Seks, przemoc i... nic więcej. Hiszpański serial "Sky Rojo" nie dorównuje "Domowi z papieru"
Jeśli masz ochotę na przesyconą seksem i przemocą nieskomplikowaną rozrywkę, "Sky Rojo" – serial twórców słynnego "Domu z papieru" – będzie w sam raz dla ciebie. Jeśli jednak szukasz czegoś więcej i masz tolerancję na pulpową stylistykę, lepiej omijaj hiszpański serial szerokim łukiem. Bo mimo że "Sky Rojo" to dobra (i krwawa) zabawa, to serial... nie ma fabuły.
- "Sky Rojo" to hiszpański serial twórców "Domu z papieru" Álexa Piny i Esther Martínez Lobato, który podbija Netflixa w Polsce
- Zamierzenie kiczowaty, seksowny i wulgarny serial opowiada o trzech pracownicach seksualnych, które po ataku na swojego alfonsa muszą uciekać przed jego pomocnikami
- Tempo jest szybkie, a montaż dynamiczny, ale "Sky Rojo" kuleje fabularnie: jest prosty, banalny i jednowymiarowy
Kolejnym owocem romansu Netflixa z Hiszpanią jest "Sky Rojo", serial twórców samego "Domu z papieru": Álexa Piny i Esther Martínez Lobato. Wystarczyła chwila, aby ostra produkcja tylko dla dorosłych znalazła się w czołówce najpopularniejszych tytułów na platformie VOD w Polsce. Czy rzeczywiście to aż taka perełka? Niestety nie.
Sex workerki kontra alfons
Klub nocny Las Novias, Teneryfa. Już pierwsze spojrzenie na dom publiczny – neony, kiczowate stroje, różowe peruki – nie pozostawia wątpliwości, w jakiej stylistyce będzie "Sky Rojo": zamierzonej tandety.Tandetny jest zresztą sam właściciel tego przybytku Romeo (Asier Etxeandia). Alfons narzuca każdej swojej pracownicy określony styl, męską fantazję, którą ta musi odgrywać. Tak więc Coral (Verónica Sánchez) – narratorka serialu, niczym Tokio w "Domu z papieru" – jest wyrafinowaną kobietą dla miłośników francuskiego kina, Wendy (Lali Espósito) "dziką kotką, którą każdy chce ujarzmić", a Gina (Yany Prado) naiwną i nieśmiałą lolitką.
Fot. Netflix
Wsiadają w swoich obcisłych, błyszczących strojach do czerwonego kabrioletu i pędem uciekają, żeby rozpocząć nowe życie. Ale to nie jest łatwe, bo ścigają ich pracownicy Romea: Moisés (Miguel Ángel Silvestre) i Christian (Enric Auquer). Tak rozpoczyna się brawurowa zabawa w kotka i myszkę.
Krwawa tandeta
Niewątpliwą zaletą "Sky Rojo" jest stylistyka: pulpowa, tandetna, przejaskrawiona. Wszystko jest tu intensywne: brokat mieni się bardziej, krew jest wyjątkowo czerwona, a seks jest na granicy soft porno. Twórcy "Domu z papieru" poszli na całość.Widać to też w formie opowiadania historii trzech sex workerek (bohaterki grają aktorki z Hiszpanii, Kuby i Argentyny, co jak podkreślił Alex Pina, ma odzwierciedlić zróżnicowane pod względem narodowości realia prostytucji w Hiszpanii). Tempo nie zwalnia ani na chwilę, montaż jest szybki i dynamiczny, a każdy krótki odcinek kończy się cliffhangerem, który nie pozostawia wyboru: trzeba włączyć kolejny epizod.
Minus serialu? Fabuła. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że twórcy tak skupili się na otoczce wizualnej oraz czynniku "wow" (w tym wypadku montażu, seksie i przemocy), że zapomnieli o... historii.
Fot. Netflix
Gdzie jest fabuła?
Fabuła jest tak jednowymiarowa, łatwa i przewidywalna, że widz może poczuć się wręcz obrażony, że nie szanuje się jego inteligencji. W "Sky Rojo" banały, klisze fabularne i uproszczenia sypią się niczym cukier z dziurawej, papierowej torebki.Historie bohaterek przedstawione w retrospekcjach są schematyczne do bólu, a goniące ich mięśniaki są ludźmi prostymi jak konstrukcja cepa. I nie pomagają tu ich personalne smutne historie, które bardziej śmieszą, niż poruszają. Nikt z bohaterów zdaje się też nie mieć żadnych przemyśleń czy wartości moralnych.
Fot. Netflix
Ma być łatwo, przemocowo i (dla koneserów krwawej, seksualnej estetyki) przyjemnie. Dla jednych będzie to za mało, dla innych wystarczająco. Jedno jest pewno: nikt nudzić się na tym hiszpańskim serialu nie będzie.