Segregowanie śmieci stało się bardziej skomplikowane niż mechanika kwantowa, a ludzie głupieją, gdy widzą przed blokiem kolejny pojemnik na nowy rodzaj odpadów. Jeśli nie chcemy płacić kar, a przede wszystkim dbać o planetę, to musimy się srogo napocić, by wyrzucić śmieci jak należy. A już wcześniej nie było to łatwe.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Po imprezie zostały ci resztki bigosu? No to masz problem. Według nowych wytycznych, warzywa trzeba wrzucać do pojemnika bio, ale nie może tam trafiać... mięso. Tak więc albo wydłubujesz kiełbasę i dołożysz ją do odpadów zmieszanych, albo łamiesz przepisy. Takich zagwozdek jest więcej, ale samo ustalenie, co jest czym, to tylko wierzchołek góry lodowej.
Nowy pojemnik do kolekcji
Już od wprowadzanej ustawy śmieciowej w 2013 wszyscy mieliśmy rozterki dotyczące segregacji - zwłaszcza pod kątem czyszczenia zużytych opakowań. O ile podział na trzy-cztery pojemniki był w miarę logiczny, o tyle teraz powinniśmy przechodzić jakieś szkolenia. Nowa ustawa każde nam sortować odpady na pięć (!) podstawowych frakcji:
- papier
- metale i tworzywa sztuczne
- szkło
- bio
- zmieszane
I tutaj potykamy się o potężne kłody. Szklaną butelkę po oleju trzeba wyrzucić do kosza na szkło, ale już plastikową butelkę po oleju do... zmieszanych. Tam też powinien trafić zużyty ręcznik papierowy, a nie, jak nakazuje logika, do pojemnika na papier. I o ile skorupki jajek mogą iść do bio, o tyle same jajka do zmieszanych. Co więc zrobić z resztkami kultowej sałatki jarzynowej?
Niestety, takich haczyków jest mnóstwo i naprawdę trudno się w tym połapać. Większość z nas naprawdę chce dbać o środowisko, a nie ulega instagramowej modzie na bycie eko. Problem w tym, że jest z tym mnóstwo kombinowania i pracy. Jedyny plus jest taki, że nie trzeba myć opakowań, a jedynie je dokładnie opróżnić.
– Można je lekko przepłukać, gdy jest taka potrzeba, ale mycie to działanie wręcz nieekologiczne, bo gdy wylejemy pół litra wody na jedno pudełko po jogurcie, to trudno mówić o sensownym działaniu - wyjaśniał "Portalowi Samorządowemu" Piotr Szewczyk, przewodniczący Rady RIPOK, dyrektor Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych Orli Staw.
A worki, to mamy trzymać w pokoju?
Nowe pojemniki już powoli pojawiają się w Warszawie, ale na inne miasta jeszcze przyjdzie pora - w Szczecinie mają pojawić się od lipca. Mieszkańcy stolicy już teraz mają wiele obaw i rozkładają ręce.
Jeśli nawet rozwiążemy łamigłówkę - gdzie wrzucić papierowo-aluminiowy karton mleka z plastikowym korkiem, to pozostaje kwestia składowania odpadów. Worek z mieszanymi szybko się zapełni, ale np. taki z papierem czy szkłem? Mieszkając w kawalerce nie ma nawet miejsca na minimagazyn w kuchni. I to nawet jak pominiemy kwestie estetyczne.
Jak to można rozwiązać? Rzecz jasna najłatwiej byłoby zmniejszyć liczbę frakcji, ale na to już za późno. Internauci wpadli na inny genialny pomysł - producenci powinni oznaczać opakowania tak, by od razu było wiadomo gdzie powinno być wyrzucone.
Pędzi, pędzi śmieciareczka
Nic tak nie demotywuje jak widok sąsiada, który wszystko wyrzuca jak leci albo bez dokładnego posortowania. Po co się więc starać, skoro i tak to idzie na marne, bo i tak wszystko trafi na zwykłe wysypisko? Nie pomagają też sami pracownicy MPO i firm zajmujących się odpadami. Przecież i tak różżnokolorowe kontenery zabiera zwykle jedna śmieciarka.
Teraz ma się to zmienić, a konkretny typ odpadów będzie wywozić inna śmieciarka. – Każda frakcja odpadów - np. papier, plastik, szkło czy odpady zmieszane - odbierana jest przez inną śmieciarkę lub przez specjalną wielokomorową śmieciarkę, w której nie dochodzi do zmieszania poszczególnych rodzajów odpadów – mówił "Wyborczej" Leszek Zagórski, dyrektor Lekaro, firmy specjalizującej się m.in. w wywozie odpadów.
Ta sama firma ostatnio tłumaczyła się z wpadki, którą zarejestrował "Super Express". Na poniższym filmiku widać, że pracownicy wpakowali do auta wszystko na raz. Prezes tłumaczył, że to wina... mieszkańców, którzy źle posegregowali śmieci.
Jak widać, by cały system działał jak należy, każdy element łańcucha musi wykonywać pieczołowicie swoje zadanie. W innym wypadku, wszystko się burzy jak domek z kart. Dlaczego segregowanie jest ważne?
Po wszystkim śmieci trafiają do sortowni, gdzie są dalej segregowane, a potem przekazywane do recyclingu. W ten sposób ograniczamy rozmiar wysypisk. Szkoda tylko, że nasz kraj na własne życzenie staje się śmietnikiem Europy. W Azji niektóre skupiska odpadów mają większą powierzchnię niż niejedno państwo!
Samorządy też nie mają lekko
Warto odnotować, że to nie jest wymysł Unii Europejskiej, lecz Ministerstwa Środowiska... ale nie do końca. Unijne prawo wymaga, aby w 2020 roku gminy osiągnęły 50-procentowy poziom recyklingu odpadów. Stąd takie gorączkowe zmiany. Resort nie do końca słucha przy tym samorządów, a te również narzekają na rewolucję. Nie dość, że jest trudne do sprawnego wprowadzenia, to obciąża finansowo mieszkańców.
– Koszty decyzji ministra środowiska niestety ponosimy my wszyscy. Przypominam, że budżet miasta to podatki warszawianek i warszawiaków. Na dziś szacujemy straty rzędu 150-200 mln zł. Do tego dochodzą wielomiesięczne przygotowania, koszty organizacyjne, a także potencjalne straty po stronie firm odbierających odpady – mówił w styczniu Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy.
Na szczęście zmiany są wprowadzane stopniowo i zwykli mieszkańcy nie będą płacić ewentualnej kary za wrzucenie kiełbasy do pojemnika bio. Póki co kilkukrotnie wzrosła stawka podatku śmieciowego - w niektórych miejscach nawet o 100 procent.