"Kłamstwo goni kłamstwo, a dobro jej dziecka pozostaje daleko w tyle". Sara Boruc atakuje byłą żonę piłkarza

Bartosz Świderski
Walka Artura Boruca z jego byłą żoną Katarzyną Modrzewską o alimenty trwa w najlepsze - na oczach opinii publicznej. Kobieta domaga się aż 20 tysięcy miesięcznie na syna piłkarza, Alexa, jednak Boruc nie zamierza ustąpić. Broni go jego obecna partnerka Sara Boruc.
Sara Boruc stanęła w obronie męża Fot. Instagram/mannei_is_her_name
Katarzyna Modrzewska to była żona Artura Boruca, z którą piłkarz spiera się o alimenty. Niedawno kobieta w rozmowie z "Super Expressem" stwierdziła, że sportowiec ignoruje swojego 11-letniego syna Alexa. – On traktuje obowiązek alimentacyjny na dziecko jako swoją prywatną walkę ze mną – wyznała. Piłkarz chce bowiem zmniejszyć kwotę z 15 tysięcy do 5 tysięcy złotych miesięcznie.

2 tysiące złotych na dojazdy
W odpowiedzi Artur Boruc wyjawił, że Modrzewska, z którą rozwiódł się w 2009 roku, domaga się zwiększenia alimentów do ponad 20 tysięcy złotych. Piłkarz opublikował fragment wniosku swojej byłej żony, w którym podane zostały iście astronomiczne kwoty. Z dokumentu wynika, że czesne 11-latka wynosi 2,5 tys. zł miesięcznie, dojazdy do szkoły kosztują 2 tys., wyżywienie – 2 tys., ubrania – 1,5 tys., a inne wydatki – 900 zł miesięcznie. – Dla mnie zawsze liczyło się dobro moich dzieci, więc nie biegam do tabloidów z pretensjami. Miarka się trochę przebrała... Tutaj macie mały fragment wniosku o podwyższenie alimentów do 20 tys. na 11-letnie dziecko. Musicie zagłębić się w szczegóły, żeby zobaczyć i zrozumieć, z czym mam do czynienia od 11 lat... – napisał Boruc.


"Absurd"
Całą sprawę skomentowała również obecna żona piłkarza, Sara Boruc, z którą piłkarz ożenił się w 2014 roku i ma dwoje dzieci: córkę Amelię i syna Noaha. Celebrytka ostro skrytykowała zachowanie Modrzewskiej. – Gwoli wyjaśnienia. Tu nie chodzi o pieniądze, a o poziom absurdu, z jakim się borykamy od tylu lat. To wieczne szczucie, granie na nosie i uczuciach. Wykorzystywanie szemranych znajomości i dziur w polskim prawie – napisała na InstaStories.

– Nawet fakt, że skończyła w więzieniu, gdzie spędziła 1,5 roku (!!!), porzucając swoje dziecko, nie sprawił, że ludzie otworzyli oczy. Każde jej słowo, każde postępowanie jest kierowane pieniądzem i pazernością. Kłamstwo goni kłamstwo, a dobro jej dziecka pozostaje daleko w tyle – dodała Sara Boruc.