Ten film nie ma złej recenzji i poleca go Barack Obama. Nominowany do Oscara reżyser opowiada nam o kulisach

Bartosz Godziński
"Jutro albo pojutrze" miał być krótkim filmem o skejtach, ale skończył się na pełnometrażowym dokumencie, który otarł się o Oscara. Bing Liu zadebiutował osobistą produkcją. – Widywałem się z terapeutą i dla mnie to była prawdziwa terapia. Sam film stanowił bardziej narzędzie, dzięki któremu mogłem wejść o poziom wyżej – mówi reżyser w rozmowie z naTemat.
Dokument "Jutro albo pojutrze" był nominowany w tym roku do Oscara Fot. Materiały prasowe
Dokument przegrał w tym roku walkę o Oscara z "Free Solo", ale to wciąż jeden z najlepiej ocenianych filmów z 2018 roku. Ma 100 proc. pozytywnych recenzji w serwisie "Rotten Tomatoes" i znalazł się na liście najlepszych filmów zeszłego roku Baracka Obamy.

Paradoksalnie nie jest filmem tylko o skateboardzistach, choć to oni są jego głównymi bohaterami. To wciągający i nieoczywisty dokument o dorastaniu i życiu z traumą, kiepską pracą i innymi problemami. Jednym z nieoczekiwanych bohaterów jest sam reżyser Bing Liu, który opowiedział mi o kulisach tej wymagającej produkcji.
Kręcenie filmu zajęło ci aż 10 lat. Co było pierwsze: pomysł na fabułę, czy on dopiero wykluł się w trakcie?


Na dobrą sprawę zdjęcia trwały 5 lat - od 2012 do 2017 roku. Początkowo miałem zamiar nakręcić krótki film o relacjach skateboardzistów z rodzinami i o tym, jak ich pasja wpływa na dojrzewanie. Zacząłem obserwować poczynania skejtów z całego kraju. Wtedy, w 2013 roku, wróciłem do Rockford, gdzie poznałem Keire'a (jest 8 lat młodszy, ale znał mnie, bo dorastał przy moich skejtowskich filmach). Postanowiłem z nim trzymać.

Potem, w 2014 roku, zdecydowałem się na filmowanie Zacka (którego znałem, ale bardzo słabo), ponieważ miał zostać ojcem. Dopiero w 2017 wracając do starych kaset, na których mam nagrania ze mną i Zackiem, odkryłem film, na którym Keire wdaje się w bójkę na skateparku (wtedy nie wiedziałem kim on był).
To wtedy wpadłem na pomysł dokrętek z Zackiem i Keire (głównie z nimi), żeby wydłużyć upływ czasu w filmie z czterech do dziesięciu lat.

Czy miałeś momenty zwątpienia? W filmie poruszone są twoje osobiste doświadczenia.

Oczywiście. Mam tak przy każdym projekcie.

Co w takim razie było najtrudniejsze w czasie zdjęć lub post-produkcji?

Prawdopodobnie rozgryzienie jak zbudować wątek tożsamości rasowej Keira. Przez długi czas ludzie, którzy oglądali robocze wersje, mówili, że coś nie gra. Jednak kilka tygodni przed końcowym montażem obrazu, zadzwoniłem do Keire’a i pogadaliśmy o jego ojcowskich naukach o dorastaniu w Ameryce będąc czarnoskórym. Poleciałem do niego następnego dnia, nagrałem wywiad i dodałem do filmu. Wszystko wtedy zaczęło współgrać.
Kadr z filmu "Jutro albo pojutrze"
Jak reagowali twoi znajomi na ciągłą obecność kamery?

Skejci są przyzwyczajeni do bycia filmowanym i jeżdżenia z zamontowanymi kamerami. Kojarzyli mnie także z młodych lat i traktowali jak swojego, więc kiedy pojawiłem się w Rockford, by ich nagrywać, zapewne byli zadowoleni, że skupiam się tylko na nich.

Jak odebrali kompletny film? Nadal się przyjaźnicie po tym wszystkim?

Zdziwili się, że w filmie pojawiła się także moja historia. Byli też zaskoczeni tym, jak bardzo ich życie wewnętrzne było podobne, choć nigdy o nim nie rozmawiali ze sobą. Wszyscy lepiej się poznaliśmy w czasie zdjęć i ciągle utrzymujemy kontakt.

Skateboarding jest istotną częścią waszego życia. Co znaczy dla ciebie? Dalej jeździsz?

Skateboarding wpłynął na mój sposób myślenia i postrzegania świata, ponieważ jeżdżę na desce od 13. roku życia. Teraz mam 30 i dalej to robię.

A jak kręciłeś właśnie te ujęcia skateboardowe? Jeździłeś na desce z kamerą?

Głównie biegałem z uchwytem ze stabilizatorem (Glidecam) i lustrzanką cyfrową. Starałem się naśladować operatorów Steadicamów. W filmie poruszany jest też problem przemocy wobec kobiet. W Polsce to niestety powszechne zjawisko. Jak jest w USA? Zmieniło się to w ostatnim czasie?

To problem, który jest obecny na całym świecie w każdej warstwie społecznej. Z tego, co wiem, nie zmieniło się to drastycznie odkąd zacząłem zdjęcia. Uważam jednak, że ludzie zaczęli o tym mówić częściej, co jest krokiem w dobrym kierunku.

Film pokazuje także trudną historię twojego dzieciństwa. Czy kręcenie go było dla ciebie formą terapii?

Myślę, że kręcenie tego filmu było bardziej terapeutyczne dla pozostałych chłopaków. Widywałem się z terapeutą w trakcie zdjęć i dla mnie to była prawdziwa terapia. Sam film stanowił bardziej narzędzie, dzięki któremu mogłem wejść o poziom wyżej.
Kadr z filmu "Jutro albo pojutrze"
Możesz nam wyjawić, czym zajmujesz się aktualnie? Powinniśmy oczekiwać następnego filmu za kolejne 5 lat?

Właśnie kończę swój drugi film, do którego zdjęcia zaczęły się w 2017 roku, a zaraz po tym biorę się za trzeci. Oba mają na razie jedynie robocze tytułu. Drugi film chcemy ukończyć na tyle szybko, żeby mógł wziąć udział w Festiwalu Sundance. Opowiada o ludziach, którzy walczą z przemocą związaną z bronią w Chicago. Z kolei trzeci film będzie o miłości i intymności millenialsów. Zdjęcia do niego powstają praktycznie na całym świecie.

"Jutro albo pojutrze" ("Minding the Gap") możemy oglądać w polskich kinach od 5 kwietnia.