14-latek ukradł samochód mamy, żeby pojechać nad morze. Podróż skończyła się w rowie

Norbert Zawadzki
Gdy ma się 14 lat, wszystko wydaje się prostsze. Banalną rzeczą może wydawać się na przykład podróż kradzionym samochodem z Warszawy nad morze. Jeszcze mniej znaczący jest szczegół, że samochód należy do naszej własnej matki.
14-latek ukradł mamie samochód. Jego wycieczka skończyła się w rowie Fot. Policja
We wtorek koło godz. 18:00 drogą krajową nr 7 w kierunku Gdańska przemieszczał się hyundai i40. Zachowanie kierowcy pojazdu wskazywało na stan upojenia alkoholowego. Jak się później okazało, tym razem problemem nie był jeden kieliszek za dużo, tylko mniej-więcej cztery lata za mało. Brak prawa jazdy też z pewnością nie działał na korzyść nieletniego kierowcy.

Osoba prowadząca inny samochodu próbował zatrzymać nieopierzonego kierowcę. Wtedy ten postawił na ucieczkę, skręcił z drogi krajowej do miejscowości Swobodnia, gdzie wjechał do rowu nieomal uderzając w znak drogowy. Historia młodocianego rajdowca nie skończyła się jednak w tym miejscu. Po wypadku wysiadł z pojazdu i postanowił kontynuować ucieczkę pieszo.
Nastolatek, po opuszczeniu pojazdu, pokonał pieszo kilkanaście kilometrów.Fot. Policja
Na miejsce zdarzenia zostali wezwani policjanci z Nowego Dworu, którzy zaczęli poszukiwania nastolatka. W tym samym czasie do stołecznej policji zgłosiła się kobieta, która poinformowała o zaginięciu syna i kradzieży samochodu. Niedługo później okazało się, że obie sprawy są ze sobą połączone.


Poszukiwania zakończyły się w gminie Pomiechówek, gdzie policja schwytała uciekiniera. Chłopak przebył pieszo kilkanaście kilometrów.

14-latek powiedział policjantom, że postanowił wybrać się samochodem nad morze. Policjanci przekazali go pod opiekę matki. Teraz o jego losie zdecyduje sąd rodzinny - przekazała Joanna Wielocha z Komendy Powiatowej Policji w Nowym Dworze Mazowieckim.

Czytaj także: Groził spaleniem domu za plakat z Trzaskowskim. "Bohater" filmu ze Starych Bud w rękach policji