American Dream z winną historią w tle. Poznaj jedną z najbardziej inspirujących historii Hollywood.
Choć często bujał w chmurach, to z wielką wytrwałością realizował swoje plany. Mimo tego, że żył w trudnych czasach, nie bał się marzyć i swymi marzeniami inspirował innych. Nigdy nie chodził „na skróty”, a wręcz wybierał szlaki nieprzetarte przez nikogo. Uwodził Marylin Monroe, popijał brandy z Jamesem Deanem i słuchał kołysanki Krzysztofa Komedy. Nazywał się Ceferino Carrion, a to jest jego historia.
Ceferino Carrion urodził się w Santander, mieście portowym nad Zatoką Baskijską. Był rok 1928, a na hiszpańskich ulicach zaczynało wrzeć. Po pożarze rodzinnego miasta, rodzina Carrion, w poszukiwaniu lepszego bytu, przeniosła się do stolicy Katalonii.
Utrzymanie dziewięciorga dzieci, w tamtych czasach było nie lada wyzwaniem. Dzieci wyjątkowo szybko wkraczały w dorosłe życie, a praca do późnych godzin była dla nich codziennością. Gdy pewnego dnia ojciec Ceferino, wraz z jego starszym bratem, zginęli na statku zatopionym przez brytyjską fregatę, młody Baskijczyk postanowił opuścić Hiszpanię.
Wraz z trojgiem przyjaciół, pieszo przeszedł przez Pireneje i granicę francuską. We Francji przez kilka miesięcy pracował jako kelner. Znudzony pracą w restauracji, udał się do pobliskiego portu La Havre.
Port ten, miał na zawsze odmienić jego życie. Jak wielu jego rówieśników Ceferino marzył o karierze za Oceanem Atlantyckim. Osiem razy próbował „na gapę” przedostać się za Atlantyk. W roku 1949 dopiął swego, a jego oczom ukazał się widok będący marzeniem wielu Europejczyków. Statua Wolności i migoczące w jej tle światła Manhattanu, były dla młodego chłopaka czymś więcej niż tylko panoramą wielkiego miasta.
Wtedy, po raz pierwszy pomyślał o tym co chce robić w życiu. Zapragnął zostać restauratorem. W Nowym Jorku pracował jako kierowca taksówki o numerze bocznym 3055. Jak się później okazało, numer ten miał się stać powszechnie znany w całym winiarskim świecie.
Fot. materiały prasowe
Restauracja skupiała życie towarzyskie gwiazd srebrnego ekranu. Wtedy Ceferino postanowił zmienić swoje rodzinne nazwisko i nawiązując do świata kina, przyjął nazwisko Jean Leon. W 1955 na planie jednego z filmów poznał Jamesa Deana. Znajomość ta w krótkim czasie przerodziła się w wielką przyjaźń.
Panowie, wieczorami, przy szklance brandy, snuli plany otwarcia wspólnej restauracji mającej zerwać z nudą, panującą w tamtych czasach w Los Angeles. Tak narodziła się La Scala, to o niej myślał mijając Liberty Island i dopływając do doków Nowego Jorku. Niestety jego przyjaciel i wspólnik nie doczekał otwarcia restauracji. Dean zginął w wypadku samochodowym 30 września 1955 roku.
Kilka miesięcy później drzwi restauracji zostały otwarte dla gości. Piwnice lokalu mieściły 2500 butelek wina z najlepszych regionów świata, a miejsce swym magnetyzmem i niepowtarzalną atmosferą przyciągało największe gwiazdy kina, z Marilyn Monroe na czele. To dla niej, Jean osobiście przygotowywał swoje autorskie danie, nazwane później fettuccini a la Marilyn.
4 sierpnia wieczorem Ceferino odebrał telefon. Dzwoniła Marylin i poprosiła go o dostarczenie jej ulubionej potrawy bezpośrednio do domu. Ceferino zrealizował prośbę przyjaciółki i przed północą zawiózł jedzenie do jej domu. Kilka godzin później, nad ranem Marilyn została odnaleziona martwa w swojej sypialni. Najprawdopodobniej był ostatnią osobą, która widziała blond piękność żywą.
W latach 60. La Scala działała pełną parą. O restauracji mówiono nie tylko w Hollywood, ale także w innych stanach. Wieści o młodym Hiszpanie nabrały rozgłosu, a o stolik w restauracji było coraz trudniej.
Fot. materiały prasowe
Postanowił zerwać z hiszpańską tradycją i zrezygnował z lokalnych odmian winorośli. Swoją winnicę obsadził winogronami cabernet sauvignon, cabernet franc i chardonnay. Wzbudził tym wielkie zdziwienie wśród lokalnych plantatorów. W 1971 pierwsze butelki wina, które nazwał La Scala, trafiły do jego restauracji i od razu zyskały uznanie. Było to pierwsze wino z winogron cabernet sauvignon wyprodukowane w Hiszpanii.
Pewnego dnia, w drzwiach La Scali stanął pewien aktor, z którym Jean Leon wdał się w burzliwą, polityczną dysputę. Panowie pozostali przy swoich republikańsko-demokratycznych preferencjach, ale umówili się na kolejne spotkanie. Aktorem tym był Ronald Reagan, który w 1981 r. objął fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Fot. materiały prasowe
Pod koniec lat 90. Ceferino ciężko zachorował. Nie mogąc dłużej zajmować się winnicą, postanowił oddać ją pod zarządzanie rodzinie Torres, znanej w całej Hiszpanii i produkującej wino w Penedes od kilku pokoleń.
Miguel Torres obiecał Jeanowi, że dopełni starań by dorobek Baskijczyka nie przepadł, a pamięć o jego historii przetrwała dla kolejnych pokoleń. Kilkanaście lat temu w winnicy La Scala rodzina Torres, otworzyła małe muzeum poświęcone pamięci Jeana Leon.
Fot. materiały prasowe