Hiszpania kojarzy się zwłaszcza ze znakomitym kinem grozy. Któż z nas nie słyszał o „[REC]”, „Sierocińcu” czy „Kręgosłupie diabła”? Od lat Hiszpanie tworzą jednak też seriale, które nie odbiegają od amerykańskich produkcji, a czasem nawet je przerastają. W tym zestawieniu przedstawimy sześć szczególnie godnych uwagi.
Serial, choć nie uderza gęstą atmosferą rodem z „True Detective”, wyprzeda go pod kątem scenariusza. Fabuła opowiada o śledztwie dotyczącym zniknięcie dziesięcioletniej dziewczynki. Wszystko wskazuje na to, że winę ponosi najbliższa rodzina zaginionej. Dlatego policjant Victor Reyes i inspektor Laura Cortés przystępują do infiltracji, wprowadzając się na osiedle, które zamieszkują bliscy dziesięciolatki.
Policjanta zagrał Yon González. To ceniony aktor, który debiutował w serialu młodzieżowym „SMS, sin miedo a soñar” – wypadał wówczas mizernie, ale w każdej kolejnej roli jego zdolności aktorskie widocznie wzrastały. Lekki postęp był już widoczny w „Internacie” („El Internado”), lecz prawdziwie rozwinął skrzydła dopiero w „Gran Hotelu”, gdzie wystąpił u boku jednej z najzdolniejszych młodych aktorek hiszpańskich – Amai Salamanci, która przykuwa uwagę nie tylko talentem, ale i delikatną urodą.
Stworzoną emocjonującą intrygę, a nie – jak we wspomnianym „True Detective” – mozolną narrację przeplataną wątkami metafizycznymi. Postacie są niejednoznaczne, a fabuła tak zaskakująca i zręczna, że każdy odcinek trzyma w napięciu. Produkcję tworzyli twórcy samego „Gran Hotelu”. Już w tym serialu zasłynęli ciekawymi wątkami kryminalnymi, w tym jednym, który nawiązuje do historii Kuby Rozpruwacza.
Drugi – ostatni – sezon, już z akcją w szpitalu, jest jeszcze bardziej emocjonujący. Postawiono w nim na szybszą akcję, choć samo zakończenie nie zaskakuje tak bardzo jak to z pierwszego sezonu.
„Wiem, kim jesteś” („Sé quién eres”)
„Wiem, kim jesteś” odpowiada o wziętym adwokacie, który ma własną kancelarię. Bohater, Juan Elías, ulega wypadkowi samochodowemu i doznaje amnezji, przez którą nie pamięta faktów ze swojego życia. Wypadek zbiega się ze zniknięcie spokrewnionej z nią studentki prawa, a Elías staje się głównym podejrzanym.
Czy jednak Elías rzeczywiście ma amnezję? Okazuje się, że prawnik często używał argumentu o amnezji, kiedy starał się obronić swoich klientów. Wraz z rozwojem fabuły Elías coraz lepiej odkrywa swoje życie – lub tylko udaje, że poznaje je na nowo. Sprawia wrażenie przerażonego tym, jak złym człowiekiem był. I, ponadto, jak bezwzględna jest jego żona, sędzia Alicia Castro, przed którą także zdaje się odgrywać pewną rolę.
Mocno stroną serialu są postacie. Nie ma tu miejsca na czarno-białe charaktery i jednoznaczne oceny. Największe wrażenie obok Elíasa – charyzmatycznego, inteligentnego i, przede wszystkim, niezwykle tajemniczego – robi Alicia Castro. To kobieta, która emanuje siłą psychiczną i zapalczywością w dążeniu do celu. Celem tym jest ochrona własnego mikroświatu, który budowała przez lata, a na który składa się jej rodzina i zgromadzony majątek. Dlatego też nie przebiera w środkach, ale – jak zdążymy się przekonać – kieruje nią czysty racjonalizm. Czasem tylko idą za nim drastyczne metody.
W odróżnieniu od „Podejrzanego”, produkcję charakteryzuje mroczny i odrobinę oniryczny nastrój. Nie przesadzono jednak z nim tak, jak chociażby w „True Detective”, toteż najważniejsze są same postacie oraz fabuła.
„Zagadka Hotelu Grand” („Gran Hotel”)
„Gran Hotel” to serial unikatowy. Wszystko dlatego, że wybornie łączy ze sobą kilka gatunków – choć tak odmiennych, zazębiających się. Pozornie na pierwszy plan wysuwa się wątek miłosny między kelnerem hotelowym imieniem Julio a córką właścicielki hotelu, Alicią.
Podziwiamy Yon Gonzaleza i Amaię Salamancę, którzy grali parę jeszcze w swoim debiutanckim serialu, wspomnianym już „SMS, sin miedo a soñar”. Tym razem jednak chemia między postaciami jest wyczuwalna od samego początku, ale to inne elementy dopełniają efektu. Chodzi zwłaszcza o wątek kryminalny, przy czym znakomicie wpleciono też elementy komediowe i dramatyczne.
Julio trafia do Gran Hotelu, gdzie odkrywa, że jego siostra nie jest już sprzątaczką w tymże luksusowym miejscu. Wygląda na to, że została zabita, a Julio wraz z Alicią na własną rękę rozpoczynają zbadanie sprawy. W śledztwie bierze też udział detektyw Ayala, który jest odpowiednikiem Herkulesa Poirot stworzonego przez Agathę Christie – wzorem pierwowzoru, bystry i o ciętym języku wykazuje się niebywałą przenikliwością.
Obsada serialu to zwykle wybitni aktorzy. Jedną z najznamienitszych hiszpańskich aktorek jest Concha Velasco, która w „Gran Hotelu” gra rolę guwernantki, odpowiedzialnej za to, by w hotelu panował porządek, a sprzątaczki robiły to, co do nich należy. To przykład jednej z silnych postaci kobiecych w produkcji – przenikliwych, charyzmatycznych i sumiennie wykonujących swoje obowiązki.
Jeszcze silniejsza zdaje się jednak doña Teresa, w której rolę wcieliła się Adriana Ozores. W „Gran Hotelu” aktorka wygląda o wiele lepiej niż chociażby w znacznie starszym serialu „Periodistas” z lat 1998-2002, który opowiada o pracy dziennikarzy. Doña Teresa kontroluje cały hotel – pociąga za kolejne sznurki, by machina funkcjonowała bez najmniejszego zgrzytu. Jest postacią w znacznym stopniu despotyczną, która nie lubi sprzeciwu i popełniania błędów, tyle że wcale nie tak oczywistą, jak początkowo się wydaje. Doña Teresa to duże przeciwieństwo jej córki, Alici – delikatnej, wrażliwej, ale tak samo inteligentnej jak matka i nie mniej odważnej.
Ponadto, w serialu zagrał Fele Martínez, który zasłynął chociażby rolami w „Tezie” Alejandro Amenábara (1996 r.) i „Złym wychowaniu” z 2004 r. – jednym z najlepszych filmów Pedro Almodóvara, który jest swoistą autobiografią słynnego reżysera.
„Internat” („El internado”)
To jeden z najlepszych – o ile nie najlepszy – hiszpański serial młodzieżowy, który liczy aż siedem sezonów. Jest zupełnym przeciwieństwem tego, co oferuje młodym ludziom polska telewizja, w której dominują paradokumenty z amatorami i ze scenariuszami pisanymi na kolanie. „Internat” jest pełnym tajemnic i napiętego klimatu, który zaostrza się z odcinka na odcinek. Twórcom udało się stworzyć tajemniczą atmosferę – niemal jak z „Harry'ego Pottera” – ale bez konieczności wplatania elementów nadprzyrodzonych.
Fabuła opowiada o grupie znajomych, którzy uczą się w szkole z internatem otoczonej lasem, z dala od świata zewnętrznego. Pewnego dnia nastolatkowie odkrywają, że ich szkoła skrywa mroczną tajemnicę. Przystępują więc do amatorskiego śledztwa.
Serial, choć w teorii przeznaczony dla młodzieży, przypadnie też do gustu starszym odbiorcom. Wszystko dlatego, że pod wieloma względami nie jest on tak infantylny jak często inne seriale tego typu. Traktuje m.in. o dylematach dorosłych i pokazuje życie takim, jakim jest, bez przedstawianie przekoloryzowanej rzeczywistości. Zdarza się chociażby, że bohaterowie – zbyt uwikłani w niebezpieczną sprawę – po prostu giną, co w podobnych produkcjach młodzieżowych zwykle się nie zdarza.
„Pulseras Rojas”
„Pulseras Rojas” to historia o nastolatkach, którzy znaleźli się w szpitalu z powodu różnych chorób, w tym raka i anoreksji. Razem tworzą swoisty kolektyw, w którym każdy ma określoną funkcję, jak np. lidera czy też tego, który jest niezastąpiony.
I choć sam serial jest nieco infantylny, to opowiada piękną historię o sile przyjaźni. Filmów i seriali, które o tym traktują, było już multum, ale mało który robił to w tak uderzający, a zarazem wzruszający sposób. „Czerwone Bransoletki” mierzą się ze swoimi chorobami z pełną siłą tylko dlatego, że wspierają się nawzajem – jeden nie osiągnąłby nic bez drugiego i uległby pod naporem choroby.
Na pierwszy plan wybija się rola Àlexa Monnero (zobaczymy go też w „Podejrzanym”), pełniącego funkcję lidera. To połączenie upartego nonkonformisty, którego cechują siła psychiczna i jednocześnie ogromna wrażliwość. To on za wszelką cenę walczy o przetrwanie kolektywu, dzięki któremu inni – początkowo nie zdając sobie z tego sprawy – wygrywają w walce z chorobami.
„Pulseras Rojas”, opowiadając ciekawą fabułę, ma ogromną wartość edukacyjną. Przekonujemy się, jak młodzi ludzie wolą zgolić sobie głowy na zero, by tylko nie musieć oglądać kolejno wypadających włosów po chemioterapii. Oglądając serial, lepiej rozumiemy psychiczne podwaliny anoreksji, którą wielu może postrzegać jako „wymyśloną chorobę”. Ponadto, mocno stroną serialu jest pokazanie chłopca z Zespołem Aspergera. To modelowy przykład osoby dotkniętej tym schorzeniem – ogromnie wrażliwej i inteligentnej, choć nie rozumiejącej zbytnio konwencji społecznych.
„Dom z papieru” („La Casa De Papel”)
Czy jest lepszy sposób na wzbogacenie się, jak kradzież pieniędzy z mennicy państwowej? Na taki pomysł wpada niejaki Profesor, który nakłania kilkoro przestępców, by pomogli mu w dokonaniu wielkiego skoku, planowanego przez lata.
Serial, choć często absurdalny, jest przepełniony akcją, a jego siła tkwi w oryginalnych postaciach. Poczynając od porywczej Tokio, spokojnego i genialnego Profesora, po sympatycznego poczciwinę Moskwę. „Dom z papieru” zaskakuje misternym planem, który jest realizowany krok po kroku – niczym układanie tytułowego domu z papieru.
Lecz to, co na poziomie intelektualnym wydawało się perfekcyjne, w starciu z rzeczywistością okazuje się nie tak idealne. Profesor staje przed dużym wyzwaniem, kiedy na jego drodze staje inspektor Raquel Murillo – silna i niemal tak samo bystra jak on kobieta.
Mimo że w wielu scenach uderza brak logiki, to z czasem skoncentrowałem się na samych postaciach i akcji, nie zastanawiając się zbytnio nad fabularnymi absurdami. „Dom z papieru” to po prostu czysta rozrywka. „La Casa De Papel” nie ma ambicji przedstawiania bardzo realistycznego skoku na mennicę, ale wciąga – i to jest najważniejsze. A Profesor – tajemniczy, charyzmatyczny i niebywale bystry – wzbudza z odcinka na odcinek coraz większe zainteresowanie.