Dzieci z podejrzeniem zakażenia koronawirusem trafiły do szpitala w Krakowie
Dwoje dzieci z podejrzeniem zakażenia wirusem z Chin trafiło do szpitala w Krakowie. Dzieci z rodzicami wracały z wakacji z przesiadką w Pekinie - informuje krakowska "Gazeta Wyborcza". Na szczęście najprawdopodobniej skończyło się na strachu.
– Miały objawy zakażenia górnych dróg oddechowych. Ale ani wywiad medyczny, ani przebieg choroby nie potwierdza, że mamy do czynienia ze śmiertelnym koronawirusem z Chin – uspokaja Jerzy Friediger, dyrektor Szpitala im. Stefana Żeromskiego w Krakowie w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". We wtorek lub środę mają opuścić szpital.
Koronawirus z Chin spowodował jak dotąd śmierć 80 osób. Zakażonych jest co najmniej 2300 osób. Dwa przypadki zarażenia koronawirusem odnotowano w regionie Sinciangu w zachodnich Chinach. To ogromna, słabo zaludniona, prowincja, pięć razy większa od Polski. Region znany jest m.in. z tego, że właśnie tu znajdują się obozy dla ok. miliona muzułmańskich Ujgurów, które chińskie władze nazywają "centrami kształcenia zawodowego". Co by było, gdyby wirus dotarł również do nich? Wyjaśniła to dziennikarka naTemat Katarzyna Zuchowicz.
Chociaż Chiny są daleko od Polski i prawdopodobieństwo wybuchu u nas epidemii koronawirusa 2019-nCoV nie jest mocno prawdopodobne, to zainteresowanie medialne oraz środki ostrożności podjęte przez służby sanitarne sprawiają, że niektórzy wpadają w panikę. O tym, że nie jest ona najlepszym doradcą, przekonuje Anna Kaczmarek.
źródło: "Gazeta Wyborcza"