Właściciel spalonego mieszkania zabrał głos. "Oczekuję przeprosin od Bąkiewicza"
"W budynku przy ul. 3 Maja doszło do pożaru na drugim piętrze. Prawdopodobnie w wyniku rzucenia racy lub petardy" – podał mł. bryg. Karol Kierzkowski z Mazowieckiej Straży Pożarnej. Jednym ze skutków nielegalnego przemarszu z okazji Święta Niepodległości był pożar mieszkania na warszawskim Powiślu. Głos w sprawie zabrał właściciel lokalu.
Najbardziej ekstremalnym zdarzeniem okazał się pożar mieszkania przy Alei 3 Maja. Uczestnicy nielegalnego marszu celowali w lokal, w którego oknach było widać transparenty i flagi wspierające Strajk Kobiet oraz mniejszość LGBT+.
Brak celności chuliganów doprowadził jednak do podłożenia ognia w mieszkaniu znajdującym się dwa piętra niżej.
Czytaj także: Ruszyła zbiórka na pracownię Pana Stefana. To jego lokal podpalili narodowcy z Marszu Niepodległości
Na miejscu pożaru pojawiły się cztery zastępy Państwowej Straży Pożarnej. W wyniku zdarzenia nikt nie ucierpiał. "Szybka reakcja mieszkańców oraz strażaków zapobiegła dalszemu rozwojowi ognia" – czytamy na profilu Mazowieckiej Straży Pożarnej na Twitterze.
Właściciel mieszkania żąda przeprosin
Właściciel spalonego mieszkania Stefan Okołowicz poinformował, że w lokalu znajdowało się wiele cennych przedmiotów. W ogniu stanęły zabytkowe drewniane ramy. Dodatkowo w pracowni, która mieści się w mieszkaniu, trzymane były cenne fotografie oraz reprodukcje obrazów Witkacego.Czytaj także: "Fałsz i nieodpowiedzialność". Policja odpowiada na zarzuty narodowców o prowokacje
Pan Okołowicz przyjechał do pracowni niedługo po incydencie i zweryfikował straty. Zdradził, że jest załamany tym, co się stało.
Nie pozostawił sytuacji bez słowa komentarza w kierunku winnych. Oberwało się zarządzającemu wydarzeniem. – Oczekuję przeprosin od Bąkiewicza, organizatora marszu – stwierdził pan Stefan Okołowicz.
NaTemat zorganizowało zbiórkę na pomoc panu Stefanowi.