To nie jest kolejna teoria spiskowa. Kraina szmalu istnieje i jest ktoś, kto ją dokładnie opisuje
Czy wiecie, ile pieniędzy ukrywanych jest na tajnych kontach w rajach podatkowych? Ich ilość liczona jest w dziesiątkach bilionów dolarów. Są takie osoby, które śledzą od kogo pochodzą ukryte fundusze, gdzie trafiają oraz ile jest ich w obiegu. Jedną z nich jest Olivier Bullough, który w książce "Kraina Szmalu" pokazuje mechanizmy, dzięki którym funkcjonuje cały ten system.
Żyjemy w świecie, którym rządzi pieniądz. To może brzmi jak wyświechtany frazes z plakatu motywacyjnego dla finansistów, ale taka jest prawda i główne przesłanie książki "Kraina Szmalu" Oliviera Bullough'a.
Bullough jest reportażystą i dziennikarzem "The Guardian" i "The New York Times". W swojej karierze napisał wiele artykułów na temat obiegu lewego pieniądza. W książce łączy je w jedną całość i wzbogaca ją o wywiady z ekspertami oraz śledczymi badającymi nieprawidłowości finansowe.
Autor pieczołowicie opisuje każdy szczegół, każdy mechanizm działania systemu, przez co zyskujemy szerszy obraz Moneylandu, czyli po polsku tytułowej krainy szmalu. Jak pisze Bullough, nie jest to konkretne państwo ze swoimi granicami, flagą, hymnem i systemem państwowym.
Ma za to swoich obywateli – rzesze prawników i księgowych, którzy gotowi są sprzedać swoją duszę dla zysku i procentu z udanej operacji. Bo zajmują się przecież ukrywaniem pieniędzy wątpliwego lub często nielegalnego pochodzenia. I trzeba przyznać, że robią to znakomicie, bo badacze do tej pory nie mogą się dokładnie doliczyć, ile pieniędzy funkcjonuje poza obiegiem i jest zdeponowanych w rajach podatkowych."Moneyland obywa się bez armii, flagi, granic, wszystkich atrybutów państwowości, lecz ma własny język: język eufemizmów".
Kto ukrywa?
Niektórym się to po części udało, tak jak Amerykaninowi Jamesowi Henry'emu, który obliczył, że jest to od 21 do 32 bilionów dolarów. To tyle, co dwa budżety Stanów Zjednoczonych z ubiegłego roku! Chociaż Bullough twierdzi, że tak naprawdę liczba ta może być znacznie większa.
"Pieniądz jest niewidzialny i takim starają się go utrzymać dobrze wynagradzani, obdarzeni wyobraźnią i wysoko inteligentni ludzie" – pisze autor. Bez dwóch zdań trzeba być bardzo kreatywnym, żeby być w stanie ukryć takie ilości pieniędzy bez zadawania pytań.
Schemat działania jest zawsze ten sam. Najpierw klient musi zdobyć pieniądze (ukraść je, nie zapłacić podatku lub po prostu zarobić), potem ukryć je (w raju podatkowym), a potem wydać lub zainwestować.
Dla kogo ukrywa?
Klientem może być baron narkotykowy, zwykły biznesmen lub nawet dentysta, który w obawie przed pozwem o błąd w sztuce lekarskiej i przed stratą całego majątku, część przelewa w bezpieczne i niedostępne dla prawników miejsce.
Chociaż najłatwiej jest stać się takim "klientem" Moneylandu oligarchom i dyktatorom z państw niedemokratycznych bądź rozwijających się. Przykładem są przywódcy przeszło połowy krajów afrykańskich. Tam nie ma żadnych mechanizmów kontrolujących władzę, więc można do woli kraść i defraudować majątek państwowy.
Daleko nie musimy jednak szukać przykładów takich oligarchów. Tuż za naszą wschodnią granicą, na Ukrainie, był taki człowiek, który zgromadził w swoim domu olbrzymie bogactwa. Był nim były prezydent kraju Wiktor Janukowycz.
Gdzie ukrywa?
Pamiętacie obrazki po Euromajdanie i demonstrantów, którzy dostali się do willi Janukowycza? Kojarzycie ten okręt w ogrodzie, masę dzieł sztuki w garażu i złoty sedes? Tak się dzieje, kiedy ktoś zgromadzi taką fortunę, że nie ma co robić z pieniędzmi, ale nie wpuści je do obiegu Moneylandu. A mógł przecież zrobić inaczej.
"Wszyscy ci oficjele z górnej półki rejestrują się za granicą w Monako czy na Cyprze, w Belize lub na Wyspach Dziewiczych" – pisze Bullough. To m.in. tam swój kapitał przenoszą ci, którzy nie chcą stracić lub chcą zarobić i wieść spokojne życie, bo nie dosięgnie ich tam krajowa jurysdykcja. Istny raj – podatkowy raj.
Autor pokazał nawet na przykładzie Nevis, maleńkiej wysepki na pograniczu Atlantyku i Morza Karaibskiego, jak powstaje takie miejsce i jak bezwzględnymi zasadami kierują się jego twórcy.
– czytamy w książce."Idee zaszczepione na wyspie przez jej twórców uczyniły z niej świetną twierdzę dla obrońców własnych aktywów. Nie uznaje się tam zagranicznych wyroków, więc każdą sprawę trzeba wnosić do miejscowego wymiaru sprawiedliwości. W tym celu jednak należy na wstępie złożyć zabezpieczenie 100 tysięcy dolarów na znak dobrych intencji"
Jeśli krzywda, na którą się skarżymy, dotknęła nas wcześniej niż rok przed skierowaniem pozwu, ten jest automatycznie odrzucany. Nawet wygrywając, nie uzyskamy wyczerpujących informacji, rejestrowane bowiem na Nevis przedsiębiorstwa nie muszą posiadać na miejscu dokumentacji, składać sprawozdań, poddawać się audytowi czy prowadzić księgowości.
Bo pieniądz, a zwłaszcza wchodzący w skład tak wielkich, poukrywanych fortun, daje nieopisaną władzę, dzięki której nie trzeba kłaniać się głowom państw, organom ścigania czy sądom. Ci, którzy starali się nagłośnić większe przekręty ze świata Moneylandu, natrafiali na mur związany z pozwami o zniesławienie od ludzi, z którymi nawet największe światowe redakcje nie chciały mieć do czynienia. Z jednej prostej przyczyny – nie miały tyle pieniędzy na potencjalne odszkodowania.
***
To nie jest kolejna bajka lub teoria spiskowa. Tu w grę wchodzą twarde dowody, liczby, opisy mechanizmów, miejsca i nazwiska z górnej półki, jak chociażby Macron, Putin czy wspomniany Janukowycz. Takie są realia, które wpływają na rzeczywistość, w której żyjemy. Warto więc poznać te fakty, żeby wiedzieć, z czym ma się do czynienia.
Bullough w bardzo wierny i precyzyjny sposób przedstawia je nam na kolejnych stronach swojej książki. I chociaż jest to spory natłok informacji, to nie nużą one czytelnika tylko sprawiają, że z coraz większym zaciekawieniem odkrywamy coraz to nowe fakty i smaczki ze świata krainy szmalu.
Fot. Materiały prasowe
Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Bellona.