"Nie jestem prezydentem, który stoi pod żyrandolem". Duda podsumował 5 lat w Pałacu

Ola Gersz
W niedzielę minęło 5 lat od wygranej Andrzeja Dudy w II turze wyborów prezydenckich. Z tej okazji prezydent postanowił podsumować swoją prezydenturę i pochwalić się osiągnięciami. Przy okazji Duda wbił szpilkę Bronisławowi Komorowskiego, nawiązując do słynnego "stania pod żyrandolem".
Andrzej Duda podsumował 5 lat prezydentury Fot. Jakub Wlodek / Agencja Gazeta
– Patrzę na moją prezydenturę przez pryzmat spraw, które się udało załatwić – podsumował Andrzej Duda pięć lat swojej prezydentury w wywiadzie w Programie I Polskiego Radia. Prezydent wyliczał m.in. że odbył blisko sto wizyt zagranicznych oraz odwiedził wszystkie powiaty w Polsce. Podkreślił, że jego polityka "wspiera polskie rodziny" i skupiła się na kwestiach społecznych, m.in. na obniżeniu wieku emerytalnego, a także na dążeniu do suwerenności energetycznej.

Duda zaznaczył przy okazji, że słucha Polaków oraz "nie jest prezydentem, który stoi pod żyrandolem" – PiS zarzucał to bowiem prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu. Stwierdził też, że napotykał na przeszkody. – To był taki cały szereg próśb, właściwie żądań, które zgłaszali moi rodacy, ale nie bardzo wtedy wierzono, że te wszystkie elementy uda się zrealizować. Ja wtedy się do tego zobowiązałem, ale byłem ogromnie krytykowany przez ówcześnie rządzących i przez ich ekspertów, którzy im sprzyjali. Mówiono, że to są brednie, że można wprowadzić program Rodzina 500+, że to rozwali budżet państwa, że to jest nieodpowiedzialne – mówił Duda. Do swoich największych osiągnięć prezydent zaliczył zniesienie wiz do Stanów Zjednoczonych przez administrację Donalda Trumpa. Jak zaznaczył Duda, to on uświadomił Trumpowi, że polscy obywatele potrzebują swobodnych podróży do USA, a brak wiz "poprawił poziom życia w Polsce".


Andrzej Duda podsumowuje prezydenturę


W swoim podsumowaniu prezydentury Duda ostro skrytykował też poprzednich rządzących. Nazwał ich "ludźmi bez honoru", którzy sądzili, że "można ludziom naobiecywać, co się chce bez żadnych konsekwencji". Przy okazji wbił szpilkę kandydatowi na prezydenta Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi oraz Donaldowi Tuskowi.

– Ci, którzy byli czynnymi uczestnikami procesów antyspołecznych, dzisiaj mówią, że będą gwarantami, że nie podniosą wieku emerytalnego, że będą bronili 500+. Przecież obaj byli przeciwnikami 500+, obaj brali udział w procesach podnoszenia wieku emerytalnego. Władysław Kosiniak-Kamysz w sposób czynny – mówił Duda. – Ich szefem był Donald Tusk, który w 2011 roku w czasie kampanii do parlamentu wprost do kamery, patrząc w oczy wyborcom mówił, że nie będzie podniesienia wieku emerytalnego po wyborach parlamentarnych. I co? Jego ugrupowanie wygrało wtedy w 2011 roku wybory i zaraz po tych wyborach wiek emerytalny został podniesiony, wbrew wszelkim obietnicom. Po prostu tacy są ci ludzie – ciągnął.

Prezydent stwierdził też, że wszystko się zmieniło z początkiem jego prezydentury. – Wreszcie przyszła polityka, którą ja prowadziłem, a później obóz Zjednoczonej Prawicy, gdzie jak się powiedziało, to czyni się wszystko, żeby słowa dotrzymać i dlatego większość zobowiązań wyborczych została dotrzymana, w mniejszym lub większym stopniu niektóre – mówił Andrzej Duda.