"Jestem chora psychicznie, nie boję się tego określenia". Jej też nie spodobał się rysunek Mleczki

Aneta Olender
"Choruję na chorobę afektywną dwubiegunową i powiem jedno: rzygać mi się chce po wszystkich tych pseudośmiesznych obrazkach czy licytujących się politykach na używanie słowa 'schizofrenia'" – kiedy Emilia Bartkowska, która także jest polityczką (Lewica), zobaczyła w sieci rysunek Andrzeja Mleczki postanowiła głośno zaprotestować. W rozmowie z naTemat przyznaje, że w Polsce trudno jest być chorym psychicznie.
Emilia Bartkowska choruje na chorobę dwubiegunową, dlatego postanowiła zareagować na używanie określeń związanych z problemami psychicznymi w negatywnym kontekście. Fot. archiwum prywatne

Rysunek Andrzeja Mleczki, który wywołał dyskusję i podzielił internautów, przedstawia szpital psychiatryczny, z którego dochodzą głosy: Jarosław! Jarosław! Ci, którym się on nie spodobał, zarzucają autorowi, że obraża w ten sposób chorych psychicznie.

Napisała pani "jesteście obrzydliwi". Wkurzyła się pani?

Widziałam ten obrazek tego dnia kilkanaście razy, na wielu grupach, również opozycyjnych. Nie powinniśmy grać na takich emocjach, obojętnie z której opcji politycznej jesteśmy.

Często wkurzam się na to, co dzieje się w przestrzeni publicznej. Od kiedy wiem, że jestem chora psychicznie – nie boję się tego określenia – tym bardziej się wkurzam na stygmatyzację osób chorych psychicznie. Na to, że używa się określeń: psychiatryk, wariatkowo, jesteście chorzy psychicznie.


To nie jest tak, że ludzie chorzy psychicznie są inni. Co czwarty Polak lub Polka przeszli albo kryzys albo zaburzenie albo chorobę psychiczną, więc jest nas 25 proc.

Rzecznik praw pacjenta podkreślił, że tu chodzi i godność i szacunek do człowieka.

Niektórzy nie mają wyczucia albo jest w nich jakaś pogarda do takiego człowieka.,

Często słyszy pani kiedy używa się takich określeń w negatywnym znaczeniu? Wiele osób, które nie mają styczności z chorobami psychicznymi, pewnie nie zwraca na to już uwagi.

Dość często. Wystarczy otworzyć jakikolwiek artykuł, wejść w komentarze i tam zazwyczaj są takie określenia.

Nie tylko politycy mają z tym problem.

Nie, całe społeczeństwo ma z tym problem. Ludzie chorzy psychicznie są stygmatyzowani, dlatego bardzo wiele osób nie przyznaje się do tego. Ja też nigdy nie wzięłam od psychiatry, mimo tego, że w mojej pracy wiedzą, że choruję. Chociaż przyznałam się do tego dopiero jak uzyskałam umowę o pracę stałą.

Wcześniej się bałam. To jest naturalne i będzie takie dopóki nie zmieni się postawa ludzi. Tym bardziej, że choruję na taką chorobę, która nie jest jeszcze oswojona. Depresja jest już chorobą, która już jakoś funkcjonuję w społeczeństwie, choć czasem nadużywamy takich stwierdzeń jak: "mam depresję". Niektórzy mówią tak przy każdym gorszym dniu. Dwubiuegunówka czy też schizofrenia są chorobami tajemniczymi, których ludzie się boją.

Od kiedy wie pani, że choruje na chorobę dwubiegunową?

Potwierdzono mi to trzy lata temu. Myśli samobójcze zaczęły mi się jednak, jak miałam 16 lat. U psychiatry po raz pierwszy wylądowałam jak miałam 18 lat. O ile pamiętam mamy w Polsce 204 psychiatrów dziecięcych na cały kraj, więc wylądowałam u tego specjalisty, jak już byłam dorosła. Wtedy jednak diagnozowano mnie pod kątem depresji.

Ludzie boją się chorób psychicznych, bo być może nie wiedzą, że można z nimi normalnie funkcjonować.

Biorę codziennie leki i te leki dużo dają. Przede wszystkim dają spokój. Dwubiegunówka polega na zmianach nastroju. Każda jest trochę inna. Ja akurat mam szybkie zmiany nastroju. Mój narzeczony śmiał się, że jak tańczyłam na ulicy, bo to mi się zdarzało, to za pięć minut płakałam. Im większa jest mania, tym później gorsza depresja.

Przyznanie się do choroby psychicznej wymaga odwagi.

Ten tweet nie wymagało już takiej odwagi. Pierwszy raz napisałam o tym na Facebooku, kiedy był dzień choroby dwubiegunowej. Jednak ukryłam ten post i był widoczny tylko dla znajomych.

Chciałam, żeby wiedzieli, żeby zorientowali się, że taka osoba jest wśród nich. Jak już się przełamałam. Napisałam o tym i przyznałam się w pracy, to jest o wiele lżej. Nie boję się już o tym mówić, nawet – trochę żartując – czuję taką misję. Obserwuje reakcje ludzi, kiedy przyznaję się, że jestem chora psychicznie.

Rozmawiałam ostatnio z psychodietetyczką na ten temat. Mówiła, że nie lubi używać określenia "chory psychicznie", kiedy zapytałam ją dlaczego, przyznała, że wielu ludzi się z tym nie identyfikuje. Może to jakoś wypierają. Trudno jest być chorym psychicznie w tym społeczeństwie.

Rzeczywiście jest tak, że niektórzy mają opory przed mówieniem "chory psychicznie", bo nie wiedzą, czy kogoś nie obrażą.

Tak jest ponieważ "chory psychicznie" mówimy zazwyczaj o kimś, komu chcemy w jakiś sposób ubliżyć. Nie powinno tak być.

A takie sformułowania nie sprzyjają zmianie postrzegania osób chorych psychicznie. Tak odbiera pani też rysunek Andrzeja Mleczki?

Aż tak bardzo nie demonizowałabym tego rysunku. Są inne przykłady tego, jak traktuje się chore osoby. Kiedy są wybory, sprawdza się na kogo oddano głosy w szpitalach psychiatrycznych czy w więzieniach. Wszystko po to, aby dopiec tej partii.

A od polityków powinniśmy wymagać więcej. W pewnym sensie powinni być wzorem?

Z jednej strony się z tym zgadzam, z drugiej jednak nie. Sejm powinien być odzwierciedleniem polskiego społeczeństwa. Nie chodzi o to, aby byli tam sami profesorowie. Mamy przecież różne cele w życiu i kierujemy się w nim różnymi wartościami.

Ale na pewno brakuje szacunku w tych wypowiedziach, a tak być nie powinni.

Może parlamentarzyści powinni przechodzić jakieś szkolenie z niewykluczającego języka.

Co pani czuje, gdy słyszy, że ktoś używa określenia związanego z chorobami psychicznymi i w chce w ten sposób kogoś obrazić?

Z jednej strony złość, a z drugiej strony zastanawiam się, czy jest świadom tego, jaki błąd popełnia.