi z nas łatwiejszy cel".

Sylwia: "W sytuacjach, kiedy nie mogę wrócić autem, z zaufaną osobą albo taksówką, nigdy nie używam telefonu, żeby nie blokować rąk i się nie rozpraszać. Nie mam też słuchawek, żeby dobrze słyszeć co się dzieje wokół mnie".

Ada: "Jak idę gdzieś sama nocą, to staram się nie mieć nic, co rozprasza uwagę.
Żadnej muzyki na słuchawkach, nie odbieram też wtedy telefonu i nie piszę na komórce".

Gaz, scyzoryk, latarka
Ostatnie, ale wcale nie najmniej ważne: "broń". Kobiety wracające samotnie nocą nie chcą być bezbronne, dlatego zawsze starają się mieć w torebce, coś co mogą użyć przeciwko napastnikowi.

Daria: "Otwarty nóż w jednej kieszeni, gaz pieprzowy, klucze w garści".

Beata: "Mam zawsze przy sobie gaz pieprzowy w żelu, żeby się samej nie nawdychać. Strzelasz nim w klatkę piersiowa napastnika, żeby opary mu poszły w twarz".

Iga: "Trzymam obie ręce w kieszeniach. Jedną na gazie pieprzowym lub kluczach, drugą na telefonie".

Ania: "Metalowy pilniczek w dłoni w kieszeni".

Sylwia: "Jeśli idę ciemną ulicą i jestem niedaleko domu, trzymam w rękach klucze w taki sposób, żeby w razie czego wbić napastnikowi w punkty bolesne (czyli wszystkie klucze między dwoma palcami, a nie każdy gdzie indziej, jak kastet). Trzymam też torbę tak, żeby w razie czego łatwo nią uderzyć albo rzucić w celu odwrócenia uwagi".

Natalia: "Może trochę hardkorowe rozwiązanie, ale dostałam od taty taką latarkę, która ma też tryb rażenia prądem. Nie używałam jej – odpukać, żeby nie było potrzeby – ale na sucho to niezły straszak. No i jest niewielka, spokojnie zmieści się do torebki".

Samoobrona nie zaszkodzi
Wiele rozmówczyń radzi też naukę samoobrony albo poznanie kilku przydatnych trików. Szybka reakcja albo chwyt z zaskoczenia mogą być ratunkiem w najbardziej niebezpiecznej sytuacji. Albo pozwolą chociaż zaskoczyć napastnika i dać zaatakowanej osobie czas na ucieczkę.

Basia: "Jeśli kobieta ogólnie nie czuje się bezpiecznie, to może spróbować zajęć samoobrony – działają na pewność siebie i uczą jak sobie radzić w sytuacji zagrożenia".

Sylwia: "Wracając nocą, zawsze dokładnie obserwuję otoczenie i oddalam się od potencjalnego źródła zagrożenia (np. podpite typy). Gdy przechodzę obok grupki facetów, których się obawiam, układam w głowie strategię obrony – chodzę na zajęcia z samoobrony, przypominam sobie więc chwyty i ciosy, których mogłabym użyć np. przy tej liczbie przeciwników i ich ustawieniu.

Nie wiem, czy okazałaby się ona skuteczna w rzeczywistym starciu, ale to mi pozwala poczuć się pewniej – nie idę wtedy ze spuszczoną głową i nie muszę stawiać się w pozycji potencjalnej ofiary". Powtórzmy: fakt, że kobiety muszą aż tak planować powrót do domu, nie jest normalny. Nie powinno tak być.

Niestety wciąż w takim świecie żyjemy. Najważniejsze są więc czujność oraz dmuchanie na zimne.