Krzysztof Kononowicz znów jest pośmiewiskiem. Jego reality show z Białegostoku śledzą tysiące osób
O Krzysztofie Kononowiczu zrobiło się głośno w 2006 roku za sprawą spotu wyborczego, w którym wypowiedział słynną sentencję "Nie będzie niczego". Ostatecznie nie został prezydentem Białegostoku, a wrzawa wokół niego ucichła niemal do zera. Jednak w internecie dostał drugie życie. Choć został gwiazdą, jego filmy, które przypominają patrostreamy, są mocno kontrowersyjne.
Krzysztof Kononowicz znów jest gwiazdą internetu
Niedoszły prezydent rządzi głównie na YouTube. Możemy znaleźć tam setki, o ile nie tysiące filmików, w których występuje. Jest też popularny na Wykopie, którego użytkownicy w ironicznym tonie ekscytują się jego poczynaniami i na bieżąco je analizują. Internauci stworzyli nawet kompendium wiedzy o słynnym białostocczaninie - Kononopedię.
Kononowicz nie podbija sieci w pojedynkę. Postacią drugoplanową (jedni go uwielbiają, a drudzy nienawidzą) w tym swoistym mikrokosmosie internetowym jest Wojciech "Major" Suchodolski. Skąd się tam wziął?
"U Konona zawsze były libacje alkoholowe, trochę lumpów się tam przewijało, aż w końcu i Major zaczął tam przychodzić z menelami i bywać w ramach degustacji denaturatu bożego. Przychodził i przychodził, zaprzyjaźnił się z Kononem i w końcu został" – relacjonuje RzecznikWykopu.
Pomiędzy oboma youtuberami często dochodzi do kłótni i spięć (internauci zarzucają Majorowi, że jest "pasożytem" i niewdzięcznikiem, gdyż to Kononowicz z własnej woli przyjął go pod swój dach), ale generalnie to ich wspólne perypetie możemy śledzić na ekranie. Prowadzą też Biuro Interwencji Obywatelskich, które powstało w celu pomocy mieszkańcom Białegostoku.
Rozmawiałem z rzecznikiem policji w Białymstoku i niestety nie mógł ujawnić żadnych informacji na temat zgłaszanych przez Kononowicza spraw oraz interwencji dotyczących jego osoby. Strażnicy miejscy powołali się z kolei na RODO. "Nie udzielamy żadnych informacji na temat osób, w stosunku do których prowadzimy czynności wyjaśniające, ani też o zgłoszeniach, jakie od nich otrzymujemy" – napisali.
Czy z "Kononem" wszystko jest w porządku?
Krzysztof Kononowicz tylko pozornie wygląda na patostreamera. Co prawda przebywa na bezrobociu i żyje z filmików (Major pewnego razu zdradził, że przez miesiąc na reklamach na YouTube zarobił 348 dolarów - ok. 1300 złotych), ale nikogo nie udaje, nie krzywdzi i nie upija się jak inne antygwiazdy YouTube'a. Jest po prostu sobą. I tu pojawia się problem.Wielu widzów może odnieść wrażenie, że Krzysztof Kononowicz ma problemy natury psychicznej. Pomimo tego, że zdecydowana większość komentarzy odnosi się do samych nagrań, to są też pojedyncze głosy rozsądku.
Screen z YouTube
Kononowicz zapewniał na jednym nagraniu, że pochodzi z rodu Piłsudskich. W innym filmiku opowiadał o swoim rzekomym pobycie w wojsku. Twierdził też, że był przewodniczącym białostockiej "Solidarności", ale w oficjalnych dokumentach nie ma o nim ani słowa.
Poczytalność Kononowicza była kwestionowana kilkukrotnie. Chodziło o napad z 2015 roku. Do jego domu wtargnęło trzech mężczyzn i brutalnie pobiło. Biegli w procesie uznali, że pan Krzysztof jest poczytalny, choć kilka lat wcześniej, w innej sprawie, specjaliści orzekli inaczej. Ostatecznie bandyci zostali skazani na więzienie.
Od czasu procesu mógł jednak podupaść na zdrowiu. W zeszłym roku trafił na obserwację do szpitala psychiatrycznego w Choroszczy. Rzecz jasna - ku uciesze internetowej gawiedzi, a o wszystkim można przeczytać lub zobaczyć nagranie w sieci. Powód interwencji ratowników? Donosy świadczące o tym, że Krzysztof Kononowicz chce odebrać sobie życie.
Kononowicz. Transmisja z upadku człowieka
Krzysztof Kononowicz jest poczytalny i nikt nie zmusza go do kręcenia filmików, w czym więc problem? W tym, że nie wiemy, czy go do końca wie o intencjach internautów, a młodzi widzowie nie mają pojęcia o tym, jak ogromny wpływ mają na jego życie.
– Można założyć, że filmy z nim trafiają do sieci dobrowolnie. Czy jednak zdaje sobie sprawę z tego jak jest odbierany i prowokowany do określonych zachowań? Żyjemy w szalonych czasach, gdzie takie kanały są popularne, bo ludzie traktują je jak rozrywkę – mówi pochodzący z Podlasia socjolog i antropolog kultury Tomasz Sulima. – Myślę jednak, że jego kanał i odbiorcy, to jego sprawa i jego bliskich. Stał się celebrytą, pokazuje swoje życie, a na tym opiera się dziś popularność – dodaje.
– Na pewno wpływ na jego fenomen ma sposób, w jaki się wysławia, zachowuje i ubiera. Oprócz tego w ostatnim czasie dostrzeżono Podlasie jako miejsce, do którego warto się wybrać, kojarzy się z "dzikim wschodem" i zabawną gwarą – mówi Sulima.Bardzo często oglądamy tego typu kanały, by poczuć się lepiej, dowartościować, poczuć władzę, pooglądać kogoś głupszego od siebie. Z drugiej strony w ludziach jest tak zwany poznawczy wojeryzm, czyli potrzeba podglądania. Występują to już w produkcjach komercyjnych jak np. "Królowie życia". Obserwujemy ludzi z egzotycznego świata na zasadzie programów przyrodniczych.
Jednak na wielu filmikach internetowego ambasadora Białegostoku możemy zobaczyć załamania nerwowe, płacz i mówienie o samobójstwie. Widać różnicę pomiędzy obecnym Kononowiczem a tym z kampanii prezydenckiej. Zmienił się na gorsze. Trudno ocenić, czy to w wyniku pompowania bańki przez internautów, znajomości z Majorem, czy z jeszcze innego powodu. I kto poczuje się do odpowiedzialności, jeśli w końcu dojdzie do prawdziwej tragedii.