Błysk geniuszu Roberta Lewandowskiego. Polacy męczą się ze słabiutką Andorą

Krzysztof Gaweł
Reprezentacja Polski prowadzi do przerwy z Andorą 1:0 po bramce Roberta Lewandowskiego. Biało-Czerwoni walą w Warszawie głową w defensywny mur rywali, a ci znakomicie bronią. Tylko raz nie upilnowali kapitana naszej kadry, który trafił po stałym fragmencie gry.
Robert Lewandowski otworzył wynik meczu Polska - Andora w Warszawie Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Reprezentacja Polski w swoim drugim meczu eliminacji mistrzostw świata w Katarze gościła w Warszawie Andorę, czyli europejskiego kopciuszka. Biało-Czerwoni po remisie z Węgrami (3:3) mieli obowiązek wygrać po raz pierwszy w tym roku i wziąć komplet punktów. Właśnie dlatego Paulo Sousa ustawił zespół ultraofensywnie, z trzema napastnikami w składzie.

Biało-Czerwoni ruszyli od pierwszych minut do ataku, próbowali nacierać skrzydłami, próbowali ataku środkiem, ale bardzo uważnie i bardzo dokładnie grali w defensywie goście. Sporo było emocji, okrzyków, walki, ale świetnie w defensywie grali Andorczycy.


W 10. minucie Bartosz Bereszyński próbował szczęścia z dystansu, ale uderzył obok bramki. Po chwili mieliśmy rzut wolny, jednak wrzutka Piotra Zielińskiego nie trafiła w polu karnym do żadnego z kolegów, tylko wprost w ręce bramkarza Ikera Alvareza. I jeszcze Krzysztof Piątek podał w pole karne go Grzegorza Krychowiaka, ale ten został zablokowany.

Zakotłowało w polu karnym Andory w 18. minucie, gdy po rzucie wolnym zablokowane zostały uderzenia Grzegorza Krychowiaka i Krzysztofa Piątka. Jeszcze na piłkę polował Robert Lewandowski, ale ta nie dotarła do naszego kapitana przed bramką. Oblężenie trwało, ale rywale nie pękali. Tak jak chwilę później, gdy zablokowany został znów Piątek.

Z minuty na minutę pachniało bramką dla Polaków. Krychowiak zamykał akcję po rzucie rożnym, ale po zagraniu Piątka trafił tylko w boczną siatkę. Biało-Czerwoni konsekwentnie napierali i szukali gola, a goście dobrze się bronili, co zresztą nie może dziwić, bo to ich futbolowa specjalność. Wreszcie Lewandowski podał pięknie do Piątka, ale ten pod presją trzech rywali uderzył wysoko nad bramką Andory.

Goście w defensywie harowali jak mrówki, poniewierając naszych, w czym prym wiódł Kamil Jóźwiak. Szybki, aktywny, nieszablonowy. I to po faulu na nim mieliśmy w 30. minucie rzut wolny, piłka powędrowała w pole karne Andory, a tam pięknym strzałem z powietrza popisał się Robert Lewandowski. Kapitan otworzył wynik, strzelił swoją 65. bramkę w kadrze i uczcił jubileusz w roli kapitana Biało-Czerwonych.

"Lewy" napędzał kolejne ataki drużyny, dyrygował kolegami i motywował. Często wracał do środka pola i rozgrywał piłkę, by dobrze dograć partnerom z przodu. Tak samo cały czas przy linii pracował selekcjoner Paulo Sousa, czujny, korygujący i bardzo aktywny. A na murawie Arkadiusz Milik uderzył w 36. minucie głową tuż nad bramką Andory.

W 39. minucie Lewandowski powinien podwyższyć na 2:0, spadła mu piłka w polu karnym pod nogi, odbiła się i poturlała miedzy nogami bramkarza rywali, ale minimalnie minęła bramkę Andory. Jak pech, to pech. Do końca pierwszej odsłony nasz zespół próbował podwyższyć, ale brakowało elementu zaskoczenia, skuteczności i trochę szczęścia.

Polska - Andora 1:0 (do przerwy)
Bramka: Robert Lewandowski (30)
Żółta kartka: Christian Garcia
Sędziuje: Erik Lambrechts (Belgia)

Polska: Wojciech Szczęsny - Maciej Rybus, Kamil Piątkowski, Kamil Glik, Bartosz Bereszyński - Piotr Zieliński, Grzegorz Krychowiak, Kamil Jóźwiak - Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Krzysztof Piątek

Andora: Iker Alvarez - Albert Jimenez, Emili Garcia, Christian Garcia, Moises San Nicolas - Marc Garcia, Marc Vales, Marc Rebes, Marc Pujol - Cristian Martinez Alejo, Aaron Sanchez.