Kamil Sipowicz bardzo szczerze o żałobie po śmierci Kory. "Każdego dnia myślałem o samobójstwie"
– Wierzę, że jeszcze się spotkamy. Inaczej nie pozostałoby nic innego jak samobój – szczerze przyznał w rozmowie z dziennikarką "Newsweeka" Kamil Sipowicz. Mąż zmarłej w lipcu zeszłego roku Kory w poruszającym wywiadzie opowiedział o żałobie po śmierci legendarnej wokalistki.
– Każdego dnia. Dużo jeżdżę samochodem i słucham książek. Ostatnio "Lalki" Prusa i nagle poczułem się jak ten Wokulski. Racjonalny, wierzący w naukę, posyłający kurwę na kurs szwaczki, żeby zrobić coś dobrego, a jednocześnie cały czas myślący o samobójstwie. "Gdybym wiedział, że potem już nic nie ma, to bym się zabił" – mówi Wokulski. Też mam takie myśli, ale ponieważ mam też kontakt z Korą, to wiem, że nie mogę się zabić, bo sprzeniewierzyłbym się jej woli – przyznał Aleksandrze Pawlickiej Kamil Sipowicz.
Fot. "Newsweek"
– Stany euforii okupuję potwornymi dołami. Na granicy samobójstwa, ale wiem, że ona tego nie chce. Gdy jeszcze żyła i wracaliśmy z ostatniej chemii, zadzwonił do mnie Tomek Stańko. W trakcie rozmowy stwierdził, że zdarza mu się myśleć o samobójstwie. Byliśmy z Korą w fatalnym stanie psychicznym, oboje wiedzieliśmy, że ta chemia niczego już nie zmieni, więc nie zastanawiając się długo, powiedziałem Tomkowi: "Rób, jak uważasz", a Kora na to: "Co ty mówisz! Żadnego samobójstwa!" – opowiadał Sipowicz.Stańko umarł dzień po Korze.
Sipowicz w rozmowie z Aleksandrą Pawlicką mówi także o tym, jak odchodziła Kora. – Przerzut na mózg to jest koszmar. Kora przeszła piekło, a ja z nią – podkreślił. I dodał: – Przyszedł moment, gdy zaczął się ból. Kora zaczęła strasznie krzyczeć. Nie mogłem dodzwonić się do hospicjum. Myślałem, że oszaleję – wyznaje mąż piosenkarki.
Cały wywiad pt. "Egzamin z miłości" można przeczytać w poniedziałkowym wydaniu "Newsweeka".
źródło: "Newsweek"