50 lat, rola życia i szansa na Oscara. Gwiazda Jennifer Lopez nigdy nie świeciła tak jasno

Ola Gersz
W filmie "Hustlers" ("Ślicznotki") Jennifer Lopez błyszczy. Zachwycają się nią krytycy i widzowie, mówi się nawet o jej pierwszej nominacji dla Oscara. Gwiazda nie spoczywa jednak na laurach – wie, że przeżywa właśnie złoty okres w swoim życiu i czerpie z niego garściami. Udowadnia, że wcale nie chodzi o wiek. A o co? Ciężką pracę, ambicję i... podążanie za marzeniami, nawet jeśli nie wierzy w nie nikt inny.
Jennifer Lopez skończyła 50 lat i przeżywa swoje złote lata Fot. Instagram / jlo
Jennifer Lopez świętowała w tym roku 50. urodziny. Patrząc na jej zdjęcia na Instagramie trudno w to uwierzyć: dla gwiazdy czas chyba się zatrzymał. Kilka tygodni temu zbieraliśmy szczęki z podłogi, gdy podczas Tygodnia Mody w Mediolanie J.Lo przeszła po wybiegu na pokazie Versace w nowej wersji swojej kultowej już sukni sprzed 20 lat. "Królowa" – ten komentarz pojawiał się w internecie najczęściej.

Lopez jest faktycznie ewenementem. I to nie tylko z powodu swojego młodego wyglądu i posągowej sylwetki. Gwiazda nie tylko świeci triumfy i jako aktorka, i jako piosenkarka, ale od dwóch dekad jest (prawie) cały czas na topie. A podczas gdy w Hollywood 50-te urodziny to często koniec kariery, ona akurat przeżywa najlepszy okres swojej kariery.


Jej pierwsza od 7 lat trasa koncertowa "It's My Party" była wielkim sukcesem i zarobiła w tym roku blisko 55 milionów dolarów, rola w filmie "Hustlers" (polski niefortunny tytuł brzmi "Ślicznotki") jest wymieniana przez krytyków filmowych w kontekście oscarowych nominacji, gwiazda zaręczyła się też z partnerem, baseballistą Alexem Rodriguezem, a w lutym wystąpi wraz z Shakirą na Super Bowl. A żeby tego było mało Lopez jest Latynoską. Latynoską, której rodzice śmieli się z jej marzeń o zostaniu wielką gwiazdą i twierdzili, że przecież "Latynosi nie są gwiazdami". Ale ona wycisnęła ze swojego amerykańskiego snu wszystko, co mogła i jeszcze więcej.

Marzenia o sławie
Przyszła J.Lo urodziła się w 1969 roku na nowojorskim Bronxie. Jej rodzice – gospodyni domowa Guadalupe Rodríguez i technik komputerowy David López – pochodzili z Portoryko i byli zdeterminowani, aby ich trzy córki gładko weszły w amerykańskie społeczeństwo. Powtarzali więc Jennifer oraz jej siostrom – starszej Leslie i młodszej Lyndzie, aby uczyły się angielskiego i ciężko pracowały.

Rodzice Lopez nauczyli córki jeszcze czegoś innego. Zachęcali je, żeby zamiast obracać się w podejrzanym towarzystwie na średnio bezpiecznych nowojorskich ulicach skoncentrowały się na sztuce. A dokładniej na śpiewaniu i tańczeniu. To szczególnie spodobało się Jennifer, która w swojej katolickiej szkole nie była najlepszą uczennicą, ale za to brylowała w sporcie: trenowała gimnastykę, softball i taniec oraz brała udział w krajowych zawodach. Lopez miała jednak jeszcze większe ambicje. Chciała zostać gwiazdą, co uświadomiła sobie, kiedy w ostatniej klasie liceum zagrała małą rólkę w nisko budżetowym filmie "My Little Girl". Jej rodzice nie zostawili jednak na jej pomyśle suchej nitki i stwierdzili, że jej po prostu głupi. Jennifer postanowiła ich zadowolić i poszła do koledżu. Wytrzymała jeden semestr. Wybuchła awantura – przyszła gwiazda wyprowadziła się z rodzinnego domu i zamieszkała na Manhattanie. Była zdeterminowana i wierzyła, że osiągnie sukces.

Aktorka
J.Lo zaczęła od musicali. Wystąpiła w "Jesus Christ Superstar" i "Oklahomie!", z chórem w show "Golden Musicals of Broadway" zjechała Europę, tańczyła w przedstawieniu "Synchronicity" w Japonii. Lopez łapała się każdej możliwej okazji do zaistnienia w show-biznesie: była tancerką na koncertach New Kids on the Block, pokonała dwa tysiące osób i dołączyła do ekipy tancerzy w programie telewizyjnym "In Living Colors", tańczyła w ekipie Janet Jackson.

W końcu miała dosyć: rzuciła program i zrezygnowała z udziału w trasie koncertowej Jackson w 1993 roku. Chciała w końcu "robić coś swojego" i zostać pełnoetatową aktorką. Dla "In Living Colors" przeniosła się do Los Angeles, była więc we właściwym miejscu. Po czterech latach grania małych ról w serialach ("Uśmiech losu") i filmach (m.in. "Moja rodzina", za którą dostała nominację do nagrody Independent Spirit Award za najlepszą żeńską rolę drugoplanową, "Pociąg z forsą" u boku Woody'ego Harrelsona i Wesleya Snipesa i "Krew i wino" z Jackiem Nicholsonem) Lopez złapała byka za rogi. Zagrała meksykańsko-amerykańską piosenkarkę Selenę w jej biografii zatytułowanej "Selena". I się zaczęło.

Hollywood się nią zachwyciło i wychwalało pod niebiosa. "Narodziła się gwiazda!" – głosiły gazety. Lopez nie tylko zarobiła za tę rolę milion dolarów jako pierwsza latynoska aktorka w Hollywood w historii, ale również dostała nominację do Złotego Globa. Jej rodzicom poszło w pięty, a kariera aktorska Lopez ruszyła z kopyta.

I wtedy J.Lo wszystkich zadziwiła. Postanowiła zostać również piosenkarką.

Piosenkarka
Krytycy kręcili nosami. Nie mogli zrozumieć, dlaczego ta uznana już aktorka bierze się za nagrywanie płyty, zamiast kontynuować swoją dobrą filmową passę. "Jeśli album okaże się klapą, będzie to dla Lopez nie tylko kompromitacją, ale również może zaszkodzić całej jej karierze" – wieściła jedna z gazet.

Sama Lopez doskonale wiedziała, że podpisała kontrakt muzyczny tylko dzięki swojemu wyglądowi (jej słynna pupa powoli stawała się dobrem narodowym) i znanemu już nazwisku – chciała się jednak sprawdzić i udowodnić, że ma muzyczny talent.

W 1999 roku Lopez wydała swój debiutancki singiel "If You Had My Love", który wskoczył na listę "Billboardu" Hot 100. Jak na debiut było to niespotykane. Tym samym artystka dołączyła do Britney Spears, która 4 miesiące wcześniej również uplasowała się na szczycie tego prestiżowego zestawienia ze swoją pierwszą piosenką – "...Baby One More Time".
Nie trzeba już nawet mówić, że jej płyta "On the 6" (z takimi hitami, jak "Waiting for Tonight" i "Let's Get Loud") okazała się hitem. Krytycy przyznali się do błędu i wychwalali wszechstronność Jennifer, latynoska muzyka weszła na salony, a Lopez z filmowej gwiazdy stała się gwiazdą pop.

Dalej wszystko szło już szybko: kolejne albumy ("J.Lo" w 2001 roku, "This Is Me... Then" rok później) sprzedawane w milionach egzemplarzy, nominacje do muzycznych nagród i słynna suknia Versace na rozdaniu nagród Grammy w 2000 roku, główne role w filmowych hitach, jak "Powiedz tak", "Pokojówka na Manhattanie", "Zatańcz ze mną" i "Sposób na teściową". Lopez stała się już marką i nie musiała już nic nikomu udowadniać.

Lata chude
Jennifer Lopez stała się również ulubienicą tabloidów. Nie z powodu skandali, bo tych J.Lo zawsze unikała – nie piła, nie brała narkotyków, nie walczyła z paparazzi. Wszystko z powodu romantycznych związków, które zaczynały się tak szybko, jak się skończyły. Lopez była mężatką trzykrotnie: z kubańskim kelnerem Ojanim Noą (od 1997 do 1998 roku), swoim tancerzem Crisem Juddem (2001 - 2003) i piosenkarzem Markiem Anthonym (2004 - 2014 roku).

J.Lo miała także tak znanych partnerów, jak raper P.Diddy, przez którego została aresztowana z powodu podejrzeń o związek ze strzelaniną przed klubem na Times Square (szybko została wypuszczona na wolność, gdyż udowodniła, że nie ma z tym nic wspólnego) i aktor Ben Affleck. I to właśnie jej słynny i medialny związek z Affleckiem z jednej strony umocnił jej status gwiazdy i popularność, a z drugiej... ośmieszył.

Lopez zagrała razem z ukochanym w koszmarnie złym filmie "Gigli", który okazał się absolutną klapą. Ku rozpaczy fanów i mediów "Bennifer" rozpadła się niecałe dwa lata po zaręczynach, w 2004 roku. Lopez rozpaczała – później nazwała rozstaniem z Affleckiem w jednym z wywiadów "swoim pierwszym prawdziwym złamanym sercem". Powiedziała również wprost, że jej szybkie małżeństwo z Anthonym miał ukoić jej ból i wypełnić pustkę po Afflecku. To właśnie wtedy rozpoczęła się zła passa w życiu Lopez. Jej czwarta ("Rebirth" z 2005 roku, która była symbolicznym rozpoczęciem nowego życia po rozstaniu) i piąta płyta (hiszpańskojęzyczna Como Ama una Mujer" z 2007) odniosły średni sukces, a szósta "Brave" z tego samego roku praktycznie okazała się klapą. Tak samo zresztą, jak film "El Cantante", z którym zagrała Anthonym.

Lopez postanowiła się wtedy wycofać. W 2008 roku urodziła bliźnięta: Emmę i Maxa i poświęciła się wychowaniu dzieci.

Comeback
Wróciła w 2011 roku. I zrobiła to z przytupem, dzięki siódmej płycie "Love?" z hitem "On the Floor" z Pitbullem oraz roli jurorki w "Idolu". Występ w telewizji jej się opłacił: Lopez przypomniała Amerykanom, dlaczego ją kochają, a za udział w samej 11. edycji gwiazda zarobiła aż 20 milionów złotych.

Dalej też było nieźle: dostała główną rolę w serialu kryminalnym NBC "Uwikłana" (emitowanym od 2016 do 2018 roku), własne show "Jennifer Lopez: All I Have" w Las Vegas i wyprodukowała program "World of Dance". A w międzyczasie związała się z Alexem Rodriguezem, który jest w swojej narzeczonej tak zakochany, że sprawił jej szalony urodzinowy prezent – Porsche 911 GTS, które jest warte prawie 140 tysięcy dolarów (ponad pół miliona złotych).
Teraz Lopez znowu jest na topie, jak przed laty, do czego przyczynił się właśnie film "Hustlers" (kinowa premiera w Polsce już w ten piątek) – prawdziwa historia striptizerek z modnego nowojorskiego klubu go-go, które postanowiły zemścić się na finansistach z Wall Street za kryzys finansowy w 2008 roku. Grana przez Lopez Ramona i jej młodsze koleżanki postanawiają odzyskać swoje pieniądze, zaczynają więc okradać swoich klientów.

Będzie Oscar?
Lopez miała nosa – wiedziała, że film będzie hitem. Nie tylko została współproducentką produkcji, ale postanowiła również dać z siebie sto procent jako aktorka. Gwiazda postanowiła więc, że – mimo że nie było tego w scenariuszu – tak jak pozostałe aktorki będzie tańczyć na rurze.

Przyłożyła się do nauki nowej umiejętności, którą ją nieco przerosła, mimo że przecież jest tancerką. – Kiedy zaczęłam to robić, zaczęłam się zastanawiać, co ja do cholery myślałam. To było naprawdę trudne. Jestem tancerką od lat, dobrze się ruszam, więc wiedziałam, że to nie będzie problem. Ale robienie akrobacji na rurze i wyglądanie, jak ktoś, kto robi to od lat, było ciężkie do osiągnięcia przed dwa miesiące. Było pełno siniaków i naderwanych mięśni – śmiała się w jednym z wywiadów. Jak na profesjonalistkę przystało Lopez trenowała jednak wyjątkowo ciężko. Do tego stopnia, że w każdej ze swoich posiadłości – w Nowym Jorku, Los Angeles i Miami – kazała zamontować rurę, na której ćwiczyła w każdej wolnej chwili pod okiem tanecznej weteranki Johanny Sapakie ze słynnej trupy Cirque du Soleil. Udało się: w 2 miesiące Lopez osiągnęła perfekcję, a scena w filmie, w której w wyjątkowo kusym, diamentowym stroju tańczy na scenie do piosenki "Criminal" Fiony Apple, robiła furorę jeszcze przed premierą filmu (który został zresztą świetnie przyjęty przez krytyków i widzów).

Czy Lopez dostanie nominację do Oscara za najlepszą rolę drugoplanową? Możliwe, tak wieszczą krytycy. – Ta narracja jest zawsze bardzo miła. To dla mnie bardzo marzycielski okres – powiedziała Lopez w jednym z wywiadów.

A na swój wiek J.Lo nie zwraca uwagi. – Nieważny jest wiek, ale to, jak się czujesz. A teraz czuję się lepiej, niż kiedykolwiek w moim życiu. Powinno się celebrować, kim się jest. Myślę, że to klucz do życia i szczęścia – zapewnia.