Internet wrze po starciu Leszczyny z Soboniem w TVN24. "To jakby zestawić bombę z kapiszonem"
Powtarzanie partyjnych przekazów dnia nie zawsze się sprawdza, o czym mógł przekonać się Artur Soboń. W "Kropce nad i" polityk PiS trafił na posłankę Izabelę Leszczynę i poleciały iskry. Wielu internautów nie ma wątpliwości, że przedstawicielka opozycji "zaorała wiceministra".
- Izabela Leszczyna z PO i wiceminister z PiS Artur Soboń byli gośćmi "Kropki nad i" w TVN24.
- Po programie część internautów stwierdziła, że Leszczyna "zaorała" Sobonia swoimi pytaniami. Na Twitterze gratulują polityczce występu w TVN24
- Leszczyna w rozmowie z naTemat nie ukrywa, że dla niej udział w takich programach to nie jest ring i walka kogutów. Przyznaje, że czasem można powiedzieć coś łagodniej, ale wtedy nie dotyka się sedna problemu.
Wywiady w "Kropce nad i" to nie są łatwe przeprawy dla polityków PiS. Monika Olejnik zwykle dociska swoich rozmówców na tyle, że niektórzy nie potrafią z tego wybrnąć. Można powiedzieć, że Artur Soboń, wiceminister aktywów państwowych miał 4 marca wyjątkowego pecha. Nie dość, że musiał odpowiadać na pytania dziennikarki, to swój zestaw argumentów zaserwowała mu jeszcze Izabela Leszczyna, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
"Widzę, że TVN24 znęca się nad Soboniem, bo w 'Kropce nad i' zestawił go z Izabelą Leszczyną. To jakby bombę atomową z najlepszej elektrowni zestawić z kapiszonem z jarmarku przykościelnego" – czytamy w jednym z wpisów na Twitterze. Wybraliśmy i tak łagodny komentarz, bo internauci w znacznej części nie zostawiają suchej nitki na polityku PiS.
Podobnych wpisów można znaleźć więcej. Niektórzy zwracają uwagę, że Leszczyna była po prostu konkretna, nie bawiła się w utarte formułki i krótko mówiąc: nie brała jeńców. Inni idą o krok dalej i wskazują, że nadawałaby się nawet na premiera.
– To jest oczywiście bardzo miłe, pewnie każda osoba publiczna, która spotyka się z sympatią i życzliwością, a szczególnie polityk, ma wtedy powód do radości. Ale mówienie, że "jeńców nie biorę" trochę mnie peszy – mówi dla naTemat Izabela Leszczyna.
Jak zaznacza posłanka, jeśli zgadza się na udział w programie, to "nie po to, żeby stawać na ringu, czy do walki kogutów". – Ja tego właściwie nie lubię. Chciałabym raczej powiedzieć to, w co wierzę, co moim zdaniem jest ważne i prawdziwe – przekonuje.
Kiedy pytam ją o komentarze w sieci po czwartkowym programie w TVN24 przyznaje, że widziała te wpisy. – Jestem na Twitterze od lipca 2009 roku, to jest kawał czasu. Traktuję to jak spotkanie z ludźmi o podobnych i innych poglądach, którzy są zainteresowani polityką i życiem społecznym. Pojawiają się tam również wszystkie ważne informacje, więc zaczynam z nim dzień przy porannej kawie, a później kończę przed snem – wyjaśnia.
Leszczyna nie ma wątpliwości, że pewne rzeczy można by powiedzieć łagodniej, ale "wtedy chyba nie dotykamy sedna problemu" – Szczególnie, gdy zderzam się z ewidentną nieprawdą z drugiej strony, propagandowym i prymitywnym przekazem dnia, który uwłacza inteligencji odbiorców, to wtedy się denerwuję i zwykle mówię coś ostrzej. Ale nigdy tego nie planuję – dodaje.
W czwartkowej "Kropce nad i" może nie było tak ostro, jak już nie raz bywało, ale za to konkretnie. Niektórzy zwracają uwagę, że Soboń i tak miał odwagę, by wziąć udział w programie z Leszczyną.
– Wiceminister w rządzie PiS nie zna tego filmu? Przecież zrobili specjalną galę, na której pani Magdalena Ogórek zapowiadała to jak arcydzieło rodem z Hollywood wystawiane do Oscara. Nie znoszę, jak polityk kłamie, że nie zna konkretnej, niewygodnej dla niego sprawy. Kiedy idzie się do programu, to trzeba wiedzieć, o czym się mówi w danym dniu, co zajmuje opinię publiczną. Tego wymaga szacunek dla widza – podkreśla Leszczyna.
Posłanka wskazuje, że każda wypowiedź wiceministra w czwartkowej "Kropce nad i" składała się z nieprawdy. – Nie toleruję też tworzenia równoległej rzeczywistości, mówienia widzom, że rząd coś robi, gdy wszyscy zainteresowani wiedzą, że właśnie nie robi, tak jak w przypadku Krajowego Planu Odbudowy – tłumaczy. W rozmowie z nami prostuje też inne wypowiedzi Sobonia.
Leszczyna 4 marca szczególnie mocno odniosła się do zapowiedzi, dotyczącej złożenia przez premiera Mateusza Morawieckiego wniosku do Trybunału Konstytucyjnego. Chodzi o "kompleksowe rozstrzygnięcie kwestii kolizji norm prawa europejskiego z konstytucją". Posłanka KO odparła pod adresem Sobonia, że to przedstawiciele PiS mają "kolizję z praworządnością".Ile lat można powtarzać to obrzydliwe kłamstwo o skoku na kasę? Od siedmiu lat wyjaśniam, że żaden członek OFE nie stracił ani złotówki na zmianach z 2014 r., a umorzenie obligacji to nie żadne dodatkowe pieniądze w budżecie, tylko zmniejszenie długu publicznego.
– To jest chyba kwestia kompleksów. Nie przypominam sobie, żebyśmy w szóstym roku rządzenia niemal w każdym zdaniu wspominali, jak PiS rządził z Samoobroną i LPR. Jeśli po sześciu latach dla nich punktem odniesienia ciągle jest PO, to znaczy, że mają jakiś kompleks na punkcie Platformy – ocenia.
otwarci na innych i na zmiany" – Myślę, że w PiS wiedzą, że różnica między PiS i PO jest taka, że PiS mówi o wielkich inwestycjach, a my je po prostu robiliśmy – stwierdza.
Soboń w programie unikał odpowiedzi na pytania. Próbował za to personalnie uderzać w Leszczynę, więc wypomniał jej sprawę Loterii Paragonowej. Wtedy posłanka wspomniała na wizji, że to może skończyć się dla niego pozwem.
– Jeśli pan Soboń będzie powielał kłamstwa, które jego partyjna koleżanka musiała prostować, to i on będzie musiał to zrobić. Minister Soboń zorientował się, że nie jest w stanie prowadzić ze mną polemiki na argumenty, bo po prostu ich nie miał, więc rzucił coś, co miało mnie wybić z rytmu, ale mu się nie udało – dodaje dla naTemat.
Czytaj także: Magluje polityków PiS jak mało kto. Ludzie pod wrażeniem wywiadów Kraśki: "Co on z nimi robi?"