Piotr Żyła i wielka feta po złocie MŚ. "Straciłem kontrolę nad tym, co się działo"
Piotr Żyła spotkał się we wtorek z dziennikarzami relacjonującymi MŚ w Oberstdorfie i opowiedział o swoich odczuciach podczas czempionatu. I nie tylko. Wrócił pamięcią do okresu gdy trenerem Biało-Czerwonych był Stefan Horngacher. – Straciłem kontrolę nad tym, co się działo – powiedział zapytany o legendarną już fetę mistrz świata.
To pewna nowość, bo za kadencji poprzedniego trenera skoczków obowiązywały surowe zasady. Stefan Horngacher narzucał skoczkom swoje zasady, także to, jak mogą zachowywać się poza skocznią. W kadrze panowały inne porządki i surowa dyscyplina. Tej nie wymaga tak radykalnie Michal Doležal. Żyła podkreślił, że obaj są znakomitymi fachowcami i obu wiele zawdzięcza.
Czy Stefan Horngacher wyraziłby zgodę na mistrzowską fetę jeszcze podczas trwania MŚ? – Oj, nie. Zaraz pewnie zgarnęliby mnie ze skoczni i musiałbym się koncentrować na zawodach w niedzielę. Teraz jest większy luz – dodał "Wiewiór".
Co ciekawe, za czasów Austriaka w kadrze panowały również inne zwyczaje jak idzie o kontakt skoczków z mediami.
– Nie ukrywam, że stresowałem się przy rozmowach z dziennikarzami i dlatego często też starałem się ich unikać. (...) Nie wiedziałem, czy to mogę robić – mówił Piotr Żyła. Wychodzi na to, że gdyby Horngacher wciąż był trenerem kadry, nie byłoby w piątek kilku kultowych już wywiadów mistrza świata. I oczywiście charakterystycznego śmiechu do kamer.
Na koniec żurnaliści zapytali, czy złoty medalista MŚ będzie, wzorem Roberta Lewandowskiego, spał ze swoim trofeum w łóżku. – Nie. Niewygodnie by się z nim spało – przyznał rozbawiony Piotr Żyła.
źródło: Onet