Z Muzeum Narodowego usunięto prace o... jedzeniu bananów. Już zapowiedziano protest przeciwko cenzurze

Mateusz Marchwicki
Z Muzeum Narodowego w Warszawie zniknęły dwie instalacje wideo autorstwa Natalii LL i Katarzyny Kozyry. Ich usunięcie nakazał nowy dyrektor muzeum prof. Jerzy Miziołek, a domagać się tego miało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. A chodzi o nagrania z... jedzenia banana.
Afera wybuchła po decyzji Muzeum Narodowego o usunięciu prac Natalii LL oraz Katarzyny Kozyry. Fot. facebook.com/Jedzenie bananów przez Muzuem Narodowym
Chodzi o prace pt. "Sztuka konsumpcyjna" i "Pojawienie się Lou Salome". Jak twierdzi "GW", usunięcia instalacji miało domagać się Ministerstwo Kultury w związku z ich "gorszącym" charakterem. A miał być on wywołany przez to, co na wspomnianych pracach jest. Jedna z nich przedstawia kobietę jedzącą banana.
Zdjęcie prac miało być spowodowane tym, że Galerię Sztuki XX i XXI wieku odwiedzają dzieci i młodzież, których jedzenie bananów może kojarzyć się jednoznacznie. Dyrektor Muzeum Narodowego udostępnił list, w którym jedna z matek relacjonowała, jak traumatycznym zdarzeniem dla jej małego syna była wizyta w instytucji.


– Pewna tematyka z zakresu gender nie powinna być explicite pokazywana. Przez cztery miesiące urzędowania niczego w niej nie zmieniałem, ale nie mogę nie reagować na krytyczne głosy. Nauczycielka, jak i panie pilnujące ekspozycji zwróciły mi uwagę, że niektóre prace rozpraszają młodzież – stwierdził prof. Miziołek w rozmowie z "GW". Co więcej, Galeria ma być wkrótce zamknięta, bo jak twierdzi nowy dyrektor, wyczerpała swoją funkcję".

Na pogłoski o tym, że naciski na usunięcie "bananowych" instalacji miał naciskać resort Piotra Glińskiego, zareagowało samo ministerstwo. W wydanym oświadczeniu kategorycznie temu zaprzecza.

Po tych doniesieniach, na Facebooku powstała już inicjatywa protestu przed gmachem Muzeum Narodowego w Warszawie. Ma on polegać na jedzeniu bananów i odbyć się w poniedziałek o godzinie 18:00. Udział w proteście zadeklarowało już ponad 3,6 tysiąca osób, a ponad 14 tysięcy jest "zainteresowanych".
źródło: wyborcza.pl