Miało być "zero waste", jest droga gadżetomania. Oto największy absurd nowego trendu na bycie eko
Zero waste to styl życia polegający na unikaniu marnowania nie tylko jedzenia, ale ogólnie wszystkich produktów - jak np. ubrań i opakowań. Tak, by mieć jak najmniejszy negatywny wpływ na środowisko. Trend jednak zaczął się komercjalizować, a ludzie - zamiast faktycznie być eko - dorzucają kolejne kamyki do zanieczyszczonego ogródka.
Tam gdzie nowe trendy, tam i nowe firmy
Wielu powie, że to właśnie kapitalizm przyczynił się do zanieczyszczenia środowiska. Nie naprawiamy butów, tylko kupujemy nowe. Sprzęt elektroniczny wymieniamy co sezon. Przez wiele lat nie przejmowaliśmy się odpadami, bo żyjąc w dobrobycie myśleliśmy o tu i teraz. To się na szczęście zmienia. Zdecydowana większość ludzi segreguje śmieci z własnej woli.
Inni idą o krok dalej i nie chcą generować żadnych odpadów. Wyczuły to przedsiębiorcze osoby, które wyszły na przeciw oczekiwaniom konsumentów - biznes od zawsze szedł w parze z modą. I jak grzyby po deszczu pojawiły się w Polsce sklepy oferujące produkty "zero waste" (cudzysłów zamierzony). Można je bez problemu wyszukać w internecie.
Już chyba każdy domyśla się, co jest z nimi nie tak.
Temat podchwycili też blogerzy, którzy prezentują ów gadżety. Oczywiście nie wszystkie są faktycznie "zero waste". Np. mata do pieczenia z poniższego filmiku, wydaje się być lepszym rozwiązaniem niż papierowy odpowiednik, który wyrzucamy po praktycznie jednym użyciu.
Mądry zero waste jest prosty i darmowy
Abstrahując od samych horrendalnych cen, to kupując takie produkty, tylko przyczyniamy się do produkcji następnych śmieci. Tymczasem podstawowymi zasadami zero waste są m. in. reusing (ponowne użycie) i recycling, a w domu mamy lub wkrótce będziemy mieć (oczywiście starajmy się to ograniczać) wystarczająco dużo skarbów, które czekają na drugie życie.
Plastikowe butelki, słoiki po ogórkach, torby z marketów. No i te słynne pudełka po lodach na koperek. Mleko się już rozlało, minimalizujmy więc straty i korzystajmy z nich - zupełnie za darmo. Może i nie prezentują się na półce tak jak te ze sklepu, ale nikt nikomu nie broni, by je udekorować.
Życiowy obrazek, który oddaje ideę zero waste•Fot. Demotywatory
Kwintesencję absurdu sklepów "zero waste" opisała członkini grupy facebookowej Zero Waste Polska. Pozwoliłem sobie wkleić cały post, by się nie zmarnował. Są w nim alternatywy dla drogich i bezsensownych gadżetów.
Nic dodać, nic ująć•Screen z Facebook.com/groups/zerowastepolska/
I jeszcze na wszelki wypadek napiszę: nie wyrzucajcie już zakupionych produktów "zero waste". To dopiero byłoby marnotrawstwo.