Syn Tadli ma koronawirusa. Dziennikarka pokłóciła się z Kołakowską, która neguje pandemię

Zuzanna Tomaszewicz
Niedawno media obiegła informacje o tym, że syn Beaty Tadli ma koronawirusa. W związku z tym dziennikarka przebywa obecnie na 10-dniowej kwarantannie. Ostatnio gwiazda wstawiła do sieci zdjęcie negatywnego testu na Covid-19, co wywołało skrajne opinie w mediach społecznościowych. Najbardziej zaangażowana w dyskusję zdawała się być koronasceptyczna Viola Kołakowska.
Beata Tadla pokłóciła się z Violą Kołakowską o koronawirusa. Fot. Roman Rogalski / Agencja Gazeta; Instagram/violkakolakowska
Beata Tadla podzieliła się z fanami na Instagramie zdjęciem testu na obecność SARS-CoV-2, które wynik wyszedł negatywny. "Tak czy siak kwarantanna obowiązuje. Programy robię online z domu. Synek czuje się coraz lepiej. Dajemy radę" – napisała w opisie pod postem.

Wpisu dziennikarki nie omieszkała skomentować Viola Kołakowska, która dała się już poznać jako naczelna koronasceptyczka wśród celebrytów. "Wstyd to publikować i brać udział w tej szopce" – oceniła.

Czytaj także: "Kryminaliści ohydni". Matka dzieci Karolaka bojkotuje noszenie maseczek w szkołach Na odpowiedź Tadli nie trzeba było długo czekać. "Violu, nie życzę Tobie ani Twoim bliskim tego, co znosimy. Nie będę z Tobą dyskutować, bo chyba znalazłaś sobie sposób na zaistnienie. Proszę, nie moim kosztem i nie mojego syna" – czytamy.


Wiele osób pod zdjęciem dziennikarki zaczęło sugerować, że na fotografii - zamiast testu na Covid-19 - jest test ciążowy. "Jaki ciążowy? To jest test robiony przez wykwalifikowanych ludzi, w pełnym rygorze" – odparła Tadla, dodając drwiąco, że jej syn ma koronawirusa, a "Yeti istnieje".

Przypomnijmy, że Jan Kietliński, 19-letni syn Beaty Tadli, podzielił się ostatnio z internautami swoim doświadczeniem związanym z zakażeniem koronawirusem. "Trzy dni temu obudziłem się chory. Miałem kaszel, gorączkę i suche gardło. Były to objawy zwykłego przeziębienia, jednak co było niepokojące to fakt, że absolutnie nic nie zanosiło się na chorobę. Poprzedniego dnia czułem się świetnie, a zazwyczaj ‘coś mnie bierze’ kilka dni przed!" – zaczął swoją opowieść.

Lekarz z prywatnej kliniki kazał udać mu się do medyka Podstawowej Opieki Zdrowotnej. "Nie wiedziałem, czy mam takiego lekarza, więc udałem się do pobliskiej przychodni, z której korzystałem w dzieciństwie, żeby złożyć deklarację i takiego lekarza uzyskać. Na miejscu panie zrobiły mi awanturę, twierdząc, że przeze mnie zamkną im przychodnię. Kazały mi czekać na dworze, aż ustalą co dalej" – opisywał.

Czytaj także: Karolak wpisał się w niebezpieczny trend. Afera wokół IKEA zwraca uwagę na nowe zjawisko