"Złamał tabu". Biskup kontra prymas – takiej wojny na oczach Polski w Episkopacie jeszcze nie było
List pokazuje, że bp Janiak, który – jak ujawnili bracia Sekielscy – przez trzy lata chronił księdza pedofila Arkadiusza H. i nie powiadomił o jego czynach Watykanu, zupełnie nie widzi problemu. Nie odczuwa żalu, żadnej refleksji dotyczącej ofiar, nic. Szuka za to winnych gdzie indziej. Przy okazji pokazując, jak wielkie muszą być podziały wśród hierarchów Kościoła.
Czytaj także: Biskup Janiak traci poparcie. Antybohater filmu Sekielskich nie przekonał księży ze swojej rady
Widać rozłam w Kościele
– Nie pamiętam takiej sytuacji. Biskupi mają niepisaną zasadę, że między sobą nie dyskutują publicznie. To sytuacja bardzo wyjątkowa – mówi naTemat Piotr Żyłka, redaktor naczelny portalu Deon.pl.
W swoim redakcyjnym komentarzu napisał, że w Kościele katolickim w Polsce wybuchła bomba, której nikt się nie spodziewał. Jego konsekwencje mogą być niezwykle poważne i "doprowadzić do radykalnej zmiany funkcjonowania naszej wspólnoty".
Tomasz Sekielski, współautor dokumentu, skomentował, że list bp. Janiaka pokazuje, jak głęboki jest dziś rozłam w Episkopacie. A także dowodzi, że niektórzy biskupi nie chcą prawdy o kościelnej pedofilii. – Można odnieść wrażenie, że prymas Polak jest osamotniony w swoich działaniach – mówi na nagraniu opublikowanym na YouTube."Pierwszą reakcją było niedowierzanie. Przecież to niemożliwe, żeby jeden biskup – i to taki, na którym ciążą poważne oskarżenia – zaatakował drugiego biskupa. I to jeszcze w naszych polskich warunkach, w których brak publicznych dyskusji między hierarchami wydaje się być jedną z największych świętości, niepisaną i niepodważalną zasadą, przestrzeganą przez nich wszystkich". Czytaj więcej
O co chodzi w tej wojnie? – Nie. To nie jest wojna. Biskupi zawsze się kłócili, tylko teraz zaczęło to wychodzić i spory pojawiły się publicznie. Przez 30 lat udawali, że jest jednomyślność. Za komuny było to uzasadnione, bo władza wykorzystałaby wiedzę, że są między nimi spory. Dlatego bardzo wygodnie się do tego dostosowali. Biskup Janiak złamał pewne tabu, że sporów się nie ujawnia – mówi naTemat Artur Sporniak, publicysta "Tygodnika Powszechnego".
Czytaj także: Antybohater filmu Sekielskich atakuje prymasa Polski. "To wypowiedzenie wojny"
To prymas Polak po filmie Sekielskich skierował sprawę Janiaka do Watykanu. I to dlatego uderza w niego kaliski biskup.
Artur Sporniak zwraca uwagę na ważną rzecz, o której przy tej sprawie trzeba pamiętać. – Jesteśmy świadkami zmiany spowodowanej nowymi, rewolucyjnymi, przepisami papieża Franciszka – mówi.
Jego zdaniem biskup Janiak tego nie zauważył. – W jego liście jest charakterystyczny zwrot. Bardzo zdziwiony, oskarża Polaka o to, że został przez niego publicznie oskarżony. Pisze, że prymas zaatakował biskupa diecezjalnego, bo dawniej biskup był poza takimi atakami. Tymczasem prymas powołuje się na przepisy. Gdyby nie zareagował na sprawę bp. Janiaka, złamałby nowe prawo. Janiak nie zauważył zaś, że sytuacja się zmieniła – mówi.W 2016 roku papież wprowadził możliwość prawną karania biskupów. Do tej pory Kodeks Prawa Kanonicznego nie przewiduje takiej możliwości. Mówi jedynie ogólnie, że przestępców należy karać, ale nie jest powiedziane, że biskupów też. W 2016 roku papież wprowadził taką możliwość, a w ubiegłym roku dzięki Vos estis lux mundi (Wy jesteście światłem świata) wprowadził procedury i dopiął przepisy do końca.
Podkreśla, że nie jest to jedyny biskup o takiej mentalności: – To powszechna mentalność. Taki był Kościół. Papież próbuje coś z tym zrobić, ale nie jest to łatwe, bo Kościół jest instytucjonalnie klerykalny. Uważa się, że biskup jest następcą apostołów, Pana Jezusa i tylko Pan Jezus może go oceniać. Nawet papież nie bardzo się do tego kwapi.
O czym pisze bp Janiak
Przypomnijmy list bp. Janiaka. Według niego to prymas Polak uderza w wizerunek Kościoła. Nazywa go sprawcą wielkiego zamieszania. Uważa, że to on się skompromitował, że nie chciał zapoznać się z dokumentacją, którą przekazał do Watykanu i "wydał na niego wyrok".
"Jestem 24 lata biskupem i nigdy wbrew tajnemu głosowaniu, gdzie wynik był negatywny, nie zmieniono decyzji na pozytywny. Tym razem było inaczej" – pisze.
Sekielskich nazywa wrogami Kościoła. Twierdzi, że dzień przed premierą "Zabawy w chowanego" prymas spotkał się z nimi, nie chciał zapoznać się z pełną dokumentacją dotyczącą księdza pedofila.
"Nie będę milczał w sprawie fałszywych oskarżeń mojej osoby" – pisze.
– Skompromitował się. Pogrążył się tym listem. Teraz nikt, nawet nieoficjalnie, nie stanie po jego stronie. Biskupi zostawią go jako kozła ofiarnego. Zrobią wiele, by dalej udawać, że są jednomyślni, że troszczą się o ofiary, że nie ma wśród nich klerykalizmu – uważa Artur Sporniak.
Wskazuje na przykład bp. Tadeusza Pieronka: – To był jeden z nielicznych biskupów, który mówił co się dzieje w łonie Episkopatu, dlatego tak szybko go odsunęli.
Komentarze na list bp. Janiaka
Internetowe komentarze też raczej nie wskazują na wielkie zrozumienie ani dla niego, ani dla listu. "Tekst biskupa Edwarda trochę w stylu Gomułki. Fatalny język: "moja osoba" . Oblężona twierdza i tylko on: Edward, ostatni Mohikanin prawdy, cudo z Kalisza" – komentuje na Facebooku adwokat Artur Nowak, pełnomocnik ofiar księdza Arkadiusza.
O kompromitacji jego i Kościoła pisze też na FB Tomasz Terlikowski.
– Naprawdę biskup Janiak ma chyba nas wszystkich za idiotów, myśląc, że uwierzymy w te słowa – mówi o jego liście Tomasz Sekielski. Dziennikarz zarzuca mu kłamstwo. – Ani arcybiskup Polak się do nas nie udał, ani my nie pojechaliśmy do niego. W ogóle nie kontaktowaliśmy się z prymasem w sprawie filmu "Zabawa w chowanego". Kłamie – mówi na nagraniu.
Ale biskup ma też swoich obrońców.
Oświadczenie Episkopatu
Episkopat wydał już oświadczenie. Sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski bp Artur Niziński pisze, że ze stenogramów z zebrań plenarnych KEP wynika, że zarówno decyzja o wyborze abp. Polaka na stanowisko prymasa, jak i powołaniu Fundacji św. Józefa, zapadła zdecydowaną większością głosów biskupów.
Nie wszystkim oświadczenie przypadło do gustu. Niektórzy oczekują bardziej zdecydowanej reakcji.