"By the Grace of God" ma szansę wywołać ogromną burzę we Francji, tak jak "Kler" Wojtka Smarzowskiego zrobił to u nas. Fabuła filmu Francois Ozona jest inspirowana seks-skandalem w archidiecezji lionskiej w latach 80. ubiegłego wieku. Francuski reżyser uderza w Kościół, który kryje księży-pedofilów. Brzmi znajomo?
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Alexandre jest mężem i ojcem w sile wieku. Razem z rodziną mieszka w Lyonie. Pewnego dnia dowiaduje się, że ksiądz, który molestował go w dzieciństwie, wciąż pracuje z młodymi ludźmi. Traumatyczne wspomnienia powracają. W końcu zdobywa się na odwagę, by stawić czoło swojemu oprawcy i wyjawić obrzydliwy sekret. Poznaje też inne ofiary, a każda z nich inaczej przeżywa bolesne doświadczenia z przeszłości.
"By the Grace of God" będzie premierowo pokazany w piątek na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie. Polskim dystrybutorem jest Against Gravity. Do kin trafi w drugiej połowie bieżącego roku.
Wieloletnie molestowanie zamiatano pod dywan
"By the Grace of God" to najbardziej odważny i aktualny film Ozona. Reżyser "8 kobiet" i "U niej w domu" wcześniejsze filmy poświęcał m. in. kryzysowi wieku średniego czy relacjom. Pisząc scenariusz do swojego najnowszego filmu, odwoływał się do skandalu, którym od lat żyje cała Francja. Afera jest pokłosiem wydarzeń sprzed ponad 25 lat - miały miejsce w w Lyonie, między 1986 a 1991 rokiem.
To właśnie w tym czasie czterdziestoletni ksiądz Bernara Preynat wykorzystywał seksualnie dzieci. Pracując w parafii w Sainte-Foy-lès-Lyon miał całować i obmacywać 8-12 letnich skautów oraz zmuszać ich do seksu oralnego. Kościół dowiedział się o upodobaniach swojej "czarnej owcy" w 1991 roku i przez niemal ćwierć wieku nie zrobił prawie nic.
Co prawda Preynat przestał kierować grupą skautów, ale księdzem pozostał do sierpnia 2015 roku. W końcu został odsunięty przez Kościół od pełnionych funkcji. W jednym z listów napisał: "Nigdy nie zaprzeczyłem faktom, które mnie obciążają. Są dla mnie głęboką raną w moim kapłańskim sercu".
O to, by Preynata dosięgła ręka sprawiedliwości, ubiegało się łącznie 10 jego ofiar (portal śledczy Mediapart twierdzi, że wykorzystał aż 70 skautów). Dopiero w 2016 roku prokuratura postawiła mu zarzuty czynów pedofilskich. Przyznał się do popełnienia przestępstwa. Przebywa obecnie w zamkniętym klasztorze.
Preynata bronili nawet rodzice ofiary
Ksiądz-pedofil, który wybrane dzieci nazywał "ukochanymi" i przez lata pełnił posługę to jedna strona medalu. Równie bulwersujący jest fakt tuszowania takich przypadków przez Kościół – to również wywołało niemałe poruszenie we Francji. Procesy sądowe dotyczące francuskiego kardynała Philippe’a Barbarina od lat budzą emocje. To właśnie on krył Bernarda Preynata. To właśnie o nim mówiło się, że mógł zostać papieżem.
W styczniu ruszył kolejny proces dotyczący tuszowania pedofilii we francuskim Kościele. W sprawie Barbarina prowadzono dwa dochodzenia, jednak zakończyły się one umorzeniem ze względów formalnych. Najnowszy proces jest cywilny i prowadzi go trybunał korekcyjny. Wyrok mamy poznać w ciągu kilku tygodni.
– Wciąż wierzę w Boga, ale nie wierzę już w Kościół. Preynat nazywał mnie swoim chłopcem, mówił, że mnie kocha. Dlaczego wybrał akurat mnie? Kim byłem, kim jestem dziś? – tak mówiła w czasie styczniowego procesu jedna z ofiar księdza-pedofila - Christian Burdet. Preynat był stałym gościem w jego rodzinnym domu - miał nawet swoje nakrycie przy stole. Ojciec Christiana nie żałował wrzucać pieniędzy na tacę, a jego matka stawała w obronie oprawcy.
Tuszowanie pedofilii jest problem nie tylko w polskim Kościele
Obecnie 54-letni Burdet jest jednym z pięciu oskarżycieli Barbarina. Przed sądem przyznał, że nie oczekuje zbyt wiele: "Chciałbym usłyszeć dlaczego taki zboczeniec tak długo pozostał na swoim stanowisku". Przełożony oprawcy wciąż jest arcybiskupem, metropolitą Lyonu i prymasem Galii (czyli Francji). Tak zarządził papież Franciszek i to pomimo 100 tysiącami podpisów pod petycją wzywającą do jego dymisji.
Jak się tłumaczył niedoszły papież? Wyznał, że przecież trzej jego poprzednicy zajmowali się sprawą Preynata (jest arcybiskupem Lyonu od 2002 roku). Był również świecie przekonany, że "duchowny zerwał z przeszłością". W czasie procesu tłumaczył się, że nie chciał kryć tych strasznych faktów, ale dostał polecenie od Watykanu, by "przenieść Preynata bez skandalu". Barbarin krył od 2009 roku jeszcze jednego księdza-pedofila - Jérome'a Billiouda, który przyznał się do popełniania czynów pedofilskich, a pracował w parafii w Lyonie jeszcze w marcu 2016 roku.
Nie ma oficjalnych statystyk dotyczących skali pedofilii we francuskim Kościele. Zdaniem Georges Pontiera, arcybiskupa Marsylii, "1 procent księży we Francji mógł dopuścić się aktów pedofilskich". Duchowny domaga się powołania specjalnej komisji. Podobne działania zostały podjęte w innych krajach z wymiernym skutkiem. Specjalna komisja miała też zostać utworzona w Polsce, ale na razie sprawa ucichła. Pod koniec lutego w Watykanie ma się odbyć szczyt w sprawie pedofilii.
Jako dziecko miał być molestowany przez ks. Bernarda Preynata
Wkładał mi rękę w spodenki, a drugą zmuszał, bym dotykał go w ten sam sposób. Całował w szyję i usta. Mówił, że mnie kocha, i pytał, czy ja jego też. Nie wiedziałem, co mówić, byłem sparaliżowany. Czytaj więcej