Aptek w Polsce ubywa z roku na rok. Nic dziwnego: łatwo tutaj stracić dorobek życia

Katarzyna Florencka
Arbitralne decyzje inspektorów, problematyczne interpretacje przepisów – właściciele aptek nie mają łatwo. Nic dziwnego, że wielu z nich się poddaje: aptek w Polsce jest coraz mniej. Tymczasem już za chwilę w Sejmie zapadnie decyzja, która może sprawić, że w czasie pandemii z rynku znikną kolejne placówki.
Właściciele aptek obawiają się, że niektóre zapisy w ustawie o zawodzie farmaceuty mogą sprawić, że z rynku znikną kolejne apteki. Fot. Robert Robaszewski / Agencja Gazeta
Według opublikowanego w listopadzie raportu Warsaw Enterprise Institute o polskim rynku aptecznym, w tym momencie w kraju działa nieco ponad 12,3 tys. aptek. Od połowy 2017 r. zamknęły się 1253 apteki, co pogarsza dostępność do leków, jak również dostęp do porad farmaceutów. Dlaczego tak się dzieje? Trochę światła na to mogą rzucić historie zmagań przedsiębiorców z urzędnikami.

Zawieszenie bez powodu
Historia Henryka Raka, przedsiębiorcy z Dzierżoniowa (woj. dolnośląskie) dobitnie obrazuje niektóre problemy, z którymi muszą się zmagać właściciele aptek. Kiedy na przełomie 2017 i 2018 r. Rak zawieszał działalność swojej apteki, był święcie przekonany, że robi to jedynie na trzy tygodnie. Przerwa potrzebna była ze względu na odejście ze spółki dotychczasowej wspólniczki.


– Na podstawie wyroku sądu cywilnego uzyskałem prawo do przejęcia całego majątku spółki. Podczas tych trzech tygodni chciałem to prawo zrealizować: zmienić zezwolenie na prowadzenie apteki, podpisać nowe umowy z pracownikami i kontrahentami… Ale cała procedura w Inspektoracie Farmaceutycznym we Wrocławiu zaczęła się przedłużać, a ja musiałem zacząć zwalniać ludzi – opowiada Rak. Wciąż jeszcze miał wówczas nadzieję, że lada chwila będzie mógł zatrudnić pracowników z powrotem.

W końcu, po upływie niemal trzech miesięcy, Dolnośląski Wojewódzki Inspektor Farmaceutyczny oznajmił, że Henryk Rak, który prawo do prowadzenia apteki uzyskał jeszcze w 2001 r. jako indywidualny przedsiębiorca, nie może już tego dłużej robić. Problemem okazało się to, że przedsiębiorca nie jest farmaceutą. Specjalistyczne wykształcenie miała jego była wspólniczka: ona też pełniła funkcję kierownika apteki. Na to stanowisko Henryk Rak zamierzał zatrudnić specjalistę – plan ten zniweczyli jednak urzędnicy.

Jak to się stało? Otóż w połowie 2017 r. weszła w życie nowelizacja prawa farmaceutycznego, znana jako „Apteka dla Aptekarza”. W myśl jej zapisów nową aptekę może założyć wyłącznie farmaceuta bądź spółka jawna lub partnerska farmaceutów – w ten sposób Inspekcja uzasadniła swoją odmowę.

Problem w tym, że celem „Apteki dla Aptekarza” nie było odebranie ludziom budowanych przez długie lata firm. Już w samej ustawie zaznaczone jest, że zapisy wymagające kierunkowego wykształcenia te nie dotyczą osób, które prowadziły działalność przed wejściem w życie ustawy. Zwrócił na to uwagę również minister zdrowia:

„(…) ustawodawca zaakceptował wprost bezterminowe istnienie w obrocie prawnym zezwoleń niespełniających tych wymagań. Brak jest jakiegokolwiek przepisu, który stanowiłby podstawę do uznania, że akceptacja ta kończy się wraz ze złożeniem przez posiadacza zezwolenia wniosku o jego zmianę” – napisał minister w odpowiedzi na pytanie Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców, który przystąpił do postępowania.
Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta


Takie argumenty nie trafiły jednak do Głównego Inspektora Farmaceutycznego, który w pewnym momencie uznał nawet, że przedsiębiorca… nie jest stroną postępowania. Ostatecznie GIF utrzymał niekorzystną decyzję dolnośląskiego inspektora – a Henryk Rak został zmuszony do wstąpienia na drogą sądową w obronie biznesu, który budował przez lata. Wielu jednak na jego miejscu już dawno by się poddało: zablokowanie działalności nawet jednej apteki wiąże się bowiem z gigantycznymi kosztami.

– Na dzień dzisiejszy straty wynoszą ok. 130 tys. zł. Po trzech latach praktycznie wszystko się tam przeterminowało, leki są do utylizacji – wylicza przedsiębiorca. Do tego trzeba doliczyć utracone dochody: – To była spółka jawna, która miała spore obroty i duży dochód. Tymczasem od trzech lat dochodów
z tej działalności w ogóle nie mam, przynosi ona tylko straty – dodaje.

Mój rozmówca nie ukrywa również, że gigantyczny stres pozostawia również ślad na zdrowiu.

– To nie jest też tak, że coś takiego po człowieku spływa: to się odbija na zdrowiu, człowiek cały czas o tym myśli – to jak rozjątrzona rana. Najgorsze jest jednak to, że choć przepisy wydają się w tej kwestii zupełnie jasne, to nie ma żadnej pewności co do tego, jaki będzie ostateczny wyrok – podkreśla.

„Guzik atomowy” dla Inspekcji Farmaceutycznej
Nawet jeśli apteka prowadzona jest sumiennie, od długich lat – urzędnicy mogą praktycznie z dnia na dzień wytoczyć jej wojnę, nawet jeśli podstawa prawna ku temu działaniu wydaje się wątła. A już niedługo sytuacja przedsiębiorców może się znacznie pogorszyć.

Końca dobiegają właśnie prace parlamentarne nad ustawą o zawodzie farmaceuty: legislacją, na które całe środowisko czekało od wielu lat. W toku prac sejmowych do ustawy trafiły jednak zapisy, za sprawą których w środku pandemii Covid-19 z polskich ulic mogłoby zniknąć tysiące aptek.

Jednym z kluczowych zapisów ustawy jest bowiem zapewnienie farmaceutom niezależności zawodowej – dzięki czemu właściciel apteki nie będzie mógł ingerować w merytoryczne decyzje farmaceuty. Kara za naruszenie tej zasady jest dotkliwa: to utrata zezwolenia na prowadzenie apteki.

Właśnie jednak z uwagi na surowość kary, rządowy projekt precyzował, że chodzi tutaj o „uporczywe” naruszanie samodzielności zawodowej farmaceuty. Słowo to zniknęło jednak z wersji, która ostatecznie opuściła Sejm – dając możliwość rozpoczęcia procedury odebrania koncesji w oparciu np. o jeden donos.

W sejmowej wersji pojawił się również zupełnie nowy zapis: jeśli wystąpiłoby podejrzenie, że właściciel hurtowni, apteki lub punktu aptecznego uniemożliwia pełnienie funkcji kierownikowi placówki, może ona być zamknięta na trzy miesiące w trybie decyzji administracyjnej z rygorem natychmiastowej wykonalności.

– Jeśli zestawimy ze sobą te dwie poprawki, to urzędnik zyskuje absolutną władzę nad przedsiębiorcą – zwraca uwagę Marcin Piskorski ze Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET, organizacji reprezentującej niemal 40 proc. aptek w Polsce.

Z takimi opiniami zgodzili się senatorowie. Podczas posiedzenia senackiej Komisji Zdrowia marszałek Tomasz Grodzki zwracał uwagę m.in. na to, że spory lekarzy z dyrektorem szpitala nie kończą się zamykaniem placówki – a tak byłoby w przypadku aptek czy hurtowni farmaceutycznych. W Senacie niebezpieczne zapisy zmieniono – ich los rozstrzygnie się jednak podczas najbliższego posiedzenia Sejmu, kiedy posłowie zdecydują o tym, czy odrzucą senackie poprawki.

Giełda Aptek
Co ciekawe, na stronie Związku Aptekarzy Pracodawców Polskich Aptek (ZAPPA), organizacji popierającej sejmową wersję ustawy i znanej z wrogości wobec sieci aptecznych, znaleźć można inicjatywę określoną mianem „Giełdy Aptek”. Jak czytamy, jest to „pierwsza tego typu giełda w Polsce, kojarząca ze sobą niezależnych aptekarzy, którzy chcą kupić lub sprzedać aptekę”. ZAPPA deklaruje pomoc w znalezieniu obsługi prawnej transakcji, sposobu jej finansowania czy też znalezienia hurtowni farmaceutycznej. Chwilę później w tekście pojawia się jednak deklaracja, że „partnerami ZAPPA w Giełdzie Aptek są hurtownie farmaceutyczne”. Czy oznacza to, że apteki, które zmienią właścicieli z pomocą Giełdy, mają później zobowiązania wobec hurtowni będących partnerami programu?

Takie pytanie zadaję Marcinowi Wiśniewskiemu, prezesowi ZAPPA.

– Na razie szukamy partnerów, sponsorów. Giełda oczywiście działa, ale rozpropagowanie jej wymaga inwestycji. Stad poszukiwanie partnerów. Nie ma jeszcze ustalonych warunków współpracy partnerskiej – to kwestia indywidualna – odpowiada mi Wiśniewski.

Po chwili dodaje, że jego organizacja „stara się ochronić rynek przed usieciowieniem i wtórnie, przejęciem przez firmy zagraniczne”. (Trzeba przy tym zaznaczyć, że według Warsaw Enterprise Institute, sieci apteczne skupiają głównie polski kapitał – do sieci z kapitałem zagranicznym należy jedynie 6,7 proc. aptek w Polsce.)
Fot. Unsplash / Tbel Abuseridze


Niepotrzebna batalia
Warto jednak zauważyć, że wersja przepisów uchwalona w Sejmie nie podoba się również wielu osobom, które są równocześnie farmaceutami, jak i właścicielami aptek. Dobitnie ujmuje to Justyna Kaźmierczak, doktor nauk farmaceutycznych i właścicielka Czwartej Apteki Zdrowit:

– Jako farmaceuci wykonujemy zawód zaufania publicznego, a naszą misją jest pomoc pacjentowi bez względu na to, w której placówce aptecznej pracujemy. Ważna jest dla nas jedność w zawodzie: chcemy wymieniać się doświadczeniem, pielęgnować przyjaźnie ze studiów czy poprzednich miejsc pracy – podkreśla.

Nie widzi przy tym sensu w zmianach, które do treści ustawy wprowadził Sejm.

– Ustawa o zawodzie farmaceuty jest potrzebna, długo na nią czekaliśmy – ale teraz, gdy jest ona już na finiszu, zamiast świętować, zupełnie niepotrzebnie toczymy kolejną batalię. Jako farmaceuta – ale też jako polski przedsiębiorca – apeluję o kompromis i powrót do pierwszej, rządowej wersji ustawy, która wszystkich nas nie dzieliła i nie stwarzała tylu okazji do nadinterpretacji prawa – mówi.

To właśnie szerokiego otwarcia furtki do nadinterpretacji prawa najbardziej obawiają się przedsiębiorcy prowadzący duże podmioty apteczne. Przy odpowiedniej determinacji już teraz można bowiem doprowadzić do zamknięcia apteki – nawet jeżeli z perspektywy pacjentów w danym miejscu jest ona niezbędna.

– W tym momencie jako przedsiębiorcy stąpamy po cienkim lodzie. Jeśli chcemy podjąć jakąś decyzję, to nawet jeśli wydaje się ona zgodna z prawem, po kilka razy musimy się zastanowić, czy przypadkiem nie będzie kolejną okazją do wydania na nas wyroku – podkreśla Justyna Kaźmierczak.

Przedsiębiorca-farmaceutka apeluje o kompromis w sprawie ustawy i akceptację senackich poprawek. Jak wyznaje, bardzo chciałaby, aby skończyło się dzielenie aptek na sieciowe oraz indywidualne.

– Apteki mają służyć pacjentom, mają służyć nam wszystkim, bez podziałów i ciągle toczącej się wojny o krzesła, stanowiska, lobbyingu zorganizowanej grupy aptekarskiej. Nie służy to nikomu, zwłaszcza pacjentowi – a o nim niestety wszyscy zapomnieli – stwierdza Justyna Kaźmierczak.