"39 i pół tygodnia" ma być hołdem dla Woźniaka-Staraka. Jako jego pomnik wypada znakomicie
Uwielbiamy to, co już dobrze znamy, dlatego ostatnie lata w kinie i telewizji to prawdziwy wysyp dalszych części, nowych wersji i spin-offów. Tym śladem poszedł również TVN, który dziesięć lat temu rozkochał widzów w "39 i pół". Serial o Dariuszu Jankowskim, rockmanie-amatorze, który przeżywał kryzys wieku średniego, był takim hitem, że widzowie przez lata domagali się drugiej części. Doczekali się jej dopiero 10 lat później – jesień będzie należeć do "39 i pół tygodnia".
I jest to pożegnanie naprawdę godne zmarłego producenta, co sugeruje już pierwszy odcinek.
Chorobo, spadaj!
Co oznacza nazwa? Jankowski, w którego wciela się Karolak wyglądający prawie identycznie, jak dekadę temu, dowiaduje się, że ma guza mózgu i właśnie tyle czasu zostało mu do końca życia. Mówi o tym z offu już na początku pierwszego odcinka, kiedy widzimy, jak w ciężkim stanie trafia na szpitalne łóżko. Diagnozę słyszmy potem z ust lekarza, który analizuje wyniki tomografii Darka. Nie jest dobrze.
Brzmi dramatycznie i ciężko, zresztą w pierwszym odcinku nie brakuje trudnych momentów. Dowiadujemy się, że Darek i Anka są rok po rozwodzie, Patryk traci pracę, jest też niespodziewana śmierć (nie zdradzimy czyja, żeby nie spoilerować). Zestawiając to z tragedią Woźniaka-Staraka może to przytłoczyć.
Serial idealnie rozładowuje więc smutek i świetnie wyważa trudne tematy z humorem. Bo w końcu chodzi o pozytywne podejście do życia, prawda? Widzowie, którzy obawiają się więc "serialu o chorobie" mogą spać spokojnie. Wystarczy spojrzeć na zapowiedzi kolejnych odcinków, w których zdeterminowany postanawia wyleczyć się u szamanów albo... leży w wyściełanej czerwonym suknem trumnie a'la Drakula.
"Będę przy Tobie"
Nie brakuje jednak refleksji: nad sensem życia, tym, co w nim naprawdę się liczy, nad przemijaniem. To widać chociażby na twarzach bohaterów. Patryk nie jest nastolatkiem, a córka Dariusza i Anki jest już poważną uczennicą, która... wysadza kolegom plecaki (to zresztą doskonała scena). Wszystko przemija, wszyscy się starzeją, jednak "show must go on", jak mówi Darek. Idziemy do przodu, warto żyć.
To piękne przesłanie również w cieniu śmierć producenta serialu. Zresztą "39 i pół" ma być dla niego hołdem, o czym mówił Karolak w rozmowie z portalem Jastrząb Post. Jak wyznał aktor: "Śmierć Piotra Woźniaka-Staraka bardzo nami wstrząsnęła. Ja przebywałem wtedy z rodziną na urlopie i właściwie nie mogliśmy przejść nad tym do porządku dziennego, śledziliśmy informacje dotyczące Piotra po kilka godzin dziennie".
Jak serial ma upamiętnić swojego producenta (oraz filmów "Bogowie" czy "Sztuka kochania")? Subtelnie, lecz znacząco. Nie dosłownie, lecz bardziej między słowami. Bez tandety.
Jak brzmią jej słowa? "A kiedy już nadejdzie czas i sama pójdziesz dalej w świat, będę przy Tobie. W deszczu, w chmurach, będę przy Tobie" – zacytował Karolak.
Czyli wzruszeń możemy spodziewać się wiele.
Podsumowując: po pierwszym odcinku jest bardzo dobrze, a "39 i pół tygodnia" znowu rozkocha widzów i będzie hitem TVN. I pewnie jednym z najpopularniejszych seriali sezonu (daje radę również "Zawsze warto" Polsatu).
Aktorzy nadal trzymają poziom, scenariusz zaskakuje, rockowa muzyka nadal wprowadza klimat słynnej "anarchii". Jest świeżo, energicznie, bez żadnego momentu nudy. Produkcyjnie to majstersztyk, wszystko jest na swoim miejscu, odcinek premierowy ogląda się fantastycznie, a nostalgia sprawia, że ma się łzy w oczach.
Bo "39 i pół tygodnia" to naprawdę dalej serial na bardzo wysokim poziomie, taki, który jaki widzowie naprawdę chcemy oglądać. Pozostaje tylko żałować, że Piotr Woźniak-Starak już żadnego tak dobrego serialu nie wyprodukuje.
Jednak nie smucimy się i walczymy razem z Darkiem. W końcu jest o co.