Ten film wywołał we Francji burzę jak "Kler". Po premierze skazano kardynała za krycie pedofila
"Dzięki Bogu" to inspirowana faktami historia opowiadająca o tym, jak ofiary księdza-pedofila organizują się po 30 latach, aby w końcu wymierzyć sprawiedliwość. Po jego premierze na festiwalu Berlinale pierwowzór jednego z antybohaterów został skazany za tuszowanie pedofilii.
– Na stronie internetowej ofiar, La Parole Libérée, przeczytałem historie mężczyzn, którzy byli molestowani jako dzieci w kościele. Najbardziej poruszyła mnie historia Alexandre'a, gorliwego katolika, który pisał o tym, jak zmagał się z ciszą aż do momentu ,kiedy skończył czterdzieści lat, i w końcu poczuł, że jest w stanie opowiedzieć swoją historię – powiedział w wywiadzie reżyser François Ozon ("8 kobiet", "Basen", "Podwójny kochanek").
Fabuła filmu "Dzięki Bogu" ma podobny punkt wyjścia, ale różni się od "Kleru" Wojtka Smarzowskiego. Skupia się na ofiarach księdza-pedofila. Ukazuje ich skomplikowane relacje z bliskimi i nieoczywisty stosunek do wiary. Jest inspirowana seks-skandalem w archidiecezji lyońskiej w latach 80. ubiegłego wieku. To właśnie w tym czasie czterdziestoletni ksiądz Bernard Preynat wykorzystywał seksualnie dzieci. Więcej o tej sprawie przeczytacie tutaj.
Światowa premiera "Dzięki Bogu" odbyła się na Berlinale, gdzie film otrzymał nagrodę Srebrnego Niedźwiedzia (Grand Prix Jury). Miesiąc później kardynał Philippe Barbarin, który również został przedstawiony w filmie, został skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu. Powód? Tuszowanie pedofilii.
Barbarin o czynach księdza Preynata, jednego z kapłanów swojej diecezji, który ostatecznie wykorzystał ponad 70 chłopców (tyle przypadków zgłoszono), wiedział od 1991 roku od rodzin ofiar. Barbarin odwołał się od wyroku, ale jednocześnie złożył rezygnację z posługi pasterskiej na ręce Papieża Franciszka. Jednak Papież jej nie przyjął podając argument domniemania niewinności.
"Dzięki Bogu" wchodzi do polskich kin 20 września.