"Jest jak buldożer". To nie przypadek, że właśnie ten minister z Izraela wywołał konflikt z Polską

Katarzyna Zuchowicz
To jest stary polityczny wyga, żaden nowicjusz. Israel Katz doskonale wiedział, co mówi. W izraelskim parlamencie jest od 1998 roku, od 16 lat piastuje ministerialne funkcje. Ostatnio szef wywiadu. Znany z ciętego języka i niemałych ambicji politycznych. Sam mówił, że chciałby zostać premierem. Kim jest nowy szef MSZ, który wywołał konflikt z Polską, przypominając opinię, że "Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki"?
Szef MSZ Izraela Israel Katz (po lewej) oburzył Polaków słowami o polskim antysemityzmie. Fot. Facebook/Israel Katz
Israel Katz powinien przejść do historii jako minister spraw zagranicznych, któremu od objęcia stanowiska wystarczyło parę godzin, by wywołać konflikt, o którym grzmią największe media na świecie. "Szczyt odwołany. Spór Izraela i Polski o Holocaust", "Polska i Izraela kłócą się o Holokaust" – donoszą zagraniczne portale.

Katz został szefem MSZ w niedzielę (tymczasowym, do kwietniowych wyborów, ale to bez znaczenia), a już w poniedziałek rano w Polsce się gotowało. To po jego słowach premier Morawiecki podjął decyzję, że żadna delegacja z Polski nie pojedzie na szczyt V4 do Izraela, bo uznał je za "absolutnie niedopuszczalne". – To naprawdę zdumiewające, że nowo mianowany minister spraw zagranicznych Izraela przytacza tak haniebną i rasistowską ocenę – zareagował ambasador RP w Izraelu Marek Magierowski.


Dostał trzecie ministerstwo
Przypomnijmy, Israel Katz podkręcił atmosferę po wywiadzie premiera Benjamina Netanjahu dla "Jerusalem Post" i słowach, które rzekomo miały paść z jego ust – o tym, że "Polacy pomagali Niemcom zabijać Żydów".

– Byli Polacy, którzy kolaborowali z Niemcami – bronił Netanjahu w wywiadzie dla izraelskiej telewizji i24NEWS. Zacytował też słowa byłego premiera Icchaka Szamira o tym, że "Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki".

Katz stanął na czele MSZ trochę przez przypadek. Do niedzieli resortem kierował premier Netanjahu, podobnie zresztą jak czterema innymi resortami. Przed wyborami był jednak coraz większy nacisk, że za dużo ma tych ministerstw, więc jedno musiał oddać. Katzowi – dotychczasowemu ministrowi transportu i wywiadu, który w sumie, pod sobą, ma teraz trzy ministerstwa.

Mało dyplomatyczny język
Ale sam wybór trudno uznać za przypadkowy. Katz to jeden z najbardziej wpływowych polityków prawicowego Likudu. Jeden z najbardziej radykalnych ludzi w partii. "Znany jako polityczny buldożer" – pisał o nim "New York Times". Z ambicjami i niewyparzonym, mało dyplomatycznym językiem. O zdecydowanych poglądach i ambicjach, by zostać premierem, choć – jak się podkreśla – nie zamierza konkurować z Netanjahu.

Po pierwszym dniu urzędowania widać za to, jakie wzbudza kontrowersje. "To taki izraelski Waszczykowski" – podsumował jeden z polskich internautów.

"Dyplomatyczne" zapędy ujawnił już dawno, jako minister transportu i wywiadu. Ostro np. uderzył w rzecznika Białego Domu, gdy ten stwierdził, że Hitler nie używał broni chemicznej. Domagał się przeprosin albo jego rezygnacji ze stanowiska. Sean Spicer przeprosił. – Jeśli Iran będzie kontynuował ofensywne operacje przeciwko Izraelowi w Syrii, damy mu lekcję, której nigdy nie zapomni – ostrzegał niedawno, gdy irański dron przekroczył izraelską przestrzeń powietrzną. Mocno uderzał też w Hezbollah, grzmiał, że Izrael narysował czerwoną linię i nie pozwoli Libanowi, by stał się "fabryką", w której produkowane są pociski dla Iranu.

"Zdejmuje z Polaków współodpowiedzialność"
Niektórzy w Polsce też mogą go pamiętać. Już rok temu – gdy przetaczała się pierwsza fala konfliktu na linii Polska-Izrael za rządów PiS – to on wzywał Netanjahu, by wezwał ambasador Izraela w Warszawie na konsultacje do kraju. O ustawie o IPN mówił, że jest surowa. Wtedy też padły ostre słowa pod adresem Polaków: "Zdejmuje ona z Polaków współodpowiedzialność za Holokaust i zaprzecza udziałowi Polski w Holokauście przeciwko Żydom".

Trudno jednak w jego biografii trafić na wątek Polski. Wiadomo, że jego ojciec był łotewskim Żydem, matka pochodziła z Rumunii.

– W każdej żydowskiej rodzinie, która przeżyła zagładę na terenie Polski, znajdą się opowieści, które stawiają Polaków w negatywnym świetle. Oczywiście oprócz Polaków, którzy pomagali. Dlatego jeśli w Izraelu ktoś coś takiego powie, nabije mu to punktów przed wyborami – reaguje jeden z przedstawicieli żydowskich w Polsce. Niewiele jednak potrafi o Katzu powiedzieć.

Polityk, choć wpływowy, dotąd nie wzbudzał wielkiego zainteresowania również w internecie. Teraz na jego wypowiedź zareagowały również środowiska żydowskie w kraju. Po aferze z Polską w jego biografii na Wikipedii pojawił się też dość obszerny, nowy wątek. "Ładnie zacząłeś urzędowanie"
Katz, rocznik 1955, ukończył stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Hebrajskim. Ministerialną karierę rozpoczął od Ministerstwa Rolnictwa. W transporcie zasłynął m.in. planem połączenia linią kolejową państw arabskich z Morzem Śródziemnym, przez Izrael.

"Opowiada się za aneksją Zachodniego Brzegu, zerwaniem relacji z Autonomią Palestyńską, ale gotów jest zaakceptować autonomię dla Palestyńczyków w nowej formie i z przyznaniem w niej pewnych wpływów Jordanii" – pisze o nim "Rzeczpospolita". W 2010 roku głośno było o nim za sprawą segregacji płciowej w autobusach, co sąd nakazał mu zmienić.

Jest aktywny na Facebooku i Twitterze. Zamieszcza zdjęcia rodziny, niedawno pochwalił się narodzinami wnuczki. Polacy oburzeni jego wypowiedzią już odkryli jego konta. "Ładnie zacząłeś urzędowanie", "Israel Katz powinien być w Polsce persona non grata!!!" – piszą w komentarzach. Niektórzy zalewają go zdjęciami, nagraniami, danymi, które pokazują, jak Polacy pomagali Żydom.