Osiędbanie to najważniejsze słowo, które powinniśmy znać. Bez niego leżymy
Dbanie o siebie. Słyszymy to zewsząd. Ale co to właściwie znaczy? Że mamy być eleganckie, piękne, uczesane i pomalowane? Justyna Kokoszenko, czyli Blimsien, udowadnia, że nie. Blogerka promuje "osiędbanie", bez którego – niezależnie od tego, jak bardzo się staramy – nie będziemy szczęśliwe i spełnione.
– Czułam, że w Polsce termin "kobieta zadbana" – moje osiędbanie kieruję głównie do kobiet – oznacza "kobietę zrobioną". Czyli taką, która ma zawsze pomalowane paznokcie, świetną fryzurę, jest na diecie. Słowem, jest upiększona. Nie neguję tego, ale nie o to mi chodziło. Musiałam znaleźć coś innego, żeby to dbanie o siebie nie oznaczało bycia elegancką kobietą lansowaną przez kolorowe magazyny sprzed 10 lat – mówi w rozmowie z naTemat.pl Kokoszenko.
Ale co to właściwie znaczy, jeśli wcale nie chodzi o pomalowane paznokcie i perfekcyjnie ułożone włosy?
Siedem, czyli szczęście
Na pomoc przychodzi stworzony przez Kokoszenko wykres. W duże koło wpisała ona siedem sfer. Pierwsza: odpoczynek, regeneracja i przestrzeń. Druga: relacje z innymi. Trzecia: finansowo zadbana. Czwarta: rozwój duchowy i poczucie sensu. Piąta: sprawne, zdrowe i wypieszczone ciało. Szósta: osiędbanie emocjonalne. I w końcu siódma: osiędbanie intelektualne.
Kolejność dowolna. – Osiędbanie jest ograniczone fantazją i według potrzeb. Najważniejsza jest równowaga – tłumaczy Blimsien.
Fot. blimsien.com
Od czego więc zacząć? Od podstaw.
Praca u podstaw
Jak zaznacza Blimsien, która na swoim blogu publikuje wiele sposobów na osiędbanie (chociażby w upał), osiędbanie jest jednocześnie bardzo oczywiste i bardzo trudne.
– Kiedy rozmawiam z ludźmi, to czasem mówimy o tak banalnych rzeczach, że wydaje mi się to głupie. Że trzeba się wysypiać, pić wodę, dobrze się odżywiać, głęboko oddychać. Ale to jest najważniejsze. Trzeba zacząć od małych kroków i zadbać o ich regularność – tłumaczy Kokoszenko.
Co jeszcze?
Blimsien opowiada, że chociażby dbanie o ciało oznacza, że ma być ono zdrowe i wypieszczone. Niekoniecznie musi być ładne i spełniać estetyczne standardy. – To mogą być badania okresowe, cytologia, pójście do dentysty. Osiędbanie w sferze ciała to niekoniecznie hybryda na paznokciach, ale oczywiście też może być. Wszystko zależy od indywidualnych potrzeb – mówi Kokoszenko.
Wszystko zależy bowiem od nas samych.
Równowaga
– Dużo zależy od samoświadomości. Organizowałam wiele warsztatów i one zawsze budzą różne reakcje. Dla jednych kobiet to, co mówię to oczywistość, bo wiedzą, czego potrzebują. Dla innych z kolei to zaskoczenie, bo zupełnie nie znają swoich potrzeb. W dużych miastach mamy terapie, warsztaty, coachów, w mniejszych jest z tym dużo ciężej – opowiada Kokoszenko.
Zadbanie o siebie będzie więc inne dla singielki z korporacji, matki trójki dzieci czy emerytki z małego miasta. – Ktoś, kto czuje się samotny, będzie dbał o siebie inaczej, niż ktoś przebodźcowany i wyczerpany. Najważniejsze to słuchać siebie i kochać siebie na tyle (tak zwane siękochanie), żeby stawiać sobie granice i wyluzować względem siebie i własnych oczekiwań – mówi Kokoszenko.
Wcale nie 10/10
Osiędbanie nie jest łatwe. Z własnego doświadczenia wiem, że wsłuchanie się w siebie i regularność potrafią być naprawdę trudne.
– To wszystko wydaje się oczywiste, ale my, kobiety, często przedkładamy innych – przede wszystkim dzieci i rodzinę – nad siebie. Nie jesteśmy jeszcze asertywne i samowystarczalne – twierdzi Blisien.
I dodaje: – W bardziej uduchowionych środowiskach kuleje chociażby zadbanie finansowe. A kobiety-rakiety w korporacjach mają problem z dbaniem o ciało albo odpoczynkiem i regeneracją. Dbanie o siebie to niekoniecznie siłownia i odhaczenie jej z listy, ale na przykład wyluzowanie i przyzwolenie na relaks.
Najważniejszy jest bowiem kontakt ze sobą – spytanie siebie, czego potrzebujemy i odpowiedzenie na te potrzeby.
Bez tego daleko nie zajedziemy.